NamGi miał ciepłe, delikatne dłonie, kojące. Ciało Jelly, zaczynało przejawiać pierwsze problemy z conocnymi przemianami, czyniąc się niezwykle wrażliwym i delikatnym, jednak ciepłe dłonie koiły ból. W pewien sposób, NamGi kojarzył się jej z matą grzewczą lub żarówką w terrarium.
Wydawał się niewyspany, bledszy niż zwykle, zapewne żyjący w stresie, o tym przynajmniej świadczyły wory pod oczami. Też przeżywał odejście brata? Samotność? W końcu byli nierozłączni. Wydawał się równie nie nieuważny i zdekoncentrowany, co meduza. Widocznie nie tylko ona nie przesypiała nocy. Odwzajemniła uśmiech, a węże na jej głowie wyciągnęły łebki do Azjaty, badając go uważnie. Jelly dyskretnie wysunęła język, po czym poczuła lekki zapach i posmak medykamentów, śmierci, był w szpitalu? Coś mu dolegało? A może komuś bliskiemu? A co jeśli ktoś w szpitalu się wygadał, przecież widzieli jej dziwne zachowania. Poza tym, NamGi zwykle dbał o swoją aparycję, jednakże teraz, prezentował się dość niewyjściowo.
— Wszystko w porządku? — spytała, posyłając mu troskliwy uśmiech. — Nie wyglądasz najlepiej, właściwie to fatalnie. — Postawiła na szczerość.
Podpełzła bliżej ściany i oparła się o nią zmęczona.
— Szukam proekologów, próbuję się dostać na zajęcia — westchnęła głośno. — Postanowiłam się przepisać.
Nie powinna dopytywać, to było niegrzeczne z jej strony. Zignorowała zaczepki Serpentyny, która radziła, by przejść do bardziej bezpośredniej i otwartej konwersacji, by pomóc Dongowi. Po co, skoro sama nie mogła rozwiązać własnych problemów? W obecnym stanie nie chciała się nikomu narzucać.
— Jadłeś już coś? Lub chociaż wyspałeś się?
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz