Otworzył gwałtownie oczy, zaczął się panicznie rozglądać. Chciał wyglądać normalnie, jednak mimo zimy, zaczął się pocić niemiłosiernie i ludzie to widzieli, co jeszcze bardziej go stresowało. Zaczął dyszeć, mimo braku wysiłku i złapał najbliżej latarni, zaciskając na niej żylastą dłoń. Od czasu porwania miewał różne oznaki PTSD, albo ataków paniki, mimo braku wspomnień z tego okresu. Przynajmniej jego mózg tak starał się wyprzeć te wspomnienia. Szybkie kołatanie serca i ciągle poczucie winy, połączone z koszmarami nie dawało mu spokoju. Wiedział, że coś strasznego się wtedy wydarzyło. Schował się w ciemnym kącie, koło jakiegoś motelu i tam starał się usilnie uspokoić. Cały czas się martwił. Nie pamiętał co się stało z resztą jego rodziny… uspokoił drżenie rąk i nogi z waty bardzo powoli zaczęły wracać do siebie. Dobrze, że nie upuścił zakupów. Był oszczędny. Zwłaszcza po wybudowaniu domu. Nie był gotowy wrócić do żadnej pracy, dlatego żył z oszczędności, dość skromnie. Oparł się spoconym czołem na krótką chwilę o ścianę.
Pomyślał. Bał się, panicznie. Nigdy wcześniej nie znał takiego strachu, nawet gdy był na wojnie, to nie miał takiej schizy. Ale to dlatego, że wtedy mimo okropnych obrazów, to nie była jego rodzina. Chwila. Jakich obrazów? Otępiały spojrzał przed siebie i zobaczył, że z budynku wyszedł jakiś Azjata z bagażem. Przyjrzał mu się chwilę dłużej.
— Przepraszam Pana bardzo? — starał się brzmieć poważnie, zaczepiając go, jednak było widać, że nie był do końca pewny siebie. Zmienił się. I to
— Wybiera się Pan może na stację? — słabo odrzucił włosy z czoła i podszedł bliżej
— B-bo nie czuje się najlepiej i przydałoby mi się chyba towarzystwo… — zająknął się, ale szybko odkaszlnął i podszedł bliżej czarnowłosego. Poprawił swoje zakupy i pomacał się po kieszeni skórzanej, dość ciepłej kurtki. Był portfel, co za ulga. Niektórzy potrafili wykorzystać słabość innych, dlatego często się sprawdzał. Bał się, że coś ZNOWU zgubi. Zaczynał mieć obsesję na tym punkcie. Było to dla niego bardzo ważne. Żeby nic już nigdy nie zgubić. Tak jakby od tego zależało jego życie. A przecież tak nie było. Bo nie było? Sam nie wiedział. Sam siebie zaprowadził w kozi róg. Sam doprowadził się do takiego stanu. Wyjął chustkę z kieszeni i przetarł nią twarz. Wytarł również ręce i wyciągnął w stronę nieznajomego, nie chcąc wyjść na kompletnego buca.
— Jestem Wálshy — wymusił lekki uśmiech. Pewnie sobie pomyślał, że Eênis jest jakimś dziwakiem. On sam by tak pomyślał, więc nie winił chłopaka. Zwłaszcza, że tak młodo wyglądał… Boże, żeby sobie nie pomyślał, że jest jakimś pedofilem. Tylko tego by mu brakowało, kolejnych problemów. Matko droga.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz