Podrapała się tylną łapką za uszkiem, powarkując przy tym zwierzęco. Oczy lisa zaświeciły się na fiołkowo na krótkie dwie sekundy. Wyczuła na początku jakby zmieszanie dziewczyny, chyba sama nie do końca wiedziała co ma myśleć, ale to było chwilowe, potem uczucia były już bardziej pozytywne. Zwłaszcza po jej przemianie a lisa. Położyła się na blacie, z nadzieją, że starsza Pani zza niej nie zgani jej jak psa. Położyła na niej łapkę w geście przywitania, gdy ta się przedstawiła.
— Bardzo mi miło, Yelena — Mocno zaakcentowała jej imię, by wbić je sobie glebiejy do głowy. Znała tyle osób, że ciężko było jej zapamiętywać nowe imiona i twarze z każdym kolejnym dniem.
— Czuje to, też bym nie była zachwycona taką sytuacją, ale chyba nie będzie tak źle — pokiwała głową na znak, że rozumie, choć w głębi duszy nie wiedziała jak można nie lubić śniegu. Sama go uwielbiała. Puszek, który otula twoje ciało i przyjemnie je schładza.
— W takim razie, kochana jesteś moim zupełnym przeciwieństwem — zaśmiała się uroczo, uśmiechając się lisim pyszczkiem — Ja urodziłam się wręcz w lodowym łóżeczku, płomyczku — jej łapki zalśniły fiołkowym blaskiem i wybuch w koło, na mały promień śnieżek. Jej ogon ruszył w szczęśliwy taniec.
Zeskoczyła z blatu pod nogi młodej, atrakcyjnej brązwłosej i zamruczała zwierzęco, spoglądając tęskno na drzwi wyjściowe stołówki. Cëiteag często próbowała usprawiedliwić swoje zwierzęce odruchy rasą, ale coraz częściej zdawało się jej, że po prostu była to część niej. Zamerdała ponownie puszystym ogonem i przeniosła swoje zaświdrowane oczka w stronę Yelene.
— Na chwilę chyba możemy wyjść? Chętnie bym się pobawiła z kimś, ale moje przyjaciółki są zajęte — ruszyła w stronę wyjścia i gdy ktoś otwierał akurat drzwi, ta wymknęła się między nogami człowieka na zewnątrz z nadzieją, że dziewczyna za nią podąża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz