By
Tyna
|
16:12
|
Aldert bez zastanowienia skinął głową, zgadzając się ofiarować swoją pomoc, gdy zerknął na zaciskającą pięści Cristabel, która wygląda na niezwykle zdeterminowaną, by odzyskać swoją własność. Oczywiście, że się zgodził. Nie widział przecież innej opcji. Nie dość, że przecież nie tolerował kradzieży, a pogrywanie sobie z nim uznał za coś, co nigdy nie powinno mieć miejsca. Chciał uświadomić tego chłopca, że nie zezwala na takie zachowanie. Gdzieś z tyłu głowy zaczął nawet się zastanawiać, czy nie ukarać jakoś tego złodziejaszka. Poza tym – nie przystoi przecież odmówić pomocy kobiecie.
Mężczyzna ruszył za cieniem, starając się go dogonić. Biegł bardzo szybko, przemykał przez ciemne korytarze, próbując znaleźć źródło rozlegającego się zewsząd złośliwego chichotu, a stukot jego idealnie czystych butów wydawał się być nienaturalnie głośny. Sprawę nieco utrudniał fakt, że postać nie wydzielała żadnego zapachu, czuł jednak subtelny zapach ukradzionego smoczego jaja. Nie była to może woń jakoś szczególnie przyjemna, ale starał się ignorować to delikatnie podrażnienie nozdrzy. Zdecydowanie wystarczała, by Aldert potrafił namierzyć, gdzie się znajduje, więc po prostu biegł, skupiając się jedynie na dorwaniu złośliwego złodzieja, który ośmielił się z niego naigrywać i spróbować zepsuć wieczór.
Chłopiec nie wiedział jeszcze, że popełnił duży błąd.
Na początku Aldert nie był w stanie ocenić, w którą stronę zmierzał, jeszcze nie do końca znając plan akademii. Starał się jednak rozpoznawać swoje otoczenie i je zapamiętywać, by nie tylko wiedzieć, jak wrócić, ale też nie marnować czasu na pozbawione sensu gubienie się i szukanie odpowiedniej drogi. Dopiero po chwili złodziej pojawił się w polu widzenia mężczyzny. Niestety, nie na długo, bo równie szybko, jak się pojawił, zniknął za jakimiś drzwiami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz