Gideon roześmiał się gardłowo i spojrzał przez ramię w stronę dziewczyny z wysoko podniesionymi brwiami, powoli odkręcając lepkie wieko słoika. Zważywszy na fakt, że w przeciągu kilku następnych godzin jego pacjentka mogła umrzeć, nie był to może najlepszy moment na jego podły humor i spaczone poczucie żartu, ale szczerze nie mógł się powstrzymać od durnego chichotu.
Ona pewnie o tym nie wiedziała i pewnie się nie dowie, ale w tej nędznej sytuacji skutecznie poprawiła Gideonowi humor na cały nadchodzący dzień.
Powoli ściągnął okulary z nosa i przycisnął kciuk i palec wskazujący do kącików swoich ciemnych oczu, powoli kiwając głową. W końcu, trzymając słój na kolanach, odwrócił się na krześle w stronę kobiety i westchnął uspokajająco.
— Tak, wiesz. Może powinienem być ostrożny, gdybym fizycznie nie umarł jakieś... Nie wiem, osiem lat temu — mruknął z cienistym uśmiechem na twarzy, powstrzymując się od dalszej salwy śmiechu, która niemal sama cisnęła się na jego blade usta.
Może właśnie dlatego alchemia była jego nieodwracalną i wieczną zajawką — nawet gdyby w swoich odważnych i nierozważnych eksperymentach zrobił coś nie tak, nie mógłby skrzywdzić się w sposób śmiertelny, bo biorąc pod uwagę jego wampirzą naturę, graniczyło to niemal z cudem.
— Hm, Atea Beamont? — zdumał się na parę chwil, drapiąc swój szorstki policzek. — Tak, chyba nawet kojarzę. Sam się dziwię, bo nie pamiętam stamtąd prawie nikogo... Poznaliśmy się chyba na którejś wycieczce, nie? No, i chyba czytałem o tobie nawet na Plotkarze. Popularna byłaś, nie ma co — znów wykręcił się do niej krzesłem i skupił się na rozkładaniu potrzebnego sprzętu.
— Chyba marzenie, sam nie wiem. Właściwie to nie nadawałbym się do niczego innego, a skoro to była moja zajawka, chciałem spróbować — wyjaśnił spokojnie i znów założył umorusane okulary.
— A ty, czym się właściwie zajmujesz? Jesteś jakimś łowcą, najemnikiem?
Plotka 3
Już wkrótce...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz