Pierwsze chłodne noce października położyły niekwestionowany kres beztroskim wakacjom, choć Nemora nie przejęła się powrotem do akademii. Pani Hardam czuła się maksymalnie wypoczęta; była zatem gotowa stawić czoła nowym wyzwaniom, nawet jeśli z każdym rokiem były one coraz dziwniejsze. Nie mogła jednak powstrzymać ekscytacji – kochała swoją pracę a jeszcze bardziej to, że mogła inspirować innych. Nie każdy oczywiście podzielał jej pasję, ale Nemora, mając do studentów nieboską cierpliwość, była wśród nich raczej lubiana. Miała w sobie nieskończone pokłady matczynej miłości, którą z chęcią i troską przekładała na swoich uczniów, a oni z kolei odpłacali się jej szacunkiem i sympatią.
Prawdą było, że jesień nadeszła niespodziewanie, jednak wstając z łóżka Pani Hardam nie spodziewała się dostrzec za oknem miękkiej warstwy śniegu rozpościerającej się dookoła. Pogoda w Katorphie zaskakiwała nieraz, choć rzadko była tak ekstremalnie zmienna. Nie było to jednak nic aż tak dziwnego, bo Everfar leżało w końcu blisko gór, na których śnieg leżał przez cały rok. Nemora więc ze spokojem przyjęła kaprys natury.
Poranek należał do rześkich, bo choć widok zapierał dech w piersi, do drewnianej chałupy wdarł się przenikliwy chłód, który zmusił drobną kobiecinę do przyodziania się w ciepłe getry, sweter i kożuch.
Zmobilizowana zimnem, wyszła na zewnątrz.
Krajobraz, choć piękny, przywiał na myśl raczej grudzień. Na zewnątrz było mroźno i cicho, a oddech Nemory Hardam ulatniał się z jej ust jak mleczna chmura, rozwiewając się mgliście tuż przed jej nosem.
Kobieta przeszła przez przydomowe podwórko i otwarła drewnianą szopę. W środku, mogłaby przysiąc, jeszcze wczoraj rzędy kłód pięły się aż po sam sufit, a dziś pomieszczenie rozpostarło się przed nią niemal całe puste. W środku zostało niewiele. Wzięła więc trzy ostatnie klocki, zaniosła z powrotem do chaty i rozpaliła kominek, przez chwilę napawając się jego hipnotycznym ciepłem. Kiedy rozgrzała się wystarczająco, ponownie opuściła dom i udała się w głąb lasu, zbierając chrust i większe gałęzie.
W obecnej sytuacji wiedziała, że po południu zamówi opał w Everfar, ale realizacja takiego zamówienia potrafiła rozciągnąć się w czasie i trawić nawet cztery dni, w ciągu których uratuje ją właśnie to, co zamierzała zebrać w lesie. Małowymiarowy sortyment drewna już nie jeden raz wyciągnął ją z opresji.
Pani Hardam bez pośpiechu wypełniała torbę drobnicą opałową, ciesząc się przy tym pięknem przyrody. W okolicy często grasowały różne zwierzęta i choć bywały też agresywne, kobieta nie czuła strachu przed leśnymi wędrówkami. Mieszkała tutaj ponad osiemnaście lat i w tym czasie niejednokrotnie spotkała na swojej drodze wściekłego sowodźwiedzia czy rozjuszonego byczoroga. Wszystkie zwierzęta jednak obeszły się smakiem, bo na drapieżniki często działały proste, nieszkodliwe i szybkie zaklęcia, będące niezawodnym sposobem na przeżycie każdej niebezpiecznej sytuacji.
Na zewnątrz wciąż było ciemno. Nemora zaczynała dzień o niedorzecznych godzinach, choć tym razem była pewna, że niedługo zacznie świtać. Dla niektórych las o tej porze wydawał się nieprzyjazny, ale Pani Hardam nie zaprzątała sobie głowy takimi myślami. Nie przerażały ją szelesty, czy skowyty – przyzwyczaiła się do wszystkich leśnych odgłosów.
Spacer zakończył się, kiedy gdzieś nieopodal dostrzegła niewyraźny kształt postaci. Był to widok raczej groteskowy, choć zamiast uciekać, Nemora szybkim krokiem podeszła bliżej, by z przerażeniem odkryć, że dziewczyna ta była nie tylko bardzo szczupła, ale również niemal goła. W tamtej chwili człowiek racjonalny rzuciłby się do ucieczki, ale ona pokierowała się poczuciem głębokiej troski. Była dodatkowo pewna swoich mocy, choć w tamtej sytuacji wcale nie myślała o ich użyciu.
— Matko, skarbie. Co ci się stało?
Kobieta szybko ściągnęła z siebie kubrak i zarzuciła go na wątłe ramiona nieznajomej. Ścisnęła przy tym kołnierzyk i starała się opatulić dziewczynę tyle, o ile było to w ogóle możliwe. Za wszelką cenę chciała uchronić ją przed przeraźliwym chłodem, choć wiedziała, że nie mogła zrobić już nic więcej.
— Wszystko w porządku? Kochanie, jesteś cała wyziębiona.
Dookoła było mnóstwo wskazówek, sygnalizujących niebezpieczeństwo, o którym Namora nie mogła wtedy wiedzieć. Krew i martwe zwierzę nie było przecież niczym dziwnym; na codzień spotykała się z wilkołakami polującymi w okolicy i nigdy nie pomyślała, że spotkać może coś o wiele bardziej niebezpiecznego.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz