Aurora tylko przytakiwała wszystkim słowom Saszy niespecjalnie wtrącając się w rozmowę. Gigant, elf? Cóż, Aurora była tolerancyjna i nie widziała sensu w byciu nie miłym w końcu, koniec końców, zżerała wszystko, więc jej to było obojętne.
— Ja? — spytała głuchym niepewnym głosem.
Dawniej, człowiekiem, obecnie potworem.
— Jestem wampirem z nietolerancją na sztuczną bądź zwierzęcą krew — odparła, bo to kłamstwo wydawało jej się najrozsądniejsze. — To rzadkie zaburzenie, krew inna niż ludzka nie nasyca mnie.
Brzmiało to logicznie, prawdziwie.
Zaczynało robić się późno, Aurora przetarła oczy.
— Byłabym wdzięczna jeśli mogłabyś wskazać mi kwatery pracownicze, jestem zmęczona...
I głodna, bo ochłapy znoszone na Dumata utrzymywały ją na skraju funkcjonalności i głodu. Uśmiechnęła się łagodnie, ściskając swój plecak, skrywający cały drobny dobytek. Stary telefon z klapką, różowiasty, nieco potrzaskany, ale ozdobiony naklejkami, drugi zestaw ubrań, szczotkę do włosów i portfel. Aurora nie była biedakiem, po prostu zaczynała przystosowywać się do ludzkich zachowań.
— Proszę — powiedziała łagodnie.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz