By
Shadow Memory
|
12:39
|
Nim ostatecznie opuściła księgarnię, Ven dopadł ją. Obrócił meduzę, ostatnie promienie światła słonecznego zniknęły.
Ciało Jelly zalśniło złotym blaskiem. Przemiany nie były już tak bolesne i obsceniczne jak wcześniej. Gorgon stała przed Venem w za dużej bluzce, sięgającej ud.
Nie lubiła momentu, w którym stawala się mniejsza od przyjaciela, kiedy musiała unosić wzrok, by na niego spojrzeć.
Ven posłał jej pełne ciepła i miłości spojrzenie, po czym zerwał białą, długą łuskę z ogona. Ni pióro, ni owal. Wręczył ją Jelly, po czym nachylił się i szepnął wprost do jej ucha:
— Na szczęście.
Pożegnali się ostatecznie, Jelly zabezpieczyła łuskę, założyła bieliznę i spodnie. Dźwignęła bagaż i ruszyła w mrok Taau. Przypomniawszy sobie słowa NamGiego odnośnie jej wagi i koniec, prychnęła jedynie.
Wciąż traktował ją jak idiotkę. Owszem, Jelly miała momenty, w którym jej racjonalny, ludzki mózg brał wakacje, a prymitywny gadzi rozum dochodził do głosu, jednak potrafił racjonalnie myśleć. No cóż, głównie gdy żadnego z Dongów nie było w pobliżu.
Dotarła na rynek w Taau. Nie musiała długo szukać NamGiego, biła od niego specyficzna aura. Siedział sam na ławce. Brakowało Roweny u jego boku. Mimo że, Jelly jej nie znosiła, to nie była w stanie patrzeć na osamotnionego NamGiego. To... Nie pasowało do jego ciepłej i energicznej natury.
— Jestem... — powiedziała, stając za ławką. Kaszlnęła chcąc przeczyścić struny głosowe, nie przyzwyczaiła się jeszcze w pełni do ludzkich. — Możemy rozpocząć.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz