Skinął delikatnie głową na znak, że rozumie, kiedy uzyskał potwierdzenie od białowłosego, że z nim również wszystko w porządku, po czym skierował wzrok na Rowenę, która pojawiła się przy nich. Wysłuchując słów białowłosego powoli rozprostowywał skrzydła, po czym zdążył jedynie przesunąć jedną nogę tak, aby nieco przyklękać na jednym kolanku, kiedy usłyszał ponownie głos Jamesa, skierowany w swoją stronę oraz zobaczył jego rękę.
Uśmiechnął się w jego stronę ponownie z wdzięcznością i lekką jak gdyby skruchą w spojrzeniu, po czym podał mu też swoją rękę, starając się podnieść mimo wszystko jak najbardziej samodzielnie, żeby nie sprawiać większego problemu chłopakowi. Właściwie wbrew swojej woli ponownie zmarszczył brwi i nosek, kiedy stając prosto jeszcze raz poczuł nieprzyjemny ból rozchodzący mu się wzdłuż kręgosłupa. Zacisnął mocniej wargi, odrobinkę się spinając i nabierając przy tym powietrza, po czym wypuścił je cicho ustami, nieco się rozluźniając.
Dopiero w tym momencie dostrzegł, że cały ten czas trzymał rękę białowłosego, na której nieświadomie zacisnął przy tym swoją dłoń. Trochę zmartwiony tym, że mogło mu to sprawić jakiś dyskomfort, właściwie bez większego namysłu pogłaskał delikatnie jego rękę w miejscu, na którym przed chwilą zaciskał tą swoją, po czym ją puścił, zerkając niepewnie na jego twarz, jak gdyby szukał w niej upewnienia, że z jego ręką wszystko w porządku po tym jakże okrutnym geście ze strony wróżki.
Blondwłosy przyglądał się przez chwilkę swoim znajomym, przecierając rękawem swetra spocone czoło, przez co wybrudził je nieco piaskiem, którym nadal był okryty niemal w całości, nie licząc skrzydeł. Na stwierdzenie swojego znajomego z klasy skinął ze zrozumieniem głową, po czym bez słowa sprzeciwu ruszył za nim w odwrotną stronę niż ta, z której przybyła bestia.
Podczas dosyć cichej drogi na pewien moment jego wzrok zatrzymał się na brunetce, która nie wyrażała żadnych chęci ani zadowolenia z obecnej sytuacji, co wcale go nie dziwiło. Chyba nikomu z nich nie podobała się obecna sytuacja, a przecież to był praktycznie dopiero początek. Jedyne, co im teraz zostało to liczenie na to, że uda im sie stąd wydostać w miarę szybko.
Czas jednak mijał, zdawałoby się, że specjalnie w tak leniwy i przeciągły sposób, żeby ich jeszcze bardziej dobić. Wróżkowy chłopak przebierał ze zmęczeniem nogami, właściwie pozwalając im samym się prowadzić, bo był zbyt wykończony nawet na samo myślenie o tym, gdzie powinien iść. Oczy nieprzyjemnie szczypały go zarówno od jasnego światła, jakie dawały słońca na niebie, jak i przez piasek, który zawiewany od czasu do czasu przez wiatr usilnie próbował wedrzeć się do jego oczu. Było mu okropnie gorąco, a czerwień widoczna na jego twarzy wyjątkowo nie była efektem zawstydzenia. W dodatku jakoś od połowy drogi dokuczliwie dawał mu się we znaki również głód, przez co kroczył przed siebie oplatając się rękami dookoła brzucha, który wydawał z siebie momentami naprawdę przerażające dźwięki z tego powodu.
Co jakiś czas lekko przygryzał swoje wargi i przejeżdżał po nich językiem, chcąc pozbyć się okropnej suchości na ustach, mimo że zajęcie to nie przynosiło odpowiedniego rezultatu na dłużej niż parę chwil. W momencie, gdy po raz kolejny ocierał twarz fragmentem swetra, usłyszał słowa swojej obecnej towarzyszki i mimo ich niezbyt grzecznego wydźwięku, musiał sam się przed sobą przyznać, że dziewczyna miała w pełni rację.
Wlókł się leniwie za Jamesem, znajdując sobie jakże ciekawe zajęcie w chodzeniu najdokładniej jak mógł po śladach jego butów zostawionych na piasku. A chociaż nie była to nie wiadomo jak ciężka czy fascynująca czynność, trzeba było przyznać, że dość skutecznie utrzymywała jego myśli w miarę trzeźwym stanie.
Skupiał się na takim chodzeniu tak bardzo, że nie zwracał kompletnie uwagi na otoczenie dookoła; nie żeby szczególnie miał co podziwiać. Piasek, piasek i ewentualnie więcej piasku. Jedynym, co wyróżniało się na tej niekończącej się pustyni była trójka uczniów, idących gdzieś przed siebie. Z tego właśnie powodu nie zauważył, że coraz bliżej nich, niczym w jakimś pięknym śnie, znajdowała się niewielka oaza. W czasie gdy jego towarzysze zauważyli obiekt wcześniej, tak Sítheach dalej kroczył przed siebie, będąc święcie przekonanym, że pustynia dalej będzie się rozciągać w nieskończoność.
Rzeczą, która skutecznie go zatrzymała i nieco wybudziła z tego przymulonego stanu było dość nagłe, przynajmniej w mniemaniu wróżki, zatrzymanie się białowłosego. Blondyn mruknął coś cicho i niezbyt zrozumiale, kiedy przez ten gest wpadł na stojącego tyłem do niego nieco niższego chłopaka, by po krótkiej chwili przeznaczonej na ogarnięcie, co się w ogóle stało niemal od razu się cofnąć o krok w obawie, że mógł go przy tym geście niechcący popchnąć.
- O-oh, wyba– - zaczął ledwie słyszalnym głosem, czego powodem było nie odzywanie się przez dłuższy czas, jednak przerwał swoją wypowiedź, kiedy tylko dostrzegł, gdzie się znaleźli.
Otworzył szerzej oczy i rozejrzał się w niemałym szoku po okolicy. Choć miejsce wcale nie było jakieś okazałe, a można nawet powiedzieć, że dość skromne, to w porównaniu z bezkresnym, złotym piachem, jaki był ich jedynym widokiem do tej pory było naprawdę miłą odmianą.
Wróżkowy chłopak dobrą chwilę przyglądał się wszystkiemu, co nie było górkami piasku, w dalszym ciągu nie dowierzając w to co widzi. Dopiero po dłuższej chwili zerknął w stronę znajomych w takim wyrazem twarzy, jakby niemo chciał ich zapytać czy widzą to samo co on. Szukał w ich oczach potwierdzenia, że nie ma w tym momencie żadnych zwidów.
Podszedł niepewnie do jednej z palemek, aby skryć się w niewielkim, ale jednak istniejącym cieniu pod nią, przy czym odetchnął głęboko z ulgą. Chwilkę czekał, aż dwójka jego znajomych zrobi albo to samo co on, albo coś innego, a kiedy to już się stało, zapytał niepewnie, błądząc spojrzeniem pomiędzy dwiema parami oczu:
- Myślicie, że są tutaj albo gdzieś w pobliżu jacyś ludzie...?
Uśmiechnął się w jego stronę ponownie z wdzięcznością i lekką jak gdyby skruchą w spojrzeniu, po czym podał mu też swoją rękę, starając się podnieść mimo wszystko jak najbardziej samodzielnie, żeby nie sprawiać większego problemu chłopakowi. Właściwie wbrew swojej woli ponownie zmarszczył brwi i nosek, kiedy stając prosto jeszcze raz poczuł nieprzyjemny ból rozchodzący mu się wzdłuż kręgosłupa. Zacisnął mocniej wargi, odrobinkę się spinając i nabierając przy tym powietrza, po czym wypuścił je cicho ustami, nieco się rozluźniając.
Dopiero w tym momencie dostrzegł, że cały ten czas trzymał rękę białowłosego, na której nieświadomie zacisnął przy tym swoją dłoń. Trochę zmartwiony tym, że mogło mu to sprawić jakiś dyskomfort, właściwie bez większego namysłu pogłaskał delikatnie jego rękę w miejscu, na którym przed chwilą zaciskał tą swoją, po czym ją puścił, zerkając niepewnie na jego twarz, jak gdyby szukał w niej upewnienia, że z jego ręką wszystko w porządku po tym jakże okrutnym geście ze strony wróżki.
Blondwłosy przyglądał się przez chwilkę swoim znajomym, przecierając rękawem swetra spocone czoło, przez co wybrudził je nieco piaskiem, którym nadal był okryty niemal w całości, nie licząc skrzydeł. Na stwierdzenie swojego znajomego z klasy skinął ze zrozumieniem głową, po czym bez słowa sprzeciwu ruszył za nim w odwrotną stronę niż ta, z której przybyła bestia.
Podczas dosyć cichej drogi na pewien moment jego wzrok zatrzymał się na brunetce, która nie wyrażała żadnych chęci ani zadowolenia z obecnej sytuacji, co wcale go nie dziwiło. Chyba nikomu z nich nie podobała się obecna sytuacja, a przecież to był praktycznie dopiero początek. Jedyne, co im teraz zostało to liczenie na to, że uda im sie stąd wydostać w miarę szybko.
Czas jednak mijał, zdawałoby się, że specjalnie w tak leniwy i przeciągły sposób, żeby ich jeszcze bardziej dobić. Wróżkowy chłopak przebierał ze zmęczeniem nogami, właściwie pozwalając im samym się prowadzić, bo był zbyt wykończony nawet na samo myślenie o tym, gdzie powinien iść. Oczy nieprzyjemnie szczypały go zarówno od jasnego światła, jakie dawały słońca na niebie, jak i przez piasek, który zawiewany od czasu do czasu przez wiatr usilnie próbował wedrzeć się do jego oczu. Było mu okropnie gorąco, a czerwień widoczna na jego twarzy wyjątkowo nie była efektem zawstydzenia. W dodatku jakoś od połowy drogi dokuczliwie dawał mu się we znaki również głód, przez co kroczył przed siebie oplatając się rękami dookoła brzucha, który wydawał z siebie momentami naprawdę przerażające dźwięki z tego powodu.
Co jakiś czas lekko przygryzał swoje wargi i przejeżdżał po nich językiem, chcąc pozbyć się okropnej suchości na ustach, mimo że zajęcie to nie przynosiło odpowiedniego rezultatu na dłużej niż parę chwil. W momencie, gdy po raz kolejny ocierał twarz fragmentem swetra, usłyszał słowa swojej obecnej towarzyszki i mimo ich niezbyt grzecznego wydźwięku, musiał sam się przed sobą przyznać, że dziewczyna miała w pełni rację.
Wlókł się leniwie za Jamesem, znajdując sobie jakże ciekawe zajęcie w chodzeniu najdokładniej jak mógł po śladach jego butów zostawionych na piasku. A chociaż nie była to nie wiadomo jak ciężka czy fascynująca czynność, trzeba było przyznać, że dość skutecznie utrzymywała jego myśli w miarę trzeźwym stanie.
Skupiał się na takim chodzeniu tak bardzo, że nie zwracał kompletnie uwagi na otoczenie dookoła; nie żeby szczególnie miał co podziwiać. Piasek, piasek i ewentualnie więcej piasku. Jedynym, co wyróżniało się na tej niekończącej się pustyni była trójka uczniów, idących gdzieś przed siebie. Z tego właśnie powodu nie zauważył, że coraz bliżej nich, niczym w jakimś pięknym śnie, znajdowała się niewielka oaza. W czasie gdy jego towarzysze zauważyli obiekt wcześniej, tak Sítheach dalej kroczył przed siebie, będąc święcie przekonanym, że pustynia dalej będzie się rozciągać w nieskończoność.
Rzeczą, która skutecznie go zatrzymała i nieco wybudziła z tego przymulonego stanu było dość nagłe, przynajmniej w mniemaniu wróżki, zatrzymanie się białowłosego. Blondyn mruknął coś cicho i niezbyt zrozumiale, kiedy przez ten gest wpadł na stojącego tyłem do niego nieco niższego chłopaka, by po krótkiej chwili przeznaczonej na ogarnięcie, co się w ogóle stało niemal od razu się cofnąć o krok w obawie, że mógł go przy tym geście niechcący popchnąć.
- O-oh, wyba– - zaczął ledwie słyszalnym głosem, czego powodem było nie odzywanie się przez dłuższy czas, jednak przerwał swoją wypowiedź, kiedy tylko dostrzegł, gdzie się znaleźli.
Otworzył szerzej oczy i rozejrzał się w niemałym szoku po okolicy. Choć miejsce wcale nie było jakieś okazałe, a można nawet powiedzieć, że dość skromne, to w porównaniu z bezkresnym, złotym piachem, jaki był ich jedynym widokiem do tej pory było naprawdę miłą odmianą.
Wróżkowy chłopak dobrą chwilę przyglądał się wszystkiemu, co nie było górkami piasku, w dalszym ciągu nie dowierzając w to co widzi. Dopiero po dłuższej chwili zerknął w stronę znajomych w takim wyrazem twarzy, jakby niemo chciał ich zapytać czy widzą to samo co on. Szukał w ich oczach potwierdzenia, że nie ma w tym momencie żadnych zwidów.
Podszedł niepewnie do jednej z palemek, aby skryć się w niewielkim, ale jednak istniejącym cieniu pod nią, przy czym odetchnął głęboko z ulgą. Chwilkę czekał, aż dwójka jego znajomych zrobi albo to samo co on, albo coś innego, a kiedy to już się stało, zapytał niepewnie, błądząc spojrzeniem pomiędzy dwiema parami oczu:
- Myślicie, że są tutaj albo gdzieś w pobliżu jacyś ludzie...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz