NamGi był w podobnej sytuacji, co ona. Od dzieciństwa mieli styczność z walką i jej odpowiednimi technikami, więc logicznym było, że w szkole niczego nowego raczej się nie dowiedzą. Rozumiała jego podejście do tej sprawy. Zaskoczyło ją wyznanie, nie spodziewała się, że Azjata chciał uczęszczać do klasy alchemicznej, nie podejrzewała go o to.
— Przepisałam się z powodu problemów zdrowotnych i pory roku. Do dość zabójcza kombinacja dla mnie, gady są bardzo delikatne. — Starła się trzymać przy jego boku, jednakże, chód ludzki nie był zbyt szybki, więc Jelly pełzła łagodnie, spokojnie.
Wiedziała, że wyglądała okropnie, ale dopiero stwierdzenie NamGiego przypomniało jej, że ludzie też to widzą i mogą zwracać na nią uwagę. Uśmiechnęła się blado, unikając wzroku chłopaka. Powinna mu powiedzieć? Jak tak, to w jaki sposób? "Weź, NamGi słuchaj, bo generalnie wypiłam eliksir, który zmienia mnie, co noc w człowieka, bo chciałam, żeby ktoś się mną zainteresował i zwrócił na mnie uwagę w inny sposób, zakochał się we mnie?", nie, nie powinna tego mówić. Ośmieszyłaby się w jego oczach, nic innego, a jeszcze tego jej brakowało.
— Dzieje..., ale to chyba zbyt skomplikowane, by tak po prostu powiedzieć — rzuciła nieśmiało, plując sobie w brodę, że w ogóle to zrobiła.
Ożywił się nieco, na wzmiankę o Rowenie, ale nagle zmarkotniał. Jelly nie wiedziała kim jest James, równie dobrze mógł być bratem dziewczyny, ale w tonie NamGiego i zachowaniu wyczuła zazdrość. Poza tym, nie miał z nią kontaktu, więc musiał się martwić. Jelly nie miała osoby, na której mogłoby jej zależeć, martwiła się jedynie o prababcię, ale z nią skontaktować się nie mogła, w końcu była wielkim wężem.
— A telefon? Nie spróbowałeś do niej zadzwonić lub napisać? Dziwne, że zniknęła bez słowa — rzuciła, podpierając podbródek dłonią. — Jeśli ten James jest jej bliski, to z pewnością troszczą się o swoje bezpieczeństwo wzajemnie, więc z pewnością wróci cała i zdrowa. — Próbowała pocieszyć NamGiego, ale miała wrażenie, że ten robi się coraz bardziej humorzasty. — Oh... chyba że, martwisz się czymś innym, ale też wątpię, jeśli dobrze zakładam, co masz na myśli.
Serpentyna wyciągnęła pyszczek w stronę chłopaka i trąciła go łagodnie, jakby chciała dodać otuchy.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz