By
Tyna
|
21:24
|
W gabinecie panowała niemalże idealna cisza. Przerywał ją tylko szelest papieru i nieznaczne drapanie stalówki pióra. Aldert bardzo skupiał się na swojej pracy – ani na chwilę nie oderwał wzroku od pism leżących na jego biurku. Mężczyzna nie był może w najlepszej formie, ostatecznie przecież nie spał przez prawie całą noc, ale prezentował się tak samo dobrze jak zawsze, więc tylko naprawdę sprawne oko mogłoby dostrzec, że coś się w nim zmieniło.
Przerwał swoją starannie wykonywaną pracę dopiero wtedy, gdy usłyszał huk strzału na zewnątrz. Odwrócił głowę w stronę okna, skupiając swoje zmysły na tym, co zaczęło dziać się na dziedzińcu i w jego okolicach, a wszystko, czego udało mu się dowiedzieć przez tę krótką chwilę, wystarczyło, by Aldert zrozumiał, że dzieje się coś, co dziać się nie powinno. Zdążył wstać i zrobić krok w stronę okna, a tuż przez szybą przemknęła spadająca, kobieca sylwetka. To nie tak, że był zdziwiony – po prostu się tego nie spodziewał. Mimo to, ten widok wystarczył mu, by chwycić miecz i opuścić gabinet w zaskakująco szybkim tempie. Cokolwiek właśnie odbywało się na terenie Akademii, Aldert czuł się w obowiązku, by chociaż w jakimś stopniu doprowadzić wszystko do porządku. Miał jednak nadzieję, że rzucająca się z wysokości dziewczyna nie zrobiła sobie krzywdy, a on nie będzie musiał tłumaczyć się przed dyrekcją, że jedna z uczennic postanowiła odebrać sobie życie.
Ledwo zdążył wyjść ze szkoły, a już ktoś próbował przestrzelić mu czaszkę strzałą. Mężczyzna wykonał niewielki unik, grot wbił się w jedno ze skrzydeł drewnianych drzwi wejściowych. Aldert odwrócił się z nieporuszony w stronę napastnika, po czym bez zbędnego czekania czy jakiegokolwiek wahania, szybko się do niego zbliżył, a już chwilę później martwe ciało kłusownika padło na kamienie, którymi wyłożono dziedziniec. Tymczasem dziewczyna, która jeszcze przed chwilą przemknęła przed jego oknem, biegła w stronę lasu, a za nią kolejny z napastników.
Nie zastanawiał się ani chwili nad tym, czy powinien za nimi ruszyć. Wiedział, że oczekiwano od niego, by opiekował się uczniami – należało to do jego obowiązków. Tym bardziej, że ze strony lasu dochodziły do niego kolejne zapachy należące do kłusowników oraz innych podopiecznych.
Nie musiał biec zbyt długo, bo już chwilę później dostrzegł w końcu Ateę skuloną przy jednym z drzew. Niedaleko dziewczyny znajdował się jeden z napastników. Celował prosto w nią, skrywając się za krzakami niczym tchórz. Był nawet bliski naciśnięcia spustu i gdyby nie interwencja Alderta, zapewne udałoby mu się skrzywdzić uczennicę bez większych problemów.
Zastanawiało go to. Jeszcze kilka godzin wcześniej Atea wydawała się być niezwykle odważna, w jakiś sposób zaradna, dziwacznie pomysłowa, a nawet złośliwa, gdy bez żadnych oporów naigrywała się z niego, gdy tylko grzecznie się z nią przywitał i jedynie krótkim, lecz wiele znaczącym spojrzeniem, chciał jej przekazać, że powinna się liczyć z nim oraz jego pozycją. Tymczasem wtedy, gdy opierała się o drzewo, jak się okazuje, w samej piżamie, stojąc nagimi stopami na śniegu, dziwnie roztrzęsiona, jakby przestraszona, sprawiająca wrażenie, jakby zupełnie ignorowała otoczenie i wszelkie niebezpieczeństwo, które mogło ją tutaj spotkać, nie przypominała tej kobiety, którą poznał przed pokojem oznaczonym numerem 204.
Kłusownik padł na ziemię, a ciepła krew ściekająca z martwego ciała powoli topiła śnieg. Tymczasem Aldert poprawił marynarkę, mając świadomość, że nawet jej nie zabrudził, po czym podszedł spokojnym krokiem w stronę dziewczyny.
Nie chciał jej przestraszyć.
– Ateo...
Jego opanowany, głęboki głos rozpłynął się gdzieś wśród drzew. Przypominał półszept, ale miał w sobie coś niezwykłego, co zawsze dobrze wpływało na innych. Odczekał chwilę, zanim znów odezwał się do dziewczyny. Stanął tuż przy pniu, o który się opierała. Był odwrócony twarzą w jej stronę, dzięki czemu, gdyby tylko uniosła głowę i otworzyła oczy, bez problemu mogłaby go dostrzec. Sam wyglądał na niezwykle spokojnego oraz pewnego własnych słów.
– Nic ci nie grozi, Ateo. Zapewnię ci bezpieczeństwo – oznajmił, gdy zrozumiał, że dziewczyna zaczęła już powoli wracać do rzeczywistości. – Masz moje słowo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz