Chociaż w teorii najgorsze już było za nimi, serce wróżki dalej biło w szybkim, niespokojnym rytmie, jeszcze przez dobrą chwilę nie potrafiąc się uspokoić. Chłopak odczuwał ogromną ulgę, że opuścili bezproblemowo gabinet nauczycielki, lecz w tym samym momencie obawiał się, że ich drobna kradzież bardzo szybko wyjdzie na jaw, a konsekwencje tego będą bardzo niekorzystne w skutkach dla ich dwójki.
Na szczęście, a może i nie, od większych rozmyślań na ten temat wyrwał go nieco jakby rozbawiony głos dziewczyny, która mogła pochwalić się znacznie lepszym humorem i lekkością na duchu. Blondwłosy po jej słowach przybrał nieco bardziej niepewny grymas, nic nie odpowiadając, bo właściwie sam nie wiedział, jak powinien się z tym wszystkim czuć. Gdzieś bardzo głęboko tliła się w nim drobna iskierka czegoś na kształt dumy, że odważył się na taki czyn, nawet jeśli nie dokonał go osobiście. Iskierkę tę jednak dość skutecznie przysłaniały strach i wątpliwości, a przynajmniej tak było na ten moment...
Gdy oboje znaleźli się już na sali, na którą swoją drogą wróżkowy chłopak wszedł dość zażenowany przez nieco szyderczy gest koleżanki, młody McEalair stanął na środku sali i widząc że Rowena wszystko przynosi i ustawia, postanowił jej nie przeszkadzać i po prostu grzecznie zaczekać.
Nie spodziewał się tego jakże okrutnego ataku rzucanym przez brunetkę łukiem, jednak po stosunkowo krótkich jak na niego próbach złapania i utrzymania stabilnie w dłoniach swojej broni w końcu mu się to udało, na co odetchnął z ulgą.
Blondwłosy kucnął na moment, żeby podnieść jedną ze strzał, której w porównaniu do łuku nie udało mu się złapać, więc ta razem z pozostałymi dwiema leżały tuż pod jego nogami. Przez pewną chwilę po prostu przyglądał się drewnianym ramionom oraz majdanowi łuku z każdej strony, gdyż ten szkolny nieco różnił się od tego, który sam posiadał, więc musiał go nieco lepiej wyczuć.
Kiedy już to zrobił, spojrzał na tarczę przed sobą, z równie wielką uwagą wpatrując się w sam jej środek. Następnie przymknął na moment powieki, biorąc powolny, głębszy oddech, w międzyczasie bez patrzenia napinając cięciwę ze strzałą i ustawiając się w odpowiedniej pozycji.
Po odliczeniu w myślach do trzech, otworzył oczy, zaledwie kilka sekund po tym wypuszczając strzałę, przez co stworzył złudne, ale dosyć efektowne wrażenie, że wystrzelił ją w tym samym momencie, kiedy otwierał oczka. Ustanął w nieco bardziej rozluźnionej pozycji, zerkając w stronę tarczy, by już po chwili lekko się uśmiechnąć.
Trafił.
Uciekł spojrzeniem na tarczę obok, zauważając, że strzała w niej niestety znowu uciekła nieco w bok. Zerknął na stojącą niedaleko von o'Qhar, którą chyba jednak już opuścił dobry humorek, towarzyszący jej podczas drogi na strzelnicę. Chyba na pewno...
Wręcz zabijała spojrzeniem tarczę z wbitą w nią strzałą, jakby to magicznie miało przesunąć ją o te parę centymetrów, co niestety nie działało tak, jak najwidoczniej chciała tego brunetka. Kiedy już zdała sobie z tego sprawę, podniosła nieco wzrok i zerknęła na Sítheacha, nie zmieniając ani odrobinki wyrazu twarzy, przez co ponownie na twarzy wróżki zagościło niemałe przerażenie, w wyniku którego szybciutko odwrócił wzrok, udając że nic nie zobaczył.
Odkaszlnął po chwili, przysłaniając usta dłonią zwiniętą w piąstkę, po czym odezwał się:
- Too, uhm... Dziękuję za zawody. Iii gratuluję, naprawdę dobrze ci poszło. - dodał po chwili, uśmiechając się w pokrzepiający sposób, mimo że już oczami wyobraźni widział ten grymas malujący się na twarzy dziewczyny po jego próbach niejakiego pocieszenia jej.
Schylił się, żeby pozbierać pozostałe strzały zarówno swoje, jak i Roweny, po czym poszedł odłożyć je na swoje miejsce. Dopiero kiedy podczas pomagania dziewczynie w sprzątaniu salki ziewnął przeciągle, zasłaniając przy tym usta, dotarło do niego, jak bardzo jest już zmęczony. I nie ma co się dziwić – chłopak dosyć rzadko kładł się spać późno, bo bardzo lubił wstawać o porannych godzinach w pełni sił. Dzisiaj czuł, że jak tylko jego twarz zetknie się z poduszką, to od razu zapadnie w słodki sen. I była to jedna z najprzyjemniejszych wizji dzisiejszego dnia.
Słyszał jeszcze, jak dziewczyna o czymś do niego mówiła, ale był już na tyle zmęczony, że nie potrafił skupić się ani trochę na jej słowach. Tak więc jedyne co robił to dość nieświadomie kiwał delikatnie głową w twierdzący sposób, kierując się w stronę wyjścia z salki. Kiedy żegnał się z Roweną, delikatnie jej pomachał, uśmiechając się przy tym ciepło i mrucząc dość cichutkie, nawet jak na niego: "Dobrej nocy", po którym otworzył drzwi i powolnym krokiem opuścił pomieszczenie, kierując się w stronę swojego pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz