Najwyraźniej będzie mnie to wymagać wykorzystania jakichś słów. Chyba czas wyciągnąć "Lune pogaduszki w czasie dziennym". Tak teraz słyszę w głowie ten charakterystyczny i irytujący śmiech, gdy bym powiedział te słowa na głos. Wywróciłem oczami i ponowne zabrane buchy poleciały tak szybko, niżbym się spodziewał. Chyba wyjdzie na to, że wypale cala paczkę. Będę musiał pamiętać o dostawie, podobno ma w nocy przyjść, przynajmniej tyle dobrego. Chociaż przypomnienia zapisanie w telefonie to też jakieś rozwiązanie. No, chyba że kolejny się zniszczy i wyślą mi kolejny telefon.
Obdarzyłem rozmówcę osobliwym spojrzeniem. Po jego zaskakującym i miłym. Chyba to słowo pasuje do tego kontekstu. Axel Nightshade, koto-podobne coś, chodzące z głową w chmurach. Etykietki powoli się zbierają.
- Lune Yongaye. - podałem swoje dane, chociaż nie czułem potrzeby czy zaangażowania, by też podać dalsze rozbudowane przedstawienie się, marnowanie czasu i energii tylko. Jeśli możesz krótko i na temat to tym lepiej.
Zapewne mój wkurzający brat już dawno, by się pobawił tym zwierzątkiem. Zapewne bym się popatrzył i może znalazł argumenty i przekonania, czemu to robi. Jedna z moich dłoni leżała swobodnie w kieszeni, a druga trzymała już prawie skończonego fajka. Szybko się kończą, gdy ktoś się pojawia, a tak bez ludzi, jest na znacznie dłużej. Była też możliwość, ignorancji. To jednak pozostawiam dla Nine.
Nie zwracałem uwagi na jego zapach, gdyż nie potrzebuje zbędnych zapachów, oraz myślenia nad nimi. Strata czasu oraz swego rodzaju pokusa, której wole unikać.
- Spacer. Obserwacja zachodzących zmian w ekosystemie istot żyjących i mówiących. - rzekłem. Osobnik mnie analizował i się przyglądał. Skoro tak chce, nie mam nic przeciwko temu. Chyba..
Ostatnie zaciągnięcie i tyle. Rzuciłem go na śnieg, wydychając dym, po czym zdeptałem. Zwilżyłem wargi. Przez co aromat dostał się do moich ust. Cholera wiedziałem, że tak będzie. Zapewne czeka mnie nocne polowanie, a może nawet znajdę Axela i wypije trochę z niego. To byłby smakowity i przyjemny kąsek.
Obdarzyłem rozmówcę osobliwym spojrzeniem. Po jego zaskakującym i miłym. Chyba to słowo pasuje do tego kontekstu. Axel Nightshade, koto-podobne coś, chodzące z głową w chmurach. Etykietki powoli się zbierają.
- Lune Yongaye. - podałem swoje dane, chociaż nie czułem potrzeby czy zaangażowania, by też podać dalsze rozbudowane przedstawienie się, marnowanie czasu i energii tylko. Jeśli możesz krótko i na temat to tym lepiej.
Zapewne mój wkurzający brat już dawno, by się pobawił tym zwierzątkiem. Zapewne bym się popatrzył i może znalazł argumenty i przekonania, czemu to robi. Jedna z moich dłoni leżała swobodnie w kieszeni, a druga trzymała już prawie skończonego fajka. Szybko się kończą, gdy ktoś się pojawia, a tak bez ludzi, jest na znacznie dłużej. Była też możliwość, ignorancji. To jednak pozostawiam dla Nine.
Nie zwracałem uwagi na jego zapach, gdyż nie potrzebuje zbędnych zapachów, oraz myślenia nad nimi. Strata czasu oraz swego rodzaju pokusa, której wole unikać.
- Spacer. Obserwacja zachodzących zmian w ekosystemie istot żyjących i mówiących. - rzekłem. Osobnik mnie analizował i się przyglądał. Skoro tak chce, nie mam nic przeciwko temu. Chyba..
Ostatnie zaciągnięcie i tyle. Rzuciłem go na śnieg, wydychając dym, po czym zdeptałem. Zwilżyłem wargi. Przez co aromat dostał się do moich ust. Cholera wiedziałem, że tak będzie. Zapewne czeka mnie nocne polowanie, a może nawet znajdę Axela i wypije trochę z niego. To byłby smakowity i przyjemny kąsek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz