Chłodne powietrze owiało jej twarz, szum morza koił zmysły. Normalny człowiek, czy to miejscowy, czy turysta podziwiałby majestatyczne fale, obijające się o brzegi, słuchał natury, wody, cieszył oczy pięknem krajobrazu.
Jelly miała inne widoki. Spoglądała łagodnie na siedzącą na ławce postać. NamGi. Samotny, bez ludzi, pogrążony w zadumie, wydawał się bezbronny, wręcz słaby, mimo że był jedną z najsilniejszych osób jakie Jelly znała. Gdyby mieli znów stoczyć ze sobą bój, jak w akademii, poległaby, bez walki. Przez regularne przemiany, jej siła osłabła, nie mogła toczyć długich pojedynków.
To nie były czasy, gdy żyła w kowenie. Gdzie zmuszana była do wyczerpujących walk, poznawania dżungli, zwierząt, zagrożenia na każdym kroku. Rodzina Gorgon kładła nacisk na siłę, dzieciństwo Jelly niczym nie różniło się od dzieciństwa młodych Spartan.
Czasem zastanawiała się jak inne klany podchodziły do wychowania dzieci, jak Steno i Euriale przygotowywały do życia najmłodszych członków rodziny.
Westchnęła głośno, ten rozdział życia zostawiła dawno za sobą. Podeszła więc do ławki.
Uśmiechnęła się łagodnie, gdy usłyszała łagodny głos Azjaty, głos przypominający kołdrę, okrywającą i dającą ciepłe, wręcz pełne miłości uczucie. Jednak po chwili NamGi stanął jak wryty, zaniemówił i spoglądał na nią pełen zdumienia i szoku. Uniosła głowę i wykrzywiła usta w niewyraźnym uśmiechu, poprawiła plecak na ramionach i dość przylegający, zdecydowanie niezbyt odpowiedni na chłodny wieczór top.
Rozumiała go, większość tak reagowała. Bo zamiast potwora widzieli człowieka. Qualle czasem zastanawiała się, czy gdyby od początku urodziła się w tym ciele mogłaby uniknąć wszystkich nieprzyjemnych momentów, które doświadczyła w życiu. Znając los, tak.
— To, NamGi — zaczęła. Lubiła jego imię, jak swobodnie tańczyło na jej długim, rozwidlonym języku. — jest pierwsza część problemu, o którym ci mówiłam. — Obróciła się, by zademonstrować mu ludzkie ciało w pełnej okazałości.
Widząc, że Dong wciąż pozostaje niewzruszony, odsunęła się o krok i wyciągnęła rękę. Skierowała dłoń wnętrzem do góry.
— A to... — Między palcami błysnął chłód, małe płatki śniegu spadły na ziemię topiąc się, a palce Jelly pokryły się wzorami ze szronu. — powód, dla którego chcę spotkać się z BaoChengiem.
Zadarła głowę i spojrzała mu prosto w oczy.
— Nadal uważasz, że jestem zbyt ciężka, zbyt tłusta, żeby wsiąść na konia? — spytała, kładąc dłonie na krągłych biodrach i brzuchu. — NamGi, powiedz proszę, czy ja jestem gruba?
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz