Gideon Anvill był kurwa wysoki. Jelly lekko zadarła głowę, by spojrzeć mu w oczy, poprzednim razem to tak nie wyglądało. To ona była wielka i potężna, a nie niska, mała. Przez chwilę zaniemówiła, ale wręczyła mu butelkę.
— Hej, nie zapłaciłam ci, a chciałeś flaszkę, więc... no. Przyniosłam zapłatę — powiedziała, uśmiechając się łagodnie. — Och, wystarczy Jelly, nie pamiętam, czy ci się przedstawiałam... — zastanowiła się chwilę, ale nie mogła sobie dokładnie przypomnieć szczegółów ich pierwszego spotkania.
Była wdzięczna Gideonowi, że jej pomógł, że nie przyjął zapłaty z góry. Dzięki niemu miała w końcu nogi i szansę na normalne życie, szkoda, że tylko w nocy, wzięła głęboki oddech, po czym powiedziała:
— Eliksir działa, ale chyba nie tak jak powinien... mam nogi i wszystko, co ludzkie dopiero, gdy zajdzie słońce — westchnęła głośno i spojrzała na swoje bose stopy. Nie miała serca mu powiedzieć, o conocnym wymiotowaniu krwią, bólach i ogólnie rozpieprzonym organizmie. — W każdym razie, dziękuje, że mi pomogłeś.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz