zamknij

Obraz 1


Katorpha to tajemnicza kraina, pełna magii i niebezpieczeństwa...





PORANEK | DZIEŃ | ZMIERZCH | NOC
WIOSNA | LATO | PÓŹNA JESIEŃ | ZIMA
BEZCHMURNIE | ZACHMURZENIE | ŚNIEG| BURZA ŚNIEŻNA

Plotkara

Plotka 3

Już wkrótce...

Plotka 2

Już wkrótce...

Plotka 1

Rozpoczęcie nowego roku szkolnego zawsze jest zwiastunem nowych plotek! Mam nadzieję, że wkrótce okażą się tematy godne mojej uwagi. Nie zawiedźcie mnie, świeżaki!
Bądźcie na bieżąco i do zobaczenia już wkrótce! Wasz/a xyz ;*

Plotkara - kody

Informacja

NABÓR OTWARTY
Zgłaszanie swoich blogów tylko w zakładce "współpraca" (Administracja ➔ Współpraca)
Nie wiesz, jak dołączyć i od czego zacząć? Przeczytaj regulamin i pomoc, albo dołącz do naszego DISCORDA! tam odpowiemy na wszystkie nurtujące Cie pytania.

Tablica Ogłoszeń

Akademia Nook of Wolves zaprasza wszystkie magiczne istoty do październikowego naboru.

Strażnicy ostrzegają o obecności Byczorogów Miedzianych w lasach obok stolicy. Prosimy o zachowanie ostrożności.

Biblioteka Miejska zaprasza nowych i starych czytelników!

Sklepy w Taau oraz Everfar padają ofiarą licznych kradzieży, oraz napaści. Policja podejrzewa, że mamy do czynienia ze zorganizowaną grupą przestępczą. Apelujemy o najwyższą ostrożność.

Eventy

ROZPOCZĘCIE ROKU SZKOLNEGO — zapraszamy wszystkich nowych uczniów do zakwaterowania się w swoich pokojach i zwiedzenia akademii.

JESIEŃ NADCHODZI — Everfar zaprasza na święto dzwonków. Dajcie wciągnąć się w wir beztroskiej zabawy. Czeka na was piwo korzenne, ciepłe desery, różne zadania oraz atrakcje.

A oto najlepsze zabawy tegorocznego Święta Dzwonków:

❶ Grupowe polowanie na Byczorogi. ❷ Wesołe Miasteczko nieopodal jarmarku. ❸ Tańce przy muzyce na żywo. ❹ Stragany z pysznym jedzeniem. ❺ Nocne ognisko integracyjne.
By
|
21:04
|
   Rey właściwie ledwo pamiętał, że w ogóle zapisał się do jakiegoś losowania. Nic dziwnego, po przyjeździe do akademii od razu się położył, niemal na śpiąco przeglądając stronę z plotkami. Nie żałował. Właściwie to cieszył się, że już w drugi dzień po dotarciu do szkoły załapał się na randkę, w końcu najlepszy sposób, by kogoś poznać, a jak na razie nie znał prawie nikogo.        W pocągu rozglądał się ciekawsko, być może osóbka, z którą miał się spotkać też tu była? W końcu też musiała się dostać o Taau, pociąg był chyba jedyną drogą. Niestety, nie zauważył nikogo interesującego. Wielka szkoda.
        Po dotarciu do kawiarenki Sylxalim zatrzymał się przed wejściem i przejrzał szybko w szybie, poprawiając starannie zaplecione warkocze, dopiero wtedy był gotowy, by wkroczyć do środka, gdzie jedna z nimf poprowadziła go do pustego jeszcze stolika ze sporą tabliczką “zarezerwowane”. 

        Ekaterina spacerowała po Taau podziwiając widoki o wiele ciekawsze niż te, do których była przyzwyczajona. Rozglądała się w każdą stronę, próbując znaleźć osobę, która przykułaby jej uwagę i była potencjalnym partnerem na randkę. Nie ukrywała zainteresowania całą tą sytuacją i z pewnego rodzaju ekscytacji z tego powodu.
        Dziewczyna wyciągnęła lusterko i przejrzała się po raz ostatni. Jej długie blond włosy wyglądały niczym złote nici na tle sukienki w kolorze butelkowej zieleni. Rękawy miała długie, delikatnie bufiaste. Na jej szyi wisiał złoty naszyjnik z księżycem, a opatulona była białym płaszczem ze sztucznym futrem przy kołnierzu. Postawiła też na delikatny makijaż w postaci cienkiej kreski nad powieką i delikatnego różowego cienia pasującego do ust czarownicy.
        Kiedy poczuła się gotowa, weszła do kawiarenki, rozglądając się z ciekawością. Nie wiedziała, co ją czeka.

        Sylxalim przeglądał spokojnie menu, zastanawiał się już co zamówić, chociaż na samo złożenie zamówienia, wolał poczekać na dzisiejszą partnerkę. Już miał zerkać na zegarek, by sprawdzić, czy nie jest za wcześnie, gdy dostrzegł młodą damę, idącą wraz z kelnerką w stronę stolika. 
        — Ah, witaj — Podniósł się od razu, posyłając dziewczynie ciepły uśmiech. Poprawił zgrabnie marynarkę i odsunął dziewczynie krzesło, jak na dżentelmena przystało. 
        — Jestem Max — rzucił, podając jej dłoń, gdy wrócił już na swoje miejsce. — A panienka?

        Dziewczyna w pierwszej chwili była... w szoku. Przyłapała się na tym, że wpatrywała się w nieznajomego dobrą chwilę przed tym, gdy się odezwał. Musiała przyznać, że... był zachwycający. Inaczej nie mogła tego określić.
        Usiadła na miejscu i kiedy ten zajął swoje, podała mu dłoń i posłała miły uśmiech.
        — Ekaterina Romanowow.  Miło Cię poznać, Max.

        — Ekaterina? — Musiał przyznać, że było to dość ciekawe imię, proste, ale niespotykane, a przynajmniej sam nigdy wcześniej takiego nie słyszał. — Pewnie nie jesteś stąd? Pochodzisz gdzieś z zakamarków Enosii czy… może Ziemi? — Zaciekawił się, nie znał nikogo z tamtego wymiaru.
        Oczekując na odpowiedź, powoli podsunął dziewczynie kartę dań i napoi, by też mogła zdecydować, skoro on już wybrał. Myślał nad wzięciem kawy, wiśniowej lub miętowej, dobrze byłoby też wziąć jakieś ciastko, mógł poszaleć, skoro randka i tak nie była na ich koszt. Po chwili zastanowienia doszedł do wniosku, że weźmie to, co ona. 

        — Jestem z Ziemi — zaśmiała się cicho, widząc zdziwienie malujące się na twarzy chłopaka — A dokładniej z Rosji, z Syberii. Jeśli tam nie byłeś, to straciłeś jedynie to, że nie marzłeś i nie musiałeś brnąć przez wysoki śnieg — dodała, przewracając z rozbawieniem oczami.
        Popatrzyła na kartę i uniosła brwi w cichym zastanowieniu. Studiując kolejne pozycje w karcie, dotarła do upragnionego deseru.
        — Co wybrałeś? Mnie bardzo ciekawi brownie z bitą śmietaną. I herbata miętowa, moja ulubiona.

        — Wiesz, zimy w Enosii też czasami bywają brutalne, ale skoro masz dość śniegu, pewnie spodobałoby ci się West Calmaine, tam zawsze jest ciepło, niektóre pary chyba nawet miały na tyle szczęścia, żeby załapać się tam na randkę. — Sam w sumie wolał kawiarnię, a randki na plaży na pewno by nie chciał… Nie lubił piasku, był szorstki, ostry drażniący… i wszędzie właził. 
        — Myślę nad tą kawą miętową z pianką, a do tego może te kwiatowe naleśniki, ładnie wyglądają na zdjęciu, albo sernik z czekoladą. Smores brzmią jeszcze fajnie, ale to chyba bardziej taka przekąska, niż danie na randkę. 

        — Szczerze, nie lubuję się w plażach. Zresztą nie jestem przyzwyczajona do wysokiej temperatury — wzruszyła ramionami i wpatrywała się chwilę w propozycje, o których mówił Max. Uniosła jedną brew i chwilę się zastanawiała.
        — Ja bym wzięła naleśniki. Wyglądają świetnie, a do tego naleśniki są pyszne. U nas mówią na nie bliny — dodała ciszej i oparła brodę na dłoni z uśmiechem.

        — Bliny? Nie wiem czemu, ale kojarzy mi się to z jakąś instalacją grzewczą — Zaśmiał się cicho — Też jecie je na słodko?
        Chciał spytać o coś jeszcze, jednak akurat do stolika podeszła kelnerka.
        — Co państwo zamówią? — Spytała nieco piskliwym, choć życzliwym głosem. Reynrauth chwycił znów za kartę i zerknął porozumiewawczo na Ekaterinę, po czym odchrząknął.
        — Weźmiemy herbatę miętową, kawę też miętową, brownie, sernik i dwie małe porcje naleśników kwiatowych, z czego jedna bez malin, chociaż… — Znów zerknął na dzisiejszą towarzyszkę — Wolisz z malinami czy bez? 

        — Różnie. Można jej jeść na wiele sposobów — przyznała i spojrzała na uśmiechniętą kelnerkę. Posłała jej delikatny uśmiech, a potem skinęła w podziękowaniu do Maxa.
        — Dla mnie z malinami — odpowiedziała i gdy dziewczyna odeszła skierowała swój wzrok znowu na dzisiejszego towarzysza.
        — Opowiedz coś o sobie — zaproponowała — Co tylko masz ochotę.

        — O sobie? — Wsparł brodę na dłoniach, przymykając oczy, by się zastanowić. Co mógł o sobie powiedzieć? Najlepiej coś ciekawego, wolał zrobić dobre wrażenie, by wygląd nie był jego jedynym atutem.
        — Ah, może tak: Reynrauth Maxwill Sylxalim, 22 Lata, w nook of wolves uczę się od, no cóż, dziś, wybrałem alchemię w sumie z czystej ciekawości, a tak to interesuję się muzyką, nie ma chyba gatunku, którego bym nie lubił, w każdym jest coś interesującego, uwielbiam też naturę, jeszcze, kiedy mieszkałem w Gaku mieliśmy z siostrą maleńki ogródek. Tak z planów na przyszłość myślałem o zostaniu tatuatorem albo jubilerem. — Wziął łyk kawy, którą przyniesiono w trakcie jego monologu. Naprawdę dobra. — A ty? Jakieś plany? Zainteresowania? 

        Słuchała go z ciekawością i co jakiś czas przyłapała się na tym, że zawiesiła wzrok na chłopaku. Wydawał jej się bardzo ciekawy, do tego bardzo sympatyczny. Zresztą fakt, że dotarł niedawno do akademii, podniósł ją na duchu. Sama była uczennicą od niedawna.
        Kiedy skończył mówić, wzięła łyka swojej herbaty i zastanowiła się chwilę.
        — Więc... Jestem Ekaterina Romanowow, jestem młodsza od Ciebie o dwa lata i też dotarłam do Nook od Wolves niedawno. Jestem w klasie alchemików, bo od najmłodszych lat interesowałam się tym tematem przez moją matkę. Jestem czarownicą z Rosji — zaśmiała się krótko — Mam też kota, Lucyfera. Ma białe futro jak śnieg, przez co często chował się na dworze i szukałam go jakiś czas — dodała z uśmiechem.
        — Co do zainteresowań... Lubię od czasu do czasu coś rysować. I jestem wielką fanką książek. Nie mam jeszcze konkretnych planów na przyszłość, ale mam nadzieję, że wkrótce się dowiem. Co do twoich planów... Masz jakieś prace? Chętnie bym zobaczyła, uwielbiam błyskotki — wskazała na swój naszyjnik z księżycem. 

        Po twarzy Maxwilla przebiegł cień uśmiechu. Podniósł niewielki widelec i obrócił go zgrabnie między palcami, po czym wbił w słodkiego naleśnika. Wziął kilka kęsów i znów zerknął na dziewczynę.
        — Wiesz, nie do końca, nie sądziłem, że cię to zainteresuje, ale… Zawsze można coś wymyślić — znów obrócił widelec z parę razy, a gdy tylko zaczął zmieniać kształt, włosy elfa przybrały srebrzysty kolor. Mężczyzna wyciągnął przedmiot w stronę partnerki, teraz już w formie malutkiej, połyskującej, metalowej róży.
        — W sumie skoro rysujesz to może coś w tę stronę? W ludzkim wymiarze może nie, ale tutaj bardzo ceni się sztukę, więc jeśli zostaniesz… Nie widziałem twoich prac, ale myślę, że byłabyś świetną artystką. 

        Dziewczyna wpatrywała się w chwilę w przedmiot, który stworzył. Ta mała róża wyglądała według niej przepięknie. Uśmiechnęła się pod nosem, już prawie ignorując swoje w połowie zjedzone Brownie i szepnęła zaklęcie. Róża stworzona przez Maxa zmieniła kolor na złoto.
        — Tak Ci bardziej pasuje — puściła mu oczko, zwracając wcześniej wzrok na swojego rozmówcę.        
        — Twoje włosy zmieniają kolor, gdy używasz magii? — uniosła jedną brew.

        Posłał dziewczynie ciepły uśmiech, pozostawiając różyczkę tuż przy jej talerzyku. Miał nadzieję, że pracownicy kawiarni, nie zauważą, że widelec gdzieś im się zapodział. Szybko zrozumiał też, że nie ma już jak dokończyć swoich naleśników, więc urwał ostrożnie kawałek i dyskretnie wsunął go sobie do ust. 
        — Włosy? Ah, zauważyłaś. To nic takiego, u elfów z innymi mocami wygląda to bardziej spektakularnie. — Wzruszył lekko ramionami. — Podczas niektórych świąt i obrzędów, Gaku mieniło się wszystkimi kolorami tęczy przez tę przypadłość. — uśmiechnął się słabo. 
        Spoglądał na Ekaterinę jeszcze przez chwilę. Cała ta jej zalotność była całkiem urocza, chociaż zastanawiał się, czy daliby wyjść poza strefę czysto przyjacielska. 

        Wzięła różyczkę do ręki i obracała ją w palcach. Naprawdę była śliczna. Miała nadzieję, że kawiarnia nie obraził się, jeśli ją sobie zatrzyma.
        Widząc, że chłopak pozbawił się widelca, podała mu swój.
        — Ja jem łyżeczką, więc weź mój — powiedziała, próbując kęs swojego Brownie.
        — To musi być niesamowite. Moje niestety tak nie potrafią — zaśmiała się krótko, poprawiając włosy za ucho.
        — Może się przejdziemy po zjedzeniu? — spytała niby od niechcenia. W duchu miała jednak nadzieję, że się zgodzi. Chciała go jeszcze bardziej poznać.

        — Dziękuję — Sylxalim wziął widelec, muskając przy tym nieświadomie dłoń dziewczyny.  Wziął kolejne parę kęsów naleśników, okazały się naprawdę pyszne, ale i przy okazji strasznie syte, przez co sernik musiał poczekać. 
        — Niesamowite? Święta, tak, ale sam fakt, że włosy się zmieniają…  Kwestia przyzwyczajenia. Oszczędzam na farbie, ale to w sumie nic niezwykłego, zresztą… twoje są całkiem ładne, pasują ci takie, jakie są. — Upił kawy i dokończył swoje naleśniki. 
        — Pewnie, możemy się jeszcze przejść, chociaż jest strasznie zimno, więc moglibyśmy przespacerować się od razu na dworzec i wrócić razem do akademika. 

        Dziewczynę przeszedł lekki dreszcz, jednak powstrzymała się przed widoczną reakcją. Cudem.
        Sama skończyła swoje Brownie już jakiś czas temu, a teraz popijała herbatę. Była pyszna i ciepła.
        Słysząc komplement od chłopaka, uśmiechnęła się nieznacznie i poprawiła kosmyk włosów. Znowu.
        — Dziękuję — wydusiła i rozejrzała się po kawiarence. Zamyśliła się chwilę, wzięła kolejnego łyka herbaty i pokiwała głową.
        — Myślę, że to dobry pomysł. Poza tym razem raźniej — dodała.

        Na chwilę zapadła między nimi cisza, Rey miał wrażenie, że zrobiło się nieco niezręcznie, w dodatku reakcje dziewczyny też wydawały mu się coraz bardziej… dziwne. Bał się trochę, że ta zbyt szybko się zauroczy, albo i nawet już zdążyła to zrobić, on sam traktował ją na razie jedynie jako koleżankę. 

       Chłopak dokończył swoją kawę i zjadł nieco na siłę kawałek ciasta, nawet jeśli czuł się za bardzo napchany, chciał mieć okazję, by chociaż spróbować. 
        — Czyli będziemy powoli się zbierać? — Spytał, odsuwając talerz od siebie.

        — Pewnie — pokiwała głową i powoli wstała od stołu. Ubrała bez pośpiechu płaszcz, szalik i czapkę zostawiając wcześniej na stole drobny napiwek.
        — Chodźmy — powiedziała, gdy zobaczyła, że Max już również jest gotowy.

        Rey opakował się w kurtkę niemal natychmiastowo, owinął się szczelnie szalikiem i naciągnął kaptur na głowę, a i tak jego elfie uszy zaczęły drżeć, gdy tylko wyszli, przez co cały kaptur się rozdygotał. Miał tylko nadzieję, że szybko uda im się dotrzeć na stację i że nie będą musieli czekać zbyt długo na pociąg.
        Zerknął przelotnie na dziewczynę. Jej pewnie to nie przeszkadza, skoro wychowała się w takich warunkach.

        Szli przez miasto w kierunku dworca. Dziewczynie bardzo podobało się tutaj, mimo że było dość chłodno. Była przyzwyczajona do takiej temperatury, jednak widziała, że towarzyszący jej chłopak wręcz drży na całym ciele. Przystanęła na chwilę.
        — Cały się trzęsiesz — mruknęła. Na chwilę zamknęła oczy i machnęła dłońmi kilkakrotnie, aż w jej dłoni nie pojawiła się mała kula emanująca ciepłem.
        — Podaj dłoń — wyciągnęła rękę w jego stronę — Spokojnie, nie oparzy Cię.

        Gdzieś w oddali było już słychać nadjeżdżający pociąg, na szczęście nie ten, na który właśnie szli, nie musieli się więc zbytnio spieszyć.
        Rey spoglądał przez chwilę na kulę, po czym przybliżył ją nieco do twarzy, powstrzymując się, by nie wetknąć w nią nosa. To właśnie w twarz było mu najzimniej i te nieszczęsne rozdygotane uszy.
        — W sumie... jak to działa? Jesteś w stanie formować tę materię?

        Ruszyła powoli, a kula zaczęła ruszać się razem z nimi. Dziewczyna chwilę zastanowiła się, jakby nie wiedząc do końca co powiedzieć.
        — Powiedzmy. Zaklęcie nie jest trwałe, ale pomaga się chociaż trochę rozgrzać. To bardziej... Chwilowe rozwiązanie. Nie wymaga też wielkiego skupienia, żeby je utrzymać, w przeciwieństwie do wielu innych. Trudno to wytłumaczyć — zaśmiała się lekko zawstydzona. Poprawiła też swój szalik, dając go pod prawie sam nos.
        — Lepiej Ci? — spytała po chwili.

        — Tak, trochę tak — uśmiechnął się lekko, oczywiście kłamiąc. Dotarli w końcu do niedawno odnowionej stacji, chociaż nawet pomimo remontu, wieczorami schodziły się tu przeróżne podejrzane typy.  Rey wsunął rękę do kieszeni kurtki i tak na wszelki wypadek zacisnął palce na swoim nożu. 
        — Pociąg powinien być za jakąś chwilkę, usiądziemy? — wskazał na ławkę ustawioną tuż przy grzejniku.

        — Pewnie — pokiwała głową i ruszyła w wyznaczonym przez chłopaka kierunku. Mimo wszystko czuła się tu nieswojo. Kręciły się tu dziwne osoby...
        — Też masz dziwne wrażenie, że nas obserwują? — mruknęła.

        Mężczyzna rozejrzał się uważnie, mrużąc nieco oczy.  Faktycznie, pijaczek siedzący gdzieś pod ścianą, gapił się na nich, jak gdyby próbował prześwietlić ich kieszenie, tak samo, jak jakiś młodzieniaszek popalający skręta nieznanego pochodzenia i jeszcze kilku niezbyt przyjemnych gości.
        — Nie przejmuj się, to tylko pięć minut — rzucił łagodnie, obejmując ją lekko silnym ramieniem. Drugą ręką wysunął nóż z kieszeni, gotów by się bronić. — nie myśl o nich po prostu.

        Obejrzała się na te osoby, a potem przeniosła wzrok na swojego rozmówcę.
        — Może masz rację i nie ma co się bać — westchnęła i zbliżyła się trochę do chłopaka — Dzięki — powiedziała ciszej.

        Rey zerknął na dziewczynę nieco skonsternowany. Nie powiedział, że nie ma czego się bać, zagrożenie było oczywiste, mówił tylko, że nie musi się nim przejmować. 
        —Jasne, nie ma za co. — Mruknął, zerkając na otaczających ich mężczyzn. Jeden z nich obracał czymś w dłoni, Sylxalim obawiał się, że mogła być to broń. Nawet jeśli był to tylko niewielki scyzoryk, musiał on oznaczać, że naćpany studenciak zamierzał ich zaatakować.

        — Nóż może na niewiele się zdać, jeśli jest ich dwójka lub więcej — szepnęła do chłopaka widząc, że wciąż trzyma dłoń w kieszeni. Mimo że uśmiechnęła się pocieszająco, czuła niewielki strach. Westchnęła cicho i podniosła niby przypadkiem wzrok.
        — Dwóch czeka jeszcze u góry. Kieszonkowcy — mruknęła znowu spoglądając na Maxa — Co robimy?

        — Nie doceniasz mnie — uśmiechnął się mimowolnie — chociaż fakt, lepiej nie ryzykować. — Zastanowił się. 
        — Chodź — podniósł się powoli i wyciągnął do niej dłoń — na peronie powinno być bezpieczniej, pociąg i tak zaraz będzie. — szepnął jej do ucha.

        — Trochę żałuję. Mogło być ciekawie — uśmiechnęła się szerzej i wstała łapiąc chłopaka za dłoń. Musiała przyznać, że ma je całkiem ciepłe. Na pewno cieplejsze niż jej własne.
        — Zaklepuję miejsce przy oknie — dodała poważnym tonem.

        Ruszyli z wolna w stronę wyjścia. Chłopak zsunął powoli kaptur i nadstawił uszy, by być w gotowości. 
        — W porządku, mi to obojętne — Wzruszył lekko ramionami i ostatni raz omiótł pomieszczenie wzrokiem. 
        Mieli już wychodzić, gdy usłyszał kroki. Ponownie objął dziewczynę, by móc ją dyskretnie osłonić, a sam wymierzył cios z łokcia, prosto w jak się okazało, twarz chuligana.

        Dziewczyna skrzywiła się, słysząc dźwięk uderzenia łokcia w twarz chuligana.  Mimo wszystko nie było to przyjemne, nawet jeśli tamten chciał ich okraść. Sama skierowała dłoń w kierunku swojej torebki i złapała mały woreczek w środku. Gdy podbiegł w ich kierunku drugi mężczyzna, szybko otworzyła worek, wysypała na dłoń odrobinę złotego proszku i dmuchnęła w twarz pijaczka.
        — Biegniemy — mruknęła i pociągnęła chłopaka za sobą.

        Para popędziła przed siebie, już po chwili wbiegając do podziemnego przejścia, gdzie znów ktoś czaił się w mroku. Na szczęście pijaczek nie był w stanie nawet się podnieść, nie wspominając już o atakowaniu. 
        — Peron czwarty — szepnął pośpiesznie, skręcając w stronę odpowiedniego przejścia.

        — Szybko — mruknęła i popędzili w kierunku wyznaczonego peronu. Jako że pociąg już tam był, dziewczyna wskoczyła do środka i opadła na pierwsze wolne miejsce. Westchnęła ciężko i próbowała opanować oddech.
        — To było... Szalone — mruknęła, opierając się plecami o wygodne siedzenie.
        — Jesteś cały? — dodała po chwili.

        Rey osunął się na wygodne siedzenie i zerknął na towarzyszkę, po czym na chwilę przeniósł wzrok na okno obserwując odpływająca już powoli stację.
        — Ah jak najbardziej, a ty? — Jego spojrzenie zatrzymało się znów na dziewczynie. Miał nadzieje, że nie połamała sobie nóg. Teraz gdy usiedli pewnie poczują zmęczenie bardziej, niż gdy byli jeszcze w biegu. Chłopak rozluźnił się i oparł o siedzenie, przymykając oczy. 
        — Wiesz... dzięki za pomoc — uśmiechnął się lekko, bardziej z grzeczności niż z faktycznego poczucia wyratowania, chociaż trochę mu zaimponowała swoją postawą.

        — Jest w porządku — potaknęła i zaczęła zdejmować swój szalik i czapkę, czując gorąco wokół. W pociągu było naprawdę ciepło.
        Usiadła wygodnie i patrzyła chwilę przez okno w milczeniu, dopóki chłopak się nie odezwał.
        — Nie ma sprawy. Poza tym to ty nas uratowałeś — uśmiechnęła się pod nosem, kierując swój wzrok na rozmówcę — Przynajmniej będzie co wspominać — dodała z cichym śmiechem.

        Przez chwilę Rey zastanawiał się nad założeniem słuchawek, nie lubił podróżować bez muzyki, ale wątpił, by Ekaterina lubiła taki rodzaj muzyki. Nie wyglądała za bardzo na fankę ostrzejszego rocka. 
        Reszta podróży upłynęła już całkiem spokojnie, chłopak zdążył nawet na chwilkę przysnąć i na całe szczęście porządnie się zagrzać. Po przebudzeniu przetarł oczy i zerknął na dziewczynę, upewniając się, że dalej tu siedzi. 
        — Daleko jesteśmy? — wyjrzał za okno i zmrużył oczy — Ah, zaraz będziemy na miejscu.

        — Całkiem blisko — powiedziała, odkładając książkę, która właśnie czytała, do torebki. Popatrzyła na chłopaka i sama ziewnęła cicho.
        — Dobrze się spało? — spytała z delikatnym uśmiechem, ubierając szalik.

        — Faktycznie, zaraz chyba wysiadamy — przeciągnął się jeszcze, po czym naciągnął kaptur na głowę, szykując się do wysiadki. 
        — Całkiem dobrze — przyznał. Zawsze śpi się dobrze, gdy nie ma koszmarów, a dla Reya to akurat rzadkość. — dziękuję. 

        Powoli wstał i ruszył do wyjścia, upewniając się, czy dziewczyna poszła za nim. Droga zajmie im jeszcze z parę minut, ale wolał być już gotowy. Pociąg zatrzymał się z mocnym szarpnięciem, przez co mężczyzna stracił równowagę o mało nie upadając na Ekaterinę. W ostatniej chwili podparł się o ściankę, przypierając dziewczynę do niej, ich twarze dzieliło ledwo parę centymetrów. 
        — Ah, wybacz — natychmiast się odsunął i wysiadł z pociągu.

        — Nie ma problemu — powiedziała cicho Ekaterina i zamrugała kilkakrotnie, gdy ten odsunął się od niej i wyszedł z pociągu. Stała dosłownie kilka sekund, czując delikatny ucisk w żołądku i mają nadzieję, że nie rumieni się jak głupia nastolatka. Opatuliła się szalikiem wokół szyi i po odzyskaniu kontroli nad sobą wyszła z pojazdu.
        Poprawiła swój płaszczyk i dogoniła Reya.
        — Więc... jakie masz plany, jak wrócisz? — zagadnęła, żeby przerwać niezręczną ciszę.

        — Jak wrócę? Do akademika w sensie? — Ruszyli przez las — Cóż, pójdę pewnie jeszcze pospać, późno już. 
        Wysunął telefon z kieszeni wy oświetlić im trochę drogę. 
        — A ty? Masz jakieś ambitne plany, czy też po odpoczywasz?

        Rozglądała się ostrożnie i szła kawałek za nim.
        — Mam zamiar trochę poczytać. I wypić herbatę na sen. Mam z nim problemy od jakiegoś czasu — złapała go ostrożnie za ramię.

        Rey złapał dziewczynę pod ramię, by ta się nie przewróciła. Szli tak całą drogę, przy akompaniamencie szelestów liści i głuchego wycia ze strony lasu. Na szczęście nic ich już nie atakowało. Mężczyzna postanowił podprowadzić ją do akademika, więc puścił ją dopiero przy wejściu do damskiego skrzydła.

        — Dzięki — powiedziała, gdy tylko zatrzymali się przy wejściu do damskiej części budynku. Odsunęła się powoli i skinęła na chłopaka.
        — Było ciekawie, nie powiem — dodała ze szczerym uśmiechem i podała mu dłoń.

        — Tak — Przyznał, kiwając głową i uścisnął lekko dłoń dziewczyny i pożegnał ją słabym uśmiechem. 
        — To do zobaczenia — rzucił na odchodne. Są w jednej klasie, więc bez wątpienia jeszcze się zobaczą, chociaż na randkę chyba już by się nie zdecydował. Ruszył z wolna korytarzem, a po powrocie od razu padł na łóżko.
        Myślami wciąż wracał do randki, tworząc w głowie coś na kształt podsumowania czy nawet raportu. Ekaterina może i była miła, nawet całkiem ładna, ale to właściwie tyle. Nieszczególnie wiedział, o czym właściwie z nią rozmawiać, nie poczuł też żadnej chemii pomiędzy nimi. Było po prostu miło, ale tak naprawdę miał opory, by to skromne spotkanko określać jako randkę.

        — Do zobaczenia — odpowiedziała, ruszając w swoją stronę. Gdy tylko dotarła do swojego pokoju, przebrała się w piżamę i z ciepłą herbatą weszła do łóżka. Dopiero teraz poczuła lekkie zmęczenie po tym całym szalonym dniu. Uśmiechnęła się jednak pod nosem. Musiała przyznać, że było ciekawie, a sam chłopak wydawał się sympatyczny. Poza tym była to pierwsza jej znajomość w nowym miejscu. Jako że byli w jednej klasie uznała, że pewnie wkrótce się spotkają. Może też się zaprzyjaźnią? 
        Oparła się wygodnie o poduszki i pogłaskała leżącego obok niej Lucyfera. Chwilę później zasnęła, a kolejny dzień był już przed nią.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obraz stopka

Obraz stopka
design by Rinne Lasair