Pierwsze zderzenie z tak jasnym światłem było bardzo bolesne. Atea zmrużyła oczy przysłaniając je rękami, jakby próbując trochę przysłonić. Przyzwyczajenie się do rażących reflektorów zajęło jej krótką chwilę, którą NamGi przeznaczył na wybranie broni. Wilczyca sięgnęła po tę samą, ponieważ w ogóle się na tym nie znała. To mężczyzna był specjalistą, dlatego to jego uważnie słuchała. Chociaż nie spodziewała się pytania o najważniejszą tradycję. Musiała się chwilę zastanowić, która miała największe znaczenie, ale w zasadzie odpowiedź była oczywista.
- Myślę, że związanie – zaczęła, niepewnie wyjmując z pochwy coś, co dla niej było spiczastym mieczem szablopodobnym. Kojarzyła tylko takie najbardziej charakterystyczne bronie typu miecz, szabla czy sztylet. Ich rodzaje to była dla niej czarna magia. – U mnie w rodzinie panuje taka zasada, że to kobieta, kończąc osiemnaście lat decyduje, z którym mężczyzną się zwiąże na stałe. To nie jest wybór na zasadzie „O ten mi się podoba, to go wezmę”. To się czuje wewnętrznie, sercem i duszą – mimowolnie sugestywnie położyła dłoń pomiędzy piersiami, wskazując źródło tych uczuć. – Jest wtedy ceremonia, w której uczestniczą wszyscy mężczyźni z rodziny, nawet z innych stad. Zjeżdżają się wszyscy, których się powiadomi o skończeniu osiemnastu lat przez kobietę. Przy wyborze samiec symbolicznie splątuje włosy samicy jako sygnał nawiązania więzi pomiędzy nimi. Miałeś okazję zobaczyć, że jest w tym wiele magii i czegoś niwytłumaczalnego, kiedy zrywałam więź z Kaiem… - na samo wspomnienie tego bolesnego doświadczenia na chwilę zamilkła, przygryzając wargę. Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, ale szybko ją starła. - Generalnie wszystko zostaje w rodzinie, ale… - słuchając NamGiego przybrała odpowiednią pozycję. Kojarzyła jej się ona ze sztukami walki, których uczyła ją matka jak była młodsza. Uwielbiała te zajęcia, a niewiele takich było. - … ja od dziecka się wyróżniałam, odczuwałam wszystko zupełnie inaczej niż moja matka. Babcia to rozumiała, bo wiedziała, z czym to jest związane. W przypadku związania nie było inaczej. Przy nikim z rodziny nie poczułam tego, czego oczekiwali. Jak się domyślasz, nie spotkało się to z pozytywnym odbiorem kuzynów, wujostwa, ciotek i wszystkich innych, którzy byli wtedy obecni. Mój ojciec też się wściekł, a matka się przeraziła, zwłaszcza widząc, że byłam strasznie rozkojarzona. Czułam swojego mężczyznę, ale nie był on ani w naszym domu, ani nawet w jego otoczeniu. Kai nie należał do rodziny. W dodatku był ze stada, z którym moje stado miało konflikt od wielu pokoleń. Głównym powodem był rewir, bo zajmowaliśmy tereny obok siebie, a przy podziale wiele pokoleń wcześniej oba stada chciały mieć dla siebie ten sam teren. Możesz sobie wyobrazić jak zostało to odebrane… Bardzo długo nawet moja najbliższa rodzina się z tym oswajała, co wcale nie było proste przez wielopokoleniowy konflikt naszych rodzin - przygryzła wargę, a zaraz potem się roześmiała na porównanie chłopaka. – Zapewne tak. U ciebie w rodzinie, oprócz tego pierwszego treningu są jakieś szczególnie ważne tradycje? – podpytała, nie chcą prowadzić jednostronnej rozmowy, w której on zadaje pytania, a ona odpowiada. Daleko temu by było do dialogu, a miała okazję w końcu z kimś normalnie porozmawiać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz