By
Afuś
|
22:35
|
Ven Viperios, zamroczony alkoholem poczłapał leniwie do łazienki na korytarzu. Nie wiedział dokładnie, dlaczego postanowił iść załatwić potrzebę na zewnątrz pokoju, ale po chwili namysłu doszedł do wniosku, że nie chciał zakłócać snu Khalidowi. Poza tym, bał się, że dostanie od muskularnego Araba w mordę, czego by nie chciał.
Tak więc, Ven Viperios człapał leniwie do łazienki w męskim skrzydle. Wszedł do środka, podszedł do pisuaru z boku, jak najdalej wejścia, po czym opuścił spodnie i ujął swój mniejszy ogonek, by sobie ulżyć. Półprzymknięte oczy zdawały się sugerować, że śpi. Ziewnął i przetarł zaspane oczy, by po chwili spojrzeć w bok i ujrzeć… samego siebie, stojącego w piżamie, noga w nogę. Ten drugi Ven miał na nosie druciane okulary i wydawał się nieco zdrowszym.
— Co do chuja? — wypowiedzieli równocześnie, przekrzywiając głowy.
Ich spojrzenia powędrowały na trzymane w dłoniach penisy, po chwili, zerkneli na ten sąsiada, dochodząc do wniosku, że i w tym miejscu niespecjalnie się różnią. Strząsneli, po czym każdy naciągnął spodnie na zad i poszedł umyć ręce. Stanęli przed sobą. Machnęli ręką, równocześnie. Niemalże.
— Och boże, nie powinienem pić czegokolwiek od Clementa — sapnął Ven, przypominając sobie miły wieczór z Haną, och Hana....
Drugi przekrzywił głowę i skrzyżował ręce na piersi. Gwizdnął cicho, obserwując zmarnowanego bazyliszka.
— Och boże, — zaczął, przedrzeźniając pierwszego. — Nie powinienem brać tylu znaczków.
Stali naprzeciw siebie w opustoszałej łazience, samotni. Vaherem wyciągnął rękę w kierunku nieznajomego.
— Jestem Vaherem Viperios, możesz mówić mi Vahu, nie wiedziałem, że mam sobowtóra.
Ven przyjął dłoń i potrząsnął nią lekko, wciąż zamroczony.
— Ven Viperios, po prostu Ven, też nie wiedziałem, że mam sobowtóra.
Chwilę zajęło im przetworzenie informacji, która do nich dotarła.
— Jakie nazwisko? — spytał Vaherem, patrząc podejrzliwie na drugiego bazyliszka.
— Ee… Viperios? — rzucił niepewnie Ven, wzruszając ramionami.
Vaherem żachnął.
— Nosimy to samo nazwisko i twarz, jak duża szansa jest na to, że jesteśmy braćmi.
Ven wodził wzrokiem po ścianie. Był pijany, chciało mu się spać. Doszedł do wniosku, że to część snu i po prostu zmoczył łóżko. Vahu próbował skupić się na Venie, on odbierał cały świat inaczej, zmysły szalały, syntezja, a to co widział… Jeden pijany, drugi naćpany.
— Jesteś wytworem mojej wyobraźni — prychnął Vaherem dumnie.
— Tak — przytaknął tamten.
Chwile jeszcze się obserwowali, po czym się rozeszli. Każdy do swojego pokoju.
Tak więc, Ven Viperios człapał leniwie do łazienki w męskim skrzydle. Wszedł do środka, podszedł do pisuaru z boku, jak najdalej wejścia, po czym opuścił spodnie i ujął swój mniejszy ogonek, by sobie ulżyć. Półprzymknięte oczy zdawały się sugerować, że śpi. Ziewnął i przetarł zaspane oczy, by po chwili spojrzeć w bok i ujrzeć… samego siebie, stojącego w piżamie, noga w nogę. Ten drugi Ven miał na nosie druciane okulary i wydawał się nieco zdrowszym.
— Co do chuja? — wypowiedzieli równocześnie, przekrzywiając głowy.
Ich spojrzenia powędrowały na trzymane w dłoniach penisy, po chwili, zerkneli na ten sąsiada, dochodząc do wniosku, że i w tym miejscu niespecjalnie się różnią. Strząsneli, po czym każdy naciągnął spodnie na zad i poszedł umyć ręce. Stanęli przed sobą. Machnęli ręką, równocześnie. Niemalże.
— Och boże, nie powinienem pić czegokolwiek od Clementa — sapnął Ven, przypominając sobie miły wieczór z Haną, och Hana....
Drugi przekrzywił głowę i skrzyżował ręce na piersi. Gwizdnął cicho, obserwując zmarnowanego bazyliszka.
— Och boże, — zaczął, przedrzeźniając pierwszego. — Nie powinienem brać tylu znaczków.
Stali naprzeciw siebie w opustoszałej łazience, samotni. Vaherem wyciągnął rękę w kierunku nieznajomego.
— Jestem Vaherem Viperios, możesz mówić mi Vahu, nie wiedziałem, że mam sobowtóra.
Ven przyjął dłoń i potrząsnął nią lekko, wciąż zamroczony.
— Ven Viperios, po prostu Ven, też nie wiedziałem, że mam sobowtóra.
Chwilę zajęło im przetworzenie informacji, która do nich dotarła.
— Jakie nazwisko? — spytał Vaherem, patrząc podejrzliwie na drugiego bazyliszka.
— Ee… Viperios? — rzucił niepewnie Ven, wzruszając ramionami.
Vaherem żachnął.
— Nosimy to samo nazwisko i twarz, jak duża szansa jest na to, że jesteśmy braćmi.
Ven wodził wzrokiem po ścianie. Był pijany, chciało mu się spać. Doszedł do wniosku, że to część snu i po prostu zmoczył łóżko. Vahu próbował skupić się na Venie, on odbierał cały świat inaczej, zmysły szalały, syntezja, a to co widział… Jeden pijany, drugi naćpany.
— Jesteś wytworem mojej wyobraźni — prychnął Vaherem dumnie.
— Tak — przytaknął tamten.
Chwile jeszcze się obserwowali, po czym się rozeszli. Każdy do swojego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz