By
Tyna
|
20:44
|
– W takim razie wszystko jeszcze przed tobą, panno Beamont – oznajmił łagodnie, gdy na chwilę wstrzymała swoją opowieść, by wziąć oddech i szczerze się zaśmiać.
Aldertowi nigdy się to nie zdarzało. Nikomu z jego otoczenia również. Śmiech był czymś niezwykle nienaturalnym w jego odczuciu. Ostatecznie przecież raczej nie miał zbyt wielu okazji się mu przysłuchiwać. Nie był do końca pewien, jak powinien się do tego ustosunkować, więc zbył to stosownym uśmiechem posłanym w stronę mówiącej dziewczyny.
Uważnie jej słuchał. Chłonął każde słowo i zapisywał je gdzieś w pamięci, układając po swojemu wszystkie elementy przedstawianej mu historii. Mówiła trochę chaotycznie, w kilku słowach zgubiła akcent, czasami niepotrzebnie przyspieszała – a to wszystko składało się na jedyny w swoim rodzaju, może nieco niepoprawny, sposób mówienia, który bardzo różnił się od tego, jak mówiono w jego sferach. Tam nie pozwalano sobie na najmniejsze zmiany tempa czy najdrobniejsze potknięcia. Każdego uczono mówić tak, by chciano go słuchać, nie zważając na samą treść wypowiedzi, ale na to wszystko, co ją ozdabiało. Aldert nigdy nie miał z tym problemów, a natura obdarzyła go dodatkowo bardzo dostojną barwą głosu, która nadawała mu jeszcze większej głębi.
Zauważył jednak, że Atea opowiadała z jakąś dziwną namiastką pasji i zaangażowania, co trochę go zaskoczyło w nieco pozytywnym sensie.
Gdy zadała mu pytanie, milczał jeszcze przez sekundę, po czym odparł obojętnym tonem:
– Jestem w Akademii z powinności i obowiązku.
Brzmiał zupełnie obojętnie – jakby sam fakt, że trafił do szkoły było czymś absolutnie normalnym. Może w istocie takim się stało, ale Aldert doskonale pamiętał, że musiał pracować w tym miejscu tylko ze względu na Rowenę. Jej wychowanie i doprowadzenie do porządku od początku stanowiło jego priorytet. Nic nie miało tego zmienić.
– Ustanowiono to odgórnie – dodał. – Nie miałem nic przeciwko niniejszej decyzji, ponieważ służy ogólnemu dobru. Nie miałem jednak okazji przeżywać w szkole momentów takich jak ty, panno Beamont. Co prawda, dotarłem do jednej dziwnej klasy, ale domyślam się, że jest takowych więcej. Ten budynek skrywa zapewne wiele tajemnic – rzekł, zerkając na wysokie wieże wychylające się zza ogołoconych koron drzew.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz