By
Tyna
|
22:31
|
Rowena obrzuciła spojrzeniem obu chłopaków, po czym skinęła lekko głową, gdy James obrał odpowiedni kierunek. Dziewczyna ruszyła zaraz za nim, cały czas mając broń w pogotowiu. Czuła bardzo wiele zapachów stłumionych przez przysypujący je piach. Na początku chciała ich o tym uświadomić – ostatecznie przecież mieli prawo wiedzieć, że w każdej chwili spod ziemi może wyłonić się coś gorszego i bardziej zaciętego niż nadal bezczynnie leżący robak – ale zrezygnowała, gdy tylko spojrzała na McEalaira. Trudno, najwyżej uświadomi ich o tym, gdy naprawdę przyjdzie im znowu się z czymś mierzyć.
Dziewczyna czuła irytację związaną ze wszystkim, co się działo, a jedynie resztki jej nadszarpniętego, ledwo trzymającego się w ryzach zdrowego rozsądku sprawił, że nie sprzedała wróżce kulki w łeb, obwiniając go za to, że w ogóle się tutaj znaleźli, nawet jeśli to nie była do końca jego wina. Tak po prostu wyszło, takie rzeczy się zdarzają, a wplątywanie się w tego typu niebezpieczne, pozornie bez wyjścia sytuacje chyba już dawno stało się jej specjalnością.
Szła przed siebie, trzymając się nieco na tyłach. Uważnie stawiała kroki, czasami zatapiając się stopami w płynących piaskach. Ostre promienie słońc ją raziły. Broń, którą trzymała w rękach, coraz bardziej się nagrzewała. Po jej skroni zaczęły spływać kropelki potu, a ramiona pokrywały się czerwoną barwą. Przez pierwsze godziny marszu nie doskwierało jej to aż za bardzo, ale w pewnym momencie zaczynała się męczyć. Coraz więcej problemów sprawiało jej stawianie kolejnych, ciężkich kroków. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że nie miała pojęcia, ile już tak idą i gdzie w ogóle zmierzają.
– Chuja tutaj jest – rzuciła w pewnym momencie.
Nie oczekiwała, że na środku pustyni nagle znajdą coś, co pozwoli im nie zdechnąć tutaj z przemęczenia, ale gdzieś tam zaufała Jamesowi i jego przeczuciu na tyle, że oczekiwała czegoś, co pozwoli im chociaż przez chwilę odpocząć.
Rowena podniosła głowę, a gdzieś na błękitnym sklepieniu ujrzała ciemne sylwetki dwóch podobnych do ptaków stworzeń krążących tuż nad ich głowami. Dziewczyna jeszcze nie miała zamiaru zostać czyjąś przekąską. Uważnie obserwowała zwierzęta, cały czas mając strzelbę w pogotowiu – w razie gdyby któremuś z nich zachciało się jednak zabawić w polowanie.
Rozproszyła się dopiero wtedy, gdy kawał drogi przed sobą dostrzegła coś, co z daleka wyglądało na całkiem przyjemną, niewielką oazę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz