Acerne jeszcze chwilę wpatrywał się w mężczyznę, który najwidoczniej musiał tutaj pracować... Przynajmniej jego ton na to wskazywał chłopakowi. Srebrzysty lis dalej nasłuchiwał tych dziwnych drgań, które szumiały mu cichutko w uszach stojąc przy szatynie.
— Do sekretariatu? Czymże jest sekretariat? — zamrugał siadając na tylnich łapach. Machnął swoją kitą po ziemi nim spojrzał na czarnowłosego. Zerknął na kawałek papieru położony przed nim. Och, mapa szkoły była naprawdę dobrym podarunkiem. — Dziękuję za mapę. Jednak nasuwa się mały problem, który nie do końca wiem jak rozwiązać, sir.
Nie wiedział jak właściwie ubrać to co miał w myślach w słowa. W końcu mieszkając w lesie odizolowanym nacodzień od ludzi nie przejmował się czymś takim jak ubiór. Wiadomo, że posiadał jakieś ubrania, jednak nie miał ich teraz przy sobie. Gdy tylko przybierze swoją ludzką postać będzie stał tak jak bogowie go stworzyli. Raczej ludzie nie byli do tego przyzwyczajeni.
— Ja... Cóż... Trafiłem tutaj przez dziwny krąg nie mając przy sobie żadnych rzeczy... — czuł się coraz bardziej niezręcznie przy starszym mężczyźnie. Owinął się ogonem kuląc się w sobie. — Gdy tylko zmienię postać, ja...
Liczył, że mężczyzna oszczędzi mu wypowiedzenia wszystkiego na głos i po prostu się domyśli o co chodziło Caaragowi. Byłby za to niezmiernie wdzięczny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz