Nim sam zdołał zdać sobie z tego sprawę, poszerzył ciepły uśmiech, kiedy Kára zwróciła na jego ubranie to spojrzenie, jak gdyby chciał zapewnić, że nie ma nic przeciwko, a nawet chętnie jej go pożyczy. Niemo, krótko się zaśmiał na określenie nadane mu przez dziewczynę, a kiedy ta już schowała się w jego płaszczu, nieco wygodniej oparł się o tył siedzenia, przyglądając się jej z jakąś dziwną iskierką w oczach, która jeszcze nigdy nie miała okazji w nich gościć. Nieznacznie skinął głową na jej podziękowanie, niewerbalnie chcąc jej przekazać, że nie ma za co.
– Cała przyjemność po stronie pana szarmanckiego – odparł jednak, patrząc na nią nieco zawadiacko.
I kiedy tak na nią patrzył, zerkając na jej wszystkie, niepasujące do siebie elementy ubioru, z nie do końca najkorzystniejszym stanem włosów i z podkrążonymi ze zmęczenia oczami, gdzieś w środku bardziej lub mniej świadomie doszedł sam ze sobą do wniosku, że dziewczyna ma w sobie coś specyficznie rozkosznego.
Zerknął na nią, kiedy widział, że ta również przygotowuje się do wyjścia, a kiedy usłyszał od niej kolejne słowa wdzięczności, było mu wręcz głupio, że zawahał się, czy może zdjąć jej walizkę i czy dziewczyna na pewno nie będzie miała nic przeciwko. On sam ogromnie nienawidził, kiedy ktokolwiek dotykał jego rzeczy, a sam z reguły na to nie pozwalał. Płaszcz był na ten moment pierwszym i jedynym w jego życiu wyjątkiem.
W porannym półmroku rozbrzmiało już wyraźniejsze prychnięcie śmiechem, kiedy usłyszał jej zapewnienia co do tego, że idzie, a także na kolejne określenie, które mu przypisała. Chciał już iść przed siebie, zaczął już nawet robić pierwszy krok, ale zatrzymał się, gdy tylko dotarło do niego, że dziewczyna wciąż jeszcze stoi na metalowym podeście. Przysunął się więc bliżej, myśląc, że dziewczyna jest niepewna co do schodzenia z dość wysokiej platformy na śliski śnieg i wysunął do niej dłoń ułożoną tak, jak gdyby prosił ją do tańca, przy czym uśmiechnął się trochę szerzej, samym tym wyrazem chcąc jej pokazać, że z chęcią jej pomoże. Na kolejne słowa dziewczyny nieco bardziej otworzył oczy, z jakiegoś powodu bardzo się ciesząc na wieść, że wybrali tę samą klasę.
Chciał jej odpowiedzieć od razu, ale jedynie rozchylił wargi, spomiędzy których nie wydostało się żadne słowo. Zerknął nieco zdezorientowany na drobną, zgrabną dłoń Káry spoczywającej swobodnie na jego torsie. I choć nie lubił, kiedy ktoś go dotykał bez ostrzeżenia czy wpychał się w jego przestrzeń prywatną, w tym momencie jakoś nie bardzo mu to przeszkadzało. Wzrok mężczyzny dążył za ręką nowej znajomej poprawiającej jej materiał szala, natomiast gdzieś pod śladami srebra na jego policzkach pojawił się prawie całkowicie zasłonięty, różowy kolor, który, gdyby był zauważony przez Jérôme'a, byłby w panice usprawiedliwiony otaczającym ich chłodem.
– Potraktuję to jako obietnicę – ostrzegł, uśmiechając się do niej nieco zadziornie. – I cóż, na to wygląda – dodał i gdyby dziewczyna nie powiedziała kolejnego słowa, zapewne trochę za bardzo zagapiłby się w jej ciemne tęczówki.
Ruszył więc za nią, po niezbyt długiej chwili idąc już przy niej równym krokiem. Rozglądał się po skąpanym w śniegu lesie, który jego zdaniem wyglądał całkiem urokliwie, nawet jeśli nie przyznałby tego na głos. Odwrócił wzrok w stronę jakiegoś szelestu w białym puchu, ale zaraz po tym znów spojrzał na swoją towarzyszkę, kiedy usłyszał jej głos.
– Jeszcze nie wiem – odparł od razu, zapominając powstrzymać się od szerszego uśmiechu.
Wysłuchał jej pytania, po którym spuścił wzrok, a jego oczy własnowolnie zatrzymały się na dłoni dziewczyny. Niby słyszał jej zdanie, zrozumiał jego sens, ale skupił się w tym momencie na zupełnie czymś innym. Na tym, czy Kárze nie jest zimno w ręce. Rzucił jej krótkie „Zaczekaj”, samemu się zatrzymując. Ustał do niej przodem, po czym rozsunął trochę poły pożyczonego jej płaszcza na boki, wsuwając dłoń do jednej z wielu wewnętrznych kieszeni. Wysunął z niej ładnie złożoną parę czarnych rękawiczek, wręcz identycznych co te, które osłaniały jego dłonie.
– Nie są co prawda przeznaczone na zimę i pewnie będą za duże – lekko wzruszył ramionami z nieco skruszonym spojrzeniem, które skierował na jej oczy – ale możesz spróbować założyć, jeśli chcesz – zaproponował.
W zasadzie, to gdyby mógł, otuliłby ją wszelkimi możliwymi materiałami, jakimi byłby teraz w stanie, byleby tylko mieć pewność, że dziewczynie jest ciepło. Chciał też zdjąć swój szal, ale jakoś nie miał serca go tykać po tym, jak Kára mu go poprawiła.
– A co do akademii... – odetchnął nieco chłodnym powietrzem, znów sięgając po uchwyt walizki. Zastanawiał się chwilę, czy chce się z nią tym dzielić, a kiedy doszedł już do wniosku, że tak, zaczął rozmyślać, jak obrać do w słowa, patrząc przy tym przed siebie i przyglądając się drzewom. – Nie wiem, czy kojarzysz, ale na południe stąd, kilkaset mil, chyba około dwustu – dodał, jak gdyby ten szczegół naprawdę miał znaczenie – znajduje się taka strasznie stara Akademia Magii – nieco przewrócił oczami, jak gdyby już przygotował się na pytanie, co robił zwykły człowiek w takim miejscu. – Studiowałem tam kiedyś. No... w zasadzie jeszcze wczoraj – przyznał, nieco przekręcając głowę. – Uczy tam wyjątkowo specyficzny profesor. Podobno wie wszystko i widzi wszystko, włącznie z przeszłością i przyszłością, ale jego psychika niezbyt sobie z tym wszystkim radzi. Wszyscy raczej zawsze go unikali, niektórzy się bali. Inni z niego szydzili – jego brwi lekko zmarszczyły się na wspomnienie niezbyt sympatycznych kolegów. – Miałem z nim wykłady ze spirytualizmu i czasami z nim po nich rozmawiałem. W zeszłym tygodniu minąłem go w bibliotece. Złapał mnie za ramię i zaczął coś bełkotać – jakoś nie czuł potrzeby wspominania dziewczynie o tym, że był w tamtym momencie troszeczkę przerażony. – Powiedział mi między innymi, że mam się przenieść tutaj. Mój znajomy stwierdził, że mnie pogrzało, że tak łatwo się zgodziłem – rzucił jeszcze po chwili, wracając na nią spojrzeniem. – A ty dlaczego się tu przepisałaś? – spytał, przyglądając się jej ciemnym tęczówkom. Gdzieś w środku chciał pobawić się w zgadywanki, ale szybko zrezygnował.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz