NamGi zerknął na Jelly, ściągając brwi. Wyglądało na to, że nie tylko on miał problemy, z którymi musiał się borykać. Azjata pokiwał głową i zdobył się na cienisty, choć szczery i wyrozumiały uśmiech - chyba najszczerszy, jakim ostatnio w ogóle zdarzyło mu się uśmiechnąć.
— Rozumiem — odparł i ponownie zerknął na swoje buty. — Jakbyś kiedyś chciała pogadać, to mój numer chyba już masz. Możesz dzwonić, ostatnio i tak nie bywam zajęty — dodał pokrzepiająco, myśląc, że może właśnie najlepiej byłoby, jakby któregoś razu oboje wyrzucili z siebie swoje problemy.
Ostatecznie spacer w drodze na zajęcia nie był najbardziej sprzyjającymi okolicznościami.
Ostatecznie spacer w drodze na zajęcia nie był najbardziej sprzyjającymi okolicznościami.
— Wiesz — zaśmiał się słabo. — Gdyby Rowena miała telefon, może faktycznie próbowałbym dzwonić, ale nie ma. A telepatycznie, niestety, się z nią nie połączę. Po prostu mam nadzieję, że przynajmniej jeszcze żyje — dodał i podrapał swoją pierś. Faktycznie, trochę było mu przykro, że Rowena zniknęła tak bez słowa, ale z drugiej strony nie chciał tego jakkolwiek okazywać.
— Tak, chyba jest jej bliski — mruknął z przekąsem, choć bez zazdrości.
— Jedziesz w takim razie na zimowisko? Podobno szkoła coś organizuje — uśmiechnął się lekko, ponownie przegłaskując zielonego węża.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz