NamGi uśmiechnął się ponuro i drapiąc swój policzek, westchnął. Właściwie to nigdy nie chciał iść do klasy łowców — bo i po co? Problem był taki, że nie dostał wyboru; zanim ojciec wysłał go do akademii na dalsze szkolenie, sam zadecydował, że Dong nie może zaprzepaścić swojego talentu i musi go dalej pielęgnować. Gdyby jednak NamGi miał sam wybierać, bardziej ciekawiła go albo alchemia, albo jeździectwo.
— Nudzi mnie. Całe życie szkoliłem się na łowce. Nie sądzę, że poziom tutejszych nauczycieli jest zły, ale raczej nie nauczą mnie niczego nowego — wyjaśnił, powoli sunąc korytarzem w stronę klas, gdzie Fausta zawsze odbywała zajęcia. — Zanim jeszcze się tutaj zapisałem, bardzo chciałem iść do klasy alchemicznej. Wydaje się ... Ciekawa — odpowiedział, patrząc na umorusaną błotem podłogę. — A ty? Czemu się przepisałaś? I czemu proekologia? — zagaił.
Na Jelly zerknął dopiero kiedy wspomniała o swoim złym samopoczuciu. Faktycznie, wyglądała nie najlepiej i mógłby przysiąc, że kiedy widział ją ostatni raz, zachowywała się bardziej ... Żywo.
No, w każdym razie była natarczywa i nie traciła wigoru.
— Tak, to widać. Fatalnie też wyglądasz — podsumował. — Coś się dzieje? — ściągnął brwi.
I dopiero pytanie o Rowenę znów przypomniało mu o jednym z wieku źródeł jego zmartwień. NamGi westchnął ciężko i odwrócił głowę w stronę jednego z wieku okien, zerkając na zaśnieżony pejzaż lasu malujący się gdzieś w oddali.
— Też chciałbym wiedzieć — odparł ciężko. — Nie widzieliśmy się ostatnio. Od trzech, albo czterech dni. W ogóle, gdzieś ją wywiało. Jamesa zresztą tak samo — dodał, nie bardzo przejmując się, że Jelly nie miała pojęcia, kim w ogóle jest James.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz