Czas leciał zbyt szybko, żeby Atea zrozumiała co się działo. Cały świat zagłuszony był bólem zmieniających się kości i wrzaskiem. Dziewczyna nie mogła dostrzec jak Kai wraca, jak staje pomiędzy nią a kłusownikami i jak ściera się z przewagą wroga. Było ich więcej i posiadali broń, przy której ta naturalna wydawała się dziecinną zabawką. Kiedy kobieta spojrzała w stronę przeciwników jako wilk, dostrzegła już tylko ciało mężczyzny, którego kochała opadające na ziemię, a jego krew ginącą w ściółce. Z rozpaczy zawyła, ściągając do siebie resztę rodziny, zarówno swojej jak i Kaia, ale dla niego było już za późno…
Zapach krwi przypomniał jej, że się pogubiła. Oddech wciąż miała przyspieszony, ale powoli wracała do rzeczywistości, wyrywana z transu, w który wpadła przez niespodziewaną i traumatyczną pobudkę. Wina, stojąca po jej stronie w tej sytuacji była niezaprzeczalna, ale tylko ona o tym wiedziała. Wyrzuty sumienia zżerały ją od czasu jego śmierci, bo zginął przez jej brak kontroli. Nie miała odwagi powiedzieć o tym ani nikomu ze swojej rodziny, ani nikomu z jego. Odeszła z domu, bo nie potrafiła patrzeć rodzicom w oczy przez kłamstwo, którego się dopuściła. Opowiadając o całym tym wydarzeniu nie raczyła słowem wspomnieć o tym, że ustalili, że się nie zmienią, żeby nie tracić czasu podczas ucieczki, ani że ona nie była w stanie tego zrobić przez zwyczajny strach. Ojciec zawsze powtarzał jej, że kontrola jest najważniejsza, a ona wtedy jej nie miała. Było jej po prostu wstyd, bo właśnie przez to Kai stracił życie.
Wspomnienia coraz bardziej się rozmazywały, jej umysł zaczynał odzyskiwać panowanie, a oddech spowalniał. Była przekonana, że była sama, bo wybiegając z pokoju jej współlokatorka dalej spała, dlatego podskoczyła lekko zaskoczona, kiedy odezwał się czyjś głos. W porę opanowała odruch samoobrony i chęć zaatakowania przybysza pazurami. Mimo, że kilka godzin wcześniej mężczyzna nie zrobił na niej dobrego wrażenia, teraz poczuła nieukrywaną ulgę przez to, że to był on, a nie wróg. Odetchnęła z powoli zanikającymi łzami w oczach, przestając opierając się o drzewo i się wyprostowała, chociaż to, w jaki sposób się prezentowała, wcale jej się teraz nie podobało. Żałowała, że nie zarzuciła ani szlafroka, ani żadnej innej narzutki, bo chociaż nie było jej zimno, z całą pewnością nie chciała stać w ten sposób przed obcym mężczyzną. Od razu przypomniało jej to pierwszy dzień, który spędziła z uczniami z akademii. Do tej pory pamiętała to, jak musiała uciekać przed łowczynią, a potem ukrywać się za nauczycielką, bo po przemianie w człowieka nie miała na sobie ubrań.
- Nie powinno się obiecywać czegoś, czego nie jest się pewnym – odpowiedziała spokojnie, następnie łapiąc kilka oddechów na uspokojenie. – Przepraszam, pewnie swoją ucieczką narobiłam problemów – nigdy nie lubiła tego robić, ale była świadoma, że jej wyskoczenie z pokoju, a następnie puszczenie się biegiem przez las, w którym czaiło się niebezpieczeństwo, było powodem, przez który musiała przeprosić. – Mam bardzo złe wspomnienia z kłusownikami… - to mówiąc spuściła wzrok, przygryzając wargę. Chwilę tak trwała, tym razem jednak skupiając się na nasłuchiwaniu, czy nie zbliżało się kolejne zagrożenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz