Dziewczyna była trochę zagubiona w tej rozmowie. Z jednej strony sztywne podejście Alderta i to, jak uparcie stał przy swoim ogromnie ją irytowało, a z drugiej w pewien sposób go za to podziwiała. Wydawało jej się, że jemu naprawdę pasowało takie życie. Miała tutaj na myśli stałość i ograniczenie własnych działań. Niewiele osób akceptowało swoją własną sytuację w tak dużym stopniu, jak ten mężczyzna. Jednocześnie czuła współczucie względem niego i przyłapywała się na tym, że miała ochotę okazać mu wsparcie i zrozumienie, jakby przytrafiło mu się coś złego. Nie rozumiała tego, zważywszy na to, że doskonale widziała, iż nie przeszkadzało mu to, na czym stał. Nie mogła też oceniać w żaden sposób czy było to coś, co faktycznie mogło wystarczyć, czy wręcz przeciwnie. W końcu nie wiedziała na czym stał. Najgorsze w tym wszystkim było to, że strasznie ją to interesowało, mimo że z jakichś względów wiedziała, że wcale nie powinno.
Ugh. To było dla niej strasznie irytujące.
- Ale… - już nie zdołała dokończyć swojej myśli. Aldert odprowadził ją do pokoju i stanowczo zakomunikował, że powinna się w nim znaleźć jak najszybciej. Być może tak było lepiej, bo przynajmniej przed następnym spotkaniem miała kilkanaście godzin, w których mogła zebrać swoje chaotyczne myśli w coś, co mogłoby go przekonać do eksperymentu. Nie wiedziała, co prawda, jak miałaby to zrobić, ale znała samą siebie. Zawsze podejmowała wyzwania, a Aldert właśnie tak owym się dla niej wydawał. Kiwnęła więc głową na pożegnanie i zaszyła się w pokoju, ponownie wskakując pod kołdrę. Niestety, już nie była w stanie zasnąć, bo jej myśli wciąż krążyły wokół tego biednego, w jej odczuciu, mężczyzny. Musiała przyznać, że to było naprawdę niecodzienne spotkanie i szczerze mówiąc, bardzo interesujące. Różnica w jego spojrzeniu na świat, a jej, sprawiła że dziewczyna chciała brnąć dalej. Być może będzie go przy tym dosyć mocno irytowała, ale zamierzała chociaż spróbować pokazać mu inną stronę.
***
Tym razem nie zamierzała opuszczać zajęć. Chociaż lekcje zdecydowanie nie były jej ulubioną częścią dnia, nadal była uczennicą i teraz tym bardziej nie chciała zostać wydalona. Pomimo tego, że zdecydowanie wolałaby dalej spać, podniosła się z łóżka i pierwsze co zauważyła, to marynarka Alderta zawieszona na krześle przy biurku. Powinna mu ją oddać, ale z jakiegoś powodu wcale nie chciała tego robić. Zawiesiła ją więc w szafie na wieszaku. Wyciągnęła kremowy sweterek z wzorami i dżinsy z podwiniętymi nogawkami, które ubrała po krótkim prysznicu. Wsunęła nogi w adidasy, by następnie wyjść. Łapiąc jednak za klamkę coś jej zaświtało. Nie wiedziała, w jaki sposób powinna zwrócić na siebie uwagę Alderta i gdzie w ogóle go szukać. Nie pytała go, do której klasy chodził, a wypadało oddać mu jego własność, chociaż może zapomniał? Hmm… Pokręciła przecząco głową i wyszła, zostawiając odzienie w szafie. Wypadało je uprać, skoro miała je na sobie. Tu wcale nie chodziło o to, że nadal czuła z materiału zapach Alderta, który szczególnie jej się spodobał. WCALE. Następnie pobiegła na stołówce po jakąś kanapkę i skierowała się do sali na zajęcia.
Osób, czekających na lekcję języków starożytnych i obcych nie było wiele. Co zdziwiło i może trochę zaniepokoiło Ateę to brak Roweny, ale z drugiej strony zdążyła już zauważyć, że ta kobieta chodziła własnymi drogami. Trochę jak kot, co w zasadzie śmieszyło Beamont. W każdym razie wilczyca wdała się więc w dyskusję z jakąś uczennicą, której do tej pory nie znała, dopóki drzwi sali się nie zamknęły. Ich trzaśnięcie oznaczało przybycie nauczyciela, na którego wszyscy automatycznie spojrzeli.
…
Po sali rozległ się głośny kaszel Atei, która zakrztusiła się wodą, widząc kim on był. Aldert wszedł do pomieszczenia, trzymając w rękach książki. Pewnym krokiem pokonał te kilka metrów, zbliżając się do biurka i nie przejawiając przy tym żadnych emocji. Dziewczynie mimowolnie śmignęły przed oczami wspomnienia z poprzedniej nocy, jej… wygląd, ta cienka piżama i przede wszystkim… te wszystkie myśli oraz emocje, które wtedy nią wstrząsały. Zwłaszcza w tamtym jednym momencie, w którym nieświadomie przeklnęła. Soczysta czerwień ozdobiła jej policzki, kiedy jak sparaliżowana patrzyła prosto na niego, dopóki speszona nie spuściła wzroku. I jak ona teraz miała oddać mu marynarkę? JEGO MARYNARKĘ?! Przecież to był NAUCZYCIEL!
Zdecydowanie wolała tego nie wiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz