— Tak, jest świetna. Mam podobną, ale jest już stara jak świat i prawie cały wzór już się sprał — Kára uśmiechnęła się delikatnie i ostrożnie podała jej koszulkę, wstając z frotowego dywanu.
— Poza tym, na pewno wyglądasz w niej fenomenalnie — mruknęła figlarnie, leciutko przygryzając dolną wargę. I dopiero wtedy w pełni mogła przyjrzeć się nowej koleżance; dziewczyna była raczej drobniutka, a jej specyficzna uroda tylko podsycała urok szaroniebieskich oczu.
Kára ostatecznie wzięła przykład z Crystal i już chwilę później zaczęła rozpakowywać swoje rzeczy, ostrożnie wyciągając z wnętrza walizki poskładane ciuchy, miecz i kilka szpargałów uzbieranych gdzieś z różnych części świata i wszechświata przez ostatnie stulecia.
— Ja też będę uczyć się Alchemii — odparła, wkładając ubrania do niewielkiej szafki obok jej łóżka.
Kárze trudno było zrozumieć, że jej długoletnia i samotna ucieczka w końcu powoli dobiegała końca i gdzieś w tym wszystkim poczuła się kompletnie zagubiona, bo przecież jeszcze nigdy nie żyła w ten sposób.
— Crysia, musimy iść na zakupy — rzuciła, odwracając się w stronę dziewczyny.
— Kupimy może jakieś kolorowe lampeczki, puchate jaśki? Wiesz, żeby trochę ożywić ten pokój?
— Crysia, musimy iść na zakupy — rzuciła, odwracając się w stronę dziewczyny.
— Kupimy może jakieś kolorowe lampeczki, puchate jaśki? Wiesz, żeby trochę ożywić ten pokój?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz