Atea jeszcze w pociągu poważnie zastanawiała się nad tym, czy jej pobudka była prawdziwa czy to, co się wtedy wydarzyło było tylko snem. Z jednej strony miała wrażenie, że to było tak… nieprawdopodobne, jakby rzeczywiście nawiedziła ją jakaś mara senna, ale z drugiej w tamtej chwili była święcie przekonana, że to była prawda. W zasadzie zareagowała trochę odruchowo, absolutnie temu nie dowierzając, a potem poszła spać. Tylko czy to był sen we śnie czy nie? Musiała o to potem dopytać Cristy, nawet jeśli miałaby wyjść przy tym na idiotkę. Z resztą nie, żeby to był pierwszy raz. Jakoś się takimi pierdołami nie przejmowała.
Podróż mijała jej bardzo powoli. Nie chodziło o towarzystwo, w którym się znalazła, bo było ciekawe, ale raczej o to, jak bardzo się niecierpliwiła. Dawno nie miała okazji znaleźć się w miejscu, które tak bardzo przypominałoby jej dom. Kiedy tylko usłyszała o zimowisku to nie mogła się doczekać. Wiedziała, że to będzie cudownych kilka dni, w których przypomni sobie czasy dzieciństwa i wcale jej to nie przeszkadzało. Dlatego kiedy tylko wysiedli, ona od razu dowiedziała się, gdzie miała nocować i tam biegiem ruszyła. Kilkakrotnie się przy tym potknęła, raz się wywróciła, ale od razu się podniosła i ruszyła dalej. Walizki niemal rzuciła na łóżko jak najbliżej wyjścia, żeby móc szybko opuszczać pomieszczenie i wręcz wystrzeliła na śnieg.
Wilczyca nie poświęciła ani chwili na to, aby zdjąć ubranie. Od razu zdecydowała się przemienić, nawet jeśli przez to zniszczyło się jej to, co miała na sobie. Jedyne co zostawiła w pokoju to kurtkę, szalik i wszystkie części odzienia wierzchniego, bo tego akurat było jej za bardzo szkoda. W ogóle nie zwróciła uwagi na zmieniające kształt i rozmiar kości, czemu zawsze towarzyszył ból. Przyzwyczaiła się już do tego.
Kiedy wszystkie cztery łapy ogromnego, białego wilka, zdecydowanie wykraczającego wielkością poza standardy naturalne, zapadły się w śniegu, Atea wręcz zaczęła skakać z radości. Tupała jak opętana, wyrabiając wokół siebie przestrzeń, jakby szykowała sobie legowisko i krążyła przy tym wokół własnej osi. Jak się okazało nie była jedyna, a wyostrzone zmysły sprawiły, że kątem oka dostrzegła arktycznego lisa kawałek dalej. Pamiętała podobne czworonogi ze swojej dziecięcej okolicy. Nie zważając na to, że zwierzę było w czyimś towarzystwie, pobiegła w tamtą stronę i je zaczepiła. Ugięła przednie łapy, merdając ogonem i mrużąc oczy zapraszająco. Zadek był u góry, natomiast jej pysk niemal stykał się z podłożem, wyraźnie patrząc w stronę liska. Szczeknęła przyjaźnie ponawiając zaproszenie do wspólnej zabawy, a następnie skoczyła na dużo mniejsze zwierzę od niej. Nie zamierzała lisa w żaden sposób zranić, tylko po prostu się podrażnić. Widziała, że też był podekscytowany śniegiem, tak samo jak ona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz