Nawet jeśli sklep Alchemiczny był czymś więcej niż zwykłym marzeniem wyniesionym z Nook of Wolves, Gideon wiedział, że na całym świecie nie było nic lepszego niż powrót do domu wypełnionego słodkim głosem jego dziewczyny i ciepłym, kuszącym zapachem jedzenia. Czasami, zwłaszcza w tych melancholijnych dniach deszczowej, choć urokliwej jesieni, przypominał sobie o samych początkach ich związku: o tej nieporadnej randce w West Clamaine, niezgrabnym pierwszym pocałunku, żenujących, chociaż szczerych SMS-ach miłosnych, by w końcu dotrzeć do słodkiego i idealnie zapamiętanego wspomnienia ich pierwszego seksu, uświadamiając sobie, jak długą drogę razem przebyli. Teraz, kiedy niebawem miała nadejść trzecia rocznica ich związku, Gideon wiedział i nigdy w to nie zwątpił, że z nikim nie czułby się równie swobodnie jak z nią.
Właściwie, najbardziej lubił wracać do domu po nierzadko ciężkim dniu w pracy, bo to właśnie wtedy rozłąka sprawiała, że oboje byli najbardziej spragnieni swojej bliskości i uwagi, niż kiedykolwiek wcześniej. Jeszcze trzy godziny przed zamknięciem sklepu, Gideon miał myśli wypełnione tylko nią, a ona zawsze zdawała się wyczekiwać go w domu równie niespokojnie co on sam do niego wracał.
— Hm, coś tu ładnie pachnie — przytaknął rozmarzony i kiedy schował już buty, mógł swobodnie prześlizgnąć się do kuchni i prędko pociągnąć Crystal w swoją stronę, starannie chowając ją przed całym światem w swoich ramionach i ciepłym uścisku, stęskniony jej bliskości jak każdego dnia.
— Pomyślałem, że może dobrze by nam to zrobiło. Ostatnio strasznie dużo pracowałaś — mruknął, składając słodki, przywitany pocałunek na jej miękkich ustach.
I dopiero wtedy, kiedy odpowiednio przeanalizował ton jej głosu i samą odpowiedź, zrozumiał, że chyba niekoniecznie była przekonana do tego pomysłu. Bez żalu i pretensjonalności, ułożył dłoń na jej policzku i kciukiem delikatnie starł zieloną plamę farby z jej skóry.
— Wiesz. Możemy też zaprosić ich jutro, a dziś spędzić dzień tylko we dwoje — zaoferował, powoli rozglądając się po niewielkiej kuchni, by w końcu dostrzec ciepły, kuszący płomień małych świeczek, które przypomniały Gideonowi, że chyba on sam dziś nie miał ochoty na spotkania towarzyskie.
— Pomyślałem, że może dobrze by nam to zrobiło. Ostatnio strasznie dużo pracowałaś — mruknął, składając słodki, przywitany pocałunek na jej miękkich ustach.
I dopiero wtedy, kiedy odpowiednio przeanalizował ton jej głosu i samą odpowiedź, zrozumiał, że chyba niekoniecznie była przekonana do tego pomysłu. Bez żalu i pretensjonalności, ułożył dłoń na jej policzku i kciukiem delikatnie starł zieloną plamę farby z jej skóry.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz