Kiedy Kára usłyszała znajomy głos, zdębiała i niepewnie obejrzała się za siebie.
Akademia była ogromna, a sam wymiar Enossi chyba dość popularny, jednak Forsvarer nie spodziewała spotkać się tutaj nikogo, kogo znała — nie miała zresztą zbyt wielu znajomych, więc prawdopodobieństwo tego zdarzenia było mniejsze niż ośmiornica wolfi.
A jednak w całej swojej okazałości stała przed nią Cëiteag Wálshy — niebiańskie, długowieczne, lisie bóstwo, które kompletnym przypadkiem poznała w czasie jednej ze swoich podróż, niedługo po ucieczce z Niflheim.
Zazwyczaj pisały do siebie jakieś listy i raz na dziesięć lat, spotykały się, by celebrować kolejne lata swojej niemal nieśmiertelnej przyjaźni.
Kára zazwyczaj nie przywiązywała się do swoich ulotnych znajomości, jednak Cëiteag była tym jednym jedynym wyjątkiem, z którym Forsvarer zaryzykowała dłuższe koleżeństwo; głównie dlatego, że obie były długowieczne i najprawdopodobniej długo się od siebie nie opędzą.
Dziewczyna uśmiechnęła się trochę niepewnie, chociaż radość tego spotkania przysłonił cień strachu. Obecność Wálshy, jej najlepszej kumpeli, w jakimś sensie oznaczała powrót do przeszłości, od której Walkiria usilnie próbowała się odciąć.
Kára miała nadzieję, że Cëiteag nie będzie wypytywać o jej przeszłość, decyzje, ani o to, co właściwie ją tutaj sprowadzało — ostatecznie chciała przecież zapomnieć i iść do przodu jako zupełnie nowa osoba, kolejne lata milcząc o swoim pochodzeniu.
— Cëity? — wykrztusiła, czując jak wzbiera w niej radość.
— Nie, to-- nie, absolutnie, nie. Przyszłam tutaj ... Zabić trochę czasu, sama rozumiesz — odparła, drapiąc się po trochę przetłuszczonych włosach. — Minęło dopiero osiem lat. Przepraszam, że musisz mnie oglądać dwa lata przed czasem — zaśmiała się wesoło i zerknęła na Crystal.
— Znacie się? — ściągnęła brwi, patrząc zagadkowo na obydwie dziewczyny.
— Cudowny pomysł. Pójdę ukraść, w sensie pożyczyć, jakieś kieliszki z kuchni. Dajcie mi sekundę — ściągnęła Cëiteag ze swojego ramienia, uścisnęła ją tęsknie i odłożyła na łóżko, które - jak przypuszczała - należało do niej.
Kára przemknęła przez korytarz do kuchni, ciesząc się, że akademia, na rzecz później godziny, trochę opustoszała i zgrabnie chwyciła trzy szklanki, w mgnieniu oka wracając do pokoju.
— Mam! Teraz przydałaby się już tylko jakaś muzyka — zastanowiła się i zerknęła na Crystal, podejrzewając, że może spełnić tę podprogową prośbę.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz