Wielki wilk przeszedł ponad odrąbanym łbem sarny i prychnął, kiedy ostry zapach padliny wypełnił jego płuca. Juho oblizał mokry nos i spojrzał kilka jardów dalej, gdzie smoliście czarne ptaszyska kąsały cuchnącą padlinę, przepychając się jeden przez drugiego; krakały i trzepotały skrzydłami, próbując skubnąć dla siebie jak najlepszy kęs wątpliwie świeżego mięsiwa.
Hebanowy drapieżca odszedł dalej od martwej łani i węsząc zajadle, spotkał ten sam zapach, co zazwyczaj. Odór przypominający zarówno człowieka, jak i zwierzę; towarzyszyła temu wszystkiemu bliżej nieokreślona woń śmierci, czegoś słodkiego i gnilnego. Cuchnęło jak stare bagno w upalne lato albo jak cmentarz na mokradłach i choć znał ten zapach bardzo dobrze, nie wiedział, do jakiego stworzenia należy. Z ciekawością podążał tym tropem niejednokrotnie, ale zawsze zjawiał się za późno.
Juho postanowił dłużej nie rozmyślać nad sprawą tego fetoru i kiedy przestał węszyć, otrzepał się, po czym ruszył dalej przed siebie. Zjawił się w tej okolicy w konkretnym celu i nie zamierzał tym razem rozpraszać się tropieniem tajemniczej bestii. Nadszedł w końcu październik, a to znaczyło, że pobliski uniwersytet, po trzech miesiącach spokojnej hibernacji znów otworzył swoje bramy dla przygłupich studentów.
Czarny wilczur uwielbiał bywać w tych stronach w czasie późnej jesieni; tutaj nigdy nie brakowało ani jedzenia, ani rozrywki, a z biegiem czasu, nawet cisza – która w tych lasach bywała gorsza, niż w innych – przestała być tak uciążliwa, jak na samym początku.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz