Strony - lewa

Logo

Logo

Strony - prawa

Nook of Wolves

Nook of Wolves

Logo - kreska

Logo - kreska

akademia

akademia dla stworzeń nadnaturalnych

Klasy - taby

Dołącz do magicznej akademii i przeżywaj wspaniałe przygody!
wybierz kim chcesz być i dołącz do nas jeszcze dziś!

Łączna liczba wyświetleń

Witaj - tekst

Witaj na blogu grupowym!

Przejdź dalej

Tło

Video na stronie startowej

zamknij

Plotkara - kody

Informacja

NABÓR OTWARTY
Zgłaszanie swoich blogów tylko w zakładce "współpraca" (Administracja ➔ Współpraca)
Nie wiesz, jak dołączyć i od czego zacząć? Przeczytaj regulamin i pomoc, albo dołącz do naszego DISCORDA! tam odpowiemy na wszystkie nurtujące Cie pytania.

Tablica Ogłoszeń

Akademia Nook of Wolves zaprasza wszystkie magiczne istoty do październikowego naboru.

Strażnicy ostrzegają o obecności Byczorogów Miedzianych w lasach obok stolicy. Prosimy o zachowanie ostrożności.

Biblioteka Miejska zaprasza nowych i starych czytelników!

Sklepy w Taau oraz Everfar padają ofiarą licznych kradzieży, oraz napaści. Policja podejrzewa, że mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą. Apelujemy o najwyższą ostrożność.

Eventy

ROZPOCZĘCIE ROKU SZKOLNEGO — zapraszamy wszystkich nowych uczniów do zakwaterowania się w swoich pokojach i zwiedzenia akademii.

JESIEŃ NADCHODZI — Everfar zaprasza na święto dzwonków. Dajcie wciągnąć się w wir beztroskiej zabawy. Czeka na was piwo korzenne, ciepłe desery, różne zadania oraz atrakcje.

A oto najlepsze zabawy tegorocznego Święta Dzwonków:

❶ Grupowe polowanie na Byczorogi. ❷ Wesołe Miasteczko nieopodal jarmarku. ❸ Tańce przy muzyce na żywo. ❹ Stragany z pysznym jedzeniem. ❺ Nocne ognisko integracyjne.

           Zdziwienie wpłynęło na jej twarz, gdy tak przyglądała się mężczyźnie. Zachowywał się trochę dziwnie jak na dojrzałego faceta. Zamrugała parę razy zdezorientowana, kiedy stwierdził, że nie wie co to za tabletka. Zazwyczaj były one bardzo charakterystyczne.
To elektrolity, żeby uzupełnić nie tylko płyny, ale i wypłukane przez alkohol mikroelementy w organizmie — wytłumaczyła spokojnie, choć może zbyt skomplikowanie.
           Pokiwała głową, po prostu był pijany i tyle, dlatego się tak zachowywał. Nie ma co się nad tym roztrząsać - pomyślała i się delikatnie uśmiechnęła. Starała się zrobić przyjazne wrażenie.
— Calírroe. Chociaż większość ludzi raczej mówi po prostu na mnie Calí. Miło mi Cię poznać. A ty? Pytałam się już jak się nazywasz? — w tym wszystkim już sama się zgubiła. Nie wiedziała, co więcej powiedzieć więc przez dłuższą chwilę zapadła niezręczna cisza. Ugh. Nie chciała dłużej być w takiej sytuacji. Czasami żałowała, że ma takie dobre serce, żeby pomóc każdemu napotkanemu pijaczkowi albo menelowi. Ciężkie westchnienie wydobyło się z jej ust. Delikatnymi krokami zbliżyła się obok mężczyzny i usiadła.
Chyba powinien Pan udać się do domu na spoczynek jakiś — rzuciła spokojnie.
Bo Pan zamarznie — jej spojrzenie uciekło gdzieś daleko przed nią, w bliżej nieokreślonym punkcie. Zamyśliła się. 

 W jej rodzinie kobiety miały o wiele większe znaczenie niż w innych. To one były naznaczone tajemnicą sprzed wieków i to one wybierały mężczyzn, nie na odwrót. Cała rodzina wilków, a to kobiety miały decyzyjny głos. Postawa Atei była więc pewna siebie i być może nawet lidera. Stała twardo gotowa poddać się walce, jeśli będzie trzeba, ale jednocześnie uśmiechając się pełna satysfakcji. Młodzieniec wzbudzał jej zainteresowanie, może nawet bardziej niż powinien i z wielką chęcią brnęła dalej w tę grę.
Oddech jej przyspieszył, a serce załomotało, kiedy przycisnął ją do ściany. Niekontrolowanie złapała większy oddech, jakby brakowało jej tchu. Machinalnie rozstawiła dłonie, napinając wszystkie palce i rozszerzając je, żeby potem je zgiąć, jakby próbowała się czegoś złapać. Nic takiego nie było. Oczy jej zalśniły intensywnym błękitem, zmieniając kolor z piwnych, które miała jako człowiek. Źrenice jej się powiększyły, jakby miała zaraz się przemienić i kły lekko wydłużyły.
Gorąco…
 - To inni wchodzili mi w drogę – odezwała się zaczepnie, sycąc tą chwilą. Nie próbowała walczyć ze zmieniającymi się oczami. Wpatrywała się w niego, słuchając co mówił i z każdym słowem tylko powiększał się uśmiech na jej twarzy. Wyglądała, jakby wręcz chciała, żeby widział jak piwne oczy zmieniają się w intensywny błękit, jakby to aż prezentowała. Następnie oderwała się trochę od ściany, żeby stanąć na palcach i ustawić usta przy jego uszu.
- Może… - odpowiedziała zaczepnie. -  Co z tym zrobisz?

 Seraphine przysłuchiwała się z zainteresowaniem poetyckim określeniom, jakimi posługiwał się chłopak obok niej. Przechyliła głowę do tyłu, by wdechnąć świeże powietrze unoszące się zza uchylonego okna. Powietrze wypełniło jej płuca, a ona lekko się uśmiechnęła, otwierając oczy i spoglądając na chłopaka.


"Niezły z ciebie poeta" - odpowiedziała, zgadzając się z jego wizją, po czym stuknęła go kolanem w kolano, by przykuć jego uwagę.


Seraphine była ciekawa osoby obok niej i tego, co go charakteryzuje. W jej świecie jednym z ulubionych sposobów poznawania ludzi było zmierzenie się z nimi. W trakcie walki można było wiele zrozumieć, a język walki był jednym z jej ulubionych środków komunikacji. Wstała, spojrzała na niego uśmiechnięta i rzekła:


"Zmierz się ze mną, Kerberosie."



 Mógł nie spieszyć się tak bardzo z piciem. Zaksztusił się mocniej niż brudną wodą, to świństwo palilo od wewnatrz. Z mocno skrzywioną miną zacisnął usta by nie zaklnąć, pokiwał głową na boki i nawet się odsunął od kufla po odstawieniu go na deski.
- Gavril Dar-Diarus.. - Poprawił się - Ril.. Nawet nie brzydko brzmi. - Pozwolił sobie oprzeć się o i tak mocno rozpostarte nogi pana Rila, w ten sposób chociaż tył jego pleców miał jakieś dodatkowe ogrzewanie. Przeczesał swoje przemoczone wlosy palcami zanim zaczął zdejmować wierzchnie ubranie i je wyzymać z wody. Rozkładał przed sobą kolejne warstwy, kurtke, skorzane pasy ze wzmocnieniami, grubszą koszulkę, kolejną, tym razem cieńszą koszulkę aż został z odkrytym torsem. Było zimno wokół, ale wciąż lepiej gdy nie bylo dodatkowej wody wysysajacej z niego resztki ciepła.
- Jestem Kazuto. Ka-zu-to. - Powtórzył wolniej, nie każdy łapie jego imię za pierwszym razem. Gdy rozłożył większość swoich rzeczy, z dala od głównych ścieżek rybaków ze statku, oparł się o nogę Gavrila i nawet położył głowę na jego kolanie by widzieć swojego rozmówcę lepiej.
- Mi osobiście nic. - Machnął ręką w stronę lądu. - Gdzieś tam, kelpie zmieniła swoje tereny łowieckie. Za blisko ludzi, ktoś się podkusił i podszedł za blisko czy chciał sam odgonić, chleb rzucić, nie wiem, nie obchodzi mnie to.. Było zagrożenie życia, to wystarczy.. - Westchnął głęboko i poruszył ramieniem krzywiąc się z bólu, będzie musiał pójść do kogoś by je obejrzeć. Koń mocno go szarpnął i już czuł jak adrenalina ustępuje obolałym mięśniom. Znając siebie coś naderwał i jak ostygnie to ledwo będzie mógł ruszyć tą ręką.
- Wyglądasz na ogarniętego, tatuśku, wiesz gdzie tu jest najbliższy medyk?

Z zamkniętymi oczami oddychał powoli, wciągając mroźne powietrze głęboko do płuc. Chłód koił jego wnętrze, reszty śniegu nawet pomogły mu przywrócić nieco równowagi w środku. Miał powoli wstawać gdy poczuł coś w swoich dłoniach. Otworzył oczy, stał przed nim.. Motyl? Było inne słowo na te istoty, lecz jego głowa obecnie nie współpracowała za bardzo.. Różowa postać w tym świetle miała metaliczny odblask, prawie się błyszczała jak łuski w wodzie. Na'veen aż zamrugał parokrotnie, przez moment myśląc, że ta kobieta mogłaby być wodnym stworzeniem. To byłoby błędne określenie, z motylimi skrzydłami, nie może mieć żadnego połączenia z wodą, prawda? 

Spojrzał na swoje dłonie, kobieta wcisnęła mu do rąk butelke wody i jakiś płaski dysk.. Podniósł go wyżej by sie mu przyjrzeć. Nie wiedział co to jest za bardzo, ale gdzieś słyszał że w barach i okolicy często można dostać jakieś niebezpieczne substancje.. Ciekawiło go czy to właśnie to?
- Dziękuję za wodę.. - Uśmiechnął się miękko i odłożył nieznany dysk obok. - .. i proszę wybaczyć, nie wiem co to jest.. - Odkręcił butelke i odwrócił ją do góry płetwami. Cała zawartość wylała sie powoli, tworząc długą smugę, ale nie dotykając ziemi. Przechylił delikatnie głowę na bok, cicho wołając do cieczy. Przezroczysta masa uformowala kule, która powoli przeniknęła przez jego ubrania i skórę. Nowy strumień energii przepłynął przez niego, aż westchnął cicho czując się o fale lepiej. Skinął głową z lekkim uśmiechem. Miło było widzieć, że wciąż są dobre osoby na tym świecie.
- To był niezwykle uprzejmy gest, bardzo dziękuję, pani..?

Do: Atea.

Skrzyżowane ręce sprawiały, że wyglądała twardo. Miała przyjemną dla oka oprawę, ciemne włosy z jasną karnacją, mocną pozycję, podkreśloną przez mowę ciała, która zdecydowanie podjudzała go. Skoro tak chce, żal nie dać tak ładnej dziewczynie tego czego pragnie.. Postanowił zagrać z nią w tchórza. 

Skorzystał z tego, że ciągle inne osoby się przemieszczały szukając swoich miejsc w akademii. Naparł sobą na samice, zmuszając ją do pół obrotu i spychając ją na ścianę. Oparty o jej powierzchnie, zamknął ją pomiędzy swoimi rękami, zostawiając trochę miejsca pomiędzy nimi. Pokiwał głową na boki.
- Najpierw blokujesz mi droge.. A potem innym też?  Naprawdę, nie ładnie.. - Przysunął się bliżej jej twarzy nie myśląc wiele, jej zapach go wolał.. Przygryzł policzek od środka by utrzymać spokojny rytm oddychania, ale widać było, że oddychał głęboko, mimowolnie delektujac się powietrzem wokół niej.
- Zawsze sprawiasz innym tyle problemów, zanim padnie Twoje imię czy powinienem czuć się zasczycony? - Uśmiechnął się półgębkiem, jakby w odpowiedzi na jej własny uśmiech gdy tak stała przed nim jeszcze chwilę temu. Cichy, niski pomruk rósł w jego gardle z zadowolenia. Teraz jej kolej, jego oczy wrecz wzywały by podjęła grę, która sama zaczęła.

By
|
21:24
|
Brak komentarzy:

        Nagły natłok pytań nieco przytłoczył Crystal. Zazwyczaj wcale jej nie przeszkadzały, a ciekawskość jaką zaprezentowała Hyi była całkiem urocza, ale Crystal właściwie już od paru dni czuła się gorzej. Po przyjeździe aż tak tego nie czuła, ale teraz powoli opadała z sił.
        Chyba każdy chciałby być diamentem — Uśmiechnęła się, skutecznie maskując swoje osłabienie — Ale, nie, właściwie to nie jestem jakimś wartościowym minerałem, to tylko kryształ górski, czysty kwarc.  — Wzięła cichy szybki oddech, zupełnie tak jak gdyby brakowało jej powietrza, nawet jeśli wcale go nie potrzebowała do życia. 
        Właściwie to nie musimy jakoś dużo jeść, byleby uzupełnić minerały a kupy to tak nie za dużo ale... wiesz co? Chyba się już położę, nie czuję się najlepiej. — Poderwała się z miejsca i szybko zabrała swoją piżamę po czym poszła do łazienki. 
        W łazience dla uczniów z pokoi trzyosobowych było jeszcze kilka osób, ale póki chociaż jeden prysznic wciąż był wolny, wcale jej to nie przeszkadzało. Pośpiesznie się rozebrała i zasłoniła za sobą kotarę po czym wsparła się plecami o chłodne kafelki. 
        Cholera — Sapnęła sama do siebie, starając się nie upaść całkiem. Sama nie wiedziała co się dzieje, jej ciało stawało się coraz bardziej wiotkie, a w plecach poczuła silny ból, którego nie mogła nawet opisać. Była przerażona, chciała krzyczeć, ale brak sił pozwalał jej tylko na coraz głośniejsze nierówne oddechy. 
        Gdy w końcu była w stanie się podnieść, pomasowała się lekko bo barkach i już przebrana ruszyła z powrotem do pokoju. Spróbowała się jeszcze przeciągnąć i przysiadła na łóżku. 
        Dobranoc — rzuciła jeszcze do współlokatorki i położyła się z nadzieją że jutro będzie lepiej. 

        Chodź zasnęła spokojnie, w nocy jej oddech całkowicie ustał a ciało stało się kompletnie sztywne, sprawiając, że dziewczyna już na zawsze przybrała formę kryształowego posągu, z dłońmi złożonymi na piersi. 

        W ostatnich chwilach świadomości, widziała przed sobą starą, ponurą stację w West Calmaine. Peron na którym zawsze wysiadała był kompletnie pusty, nie licząc jedynie mężczyzny kręcącego się przy automacie z kawą. Crystal dość ostrożnie podeszła bliżej, sama nie wiedziała, czy chciała o coś zapytać czy może sama chciała kupić tą okropną, gorzką błotnistą kawę, ale gdy mężczyzna obrócił się w jej stronę, jej serce zabiło mocniej. Wampir chociaż był jej kompletnie obcy, wydawał się jedocześnie dziwnie znajomy. Czuła że wiele razy już spoglądała w te oczy, całowała te usta... kiedy? Być może w poprzednim życiu? Wiedziała tylko, że chciała tam zostać. 

        

     Gavril zgadywał, choć bez medycznej pewności, że kilka chrząknięć więcej wystarczy, by pozbyć się wody z płuc; Diarus wierzył, że młodzieniec z pewnością zaraz poczuje się lepiej i po spektakularnej bitwie szybko wróci do siebie. Nie wyglądał zresztą na przypadek krytyczny. Był przytomny, rozmowny, a skoro bez problemu wychylił kufel grogu, młody poławiacz nie widział powodów, by zbytnio się nim zamartwiać. Postanowił jednak dotrzymać mu towarzystwa, sącząc rum ze starego kufla w tempie znacznie wolniejszym niż jego nowy kolega.
    — Gavril Diarus.
Dla kolegów i wodnych samobójców Ril. A ty? — zagaił i kopniakiem przysunął zardzewiałą pułapkę na kraby trochę bliżej wytatuowanego jegomościa. Następnie przysiadł w ogromnym rozkroku i nim ponownie przemówił, uchylił łyk gorzkiego trunku.
    Co ci, u licha, zrobiła ta szkapa, chłopie? Niewiele brakowało i przepłaciłbyś to życiem. Ale, no nie powiem, niezłe przedstawienie.

          Zanim wróciła do domu, postanowiła udać się na duże zakupy do Everfar, choć godzina była już późna, to tam sklepy zawsze były otwarte do bardzo późna. Ona sama również nie bała się chodzić wieczorami i nocą - była realistką - a szansa na to, że mogło się coś stać złego wynosiła mniej niż zero.
          Tak się też przypadkiem zdarzyło, że przechodziła obok baru, a przed nim siedział przystojny mężczyzna - całkiem w jej typie - ale kompletnie pijany, przynajmniej na takiego wyglądał. Podeszła bliżej, wyciągnąwszy wcześniej butelkę wody z torby i podała ją mężczyźnie.
Niech się Pan napije wody, powinna trochę pomóc wręcz wepchnęła mu ją w rękę. Do drugiej podała mu tabletkę do wody z elektrolitami. Pokiwała krzepiąco głową, żeby zachęcić go do wypicia wody z tabletką.
Potrzebuje Pan pomocy w dotarciu do domu? Czy Pana przyjaciele wciąż się bawią w środku dopytała za chwile, może nieco wścibsko, ale nie wiedziała czy trzeba mu pomocy, czy może po prostu powinna go zostawić w spokoju.

By
|
01:06
|
Brak komentarzy:
        Po wczorajszej nocy, Elion ledwo czuł że żył i szczerze mówiąc sam nie był pewien czy faktycznie jeszcze żyje. Jego głowa pulsowała, żołądek robił już chyba któregoś fikołka z kolei, a on sam chwiał się nieco, jakby wciąż był świeżo upity. 
        Nie miał pojęcia jak poprowadzi najbliższą lekcje. Doszedł do wniosku, że picie w ostatni dzień wakacji może i było fajne gdy był uczniem, ale gdy sam stał się już nauczycielem, czuł się beznadziejnie. Miał tylko nadzieję, że nie zwymiotuje w trakcie zajęć, chociaż profilaktycznie przysunął sobie do biurka wiadro, służące zapewne do namaczania gąbki przy zmazywaniu tablicy. 
        Westchnął ciężko wspierając się łokciami na biurku i ukrył twarz w dłoniach po czym przetarł ją naciągając skórę, tak jakby miało mu to w jakkolwiek pomóc. 
         Bogowie 
— Sapnął sam do siebie, próbując w końcu się wyprostować. To właśnie wtedy zauważył, że drzwi sali powoli się otwierają. Na jeszcze moment nieco się wykrzywił, po czym pośpiesznie odgarnął włosy dłonią i wymusił delikatny uśmiech maskujący wszystkie jego boleści. 
        Przepraszam, zajęcia jeszcze się nie zaczęły, muszę się jeszcze przygotować.

Obraz stopka

Obraz stopka