Ponownie, Hana miała rację i Jelly wiedziała, że powinna postąpić tak, jak mówi ogrzyca. Z jednej strony bała się, że ta odkryje powód jej złego samopoczucia, z drugiej strony. Jelly Gorgon powinna wyluzować i zacząć bardziej ufać ludziom, a nie polegać jedynie na sobie. Bądź co bądź, istoty ludzkie tworzyły stada, musiały działać razem, by przeżyć. Rasy gadopodobne zaś, cóż. Kłóciły się w nich dwie natury, ta zwierzęca i ludzka. Istna psychomachia. Spojrzała na stanowczą minę Hany.
— Możemy tak zrobić, tylko czy nie będziesz mieć problemów? — spytała lekko zaniepokojona meduza. Nikt nigdy nie nadstawiał dla niej karku. — Jesteś pewna, że mnie przytrzymasz, udźwigniesz? Jakby nie było... wiem, że jestem dość duża — mruknęła opuszczając wzrok.
Meduza uśmiechnęła się lekko, po czym oparła część ciężaru ciała na barkach ogrzycy, musiała to wyglądać komicznie dla pozostałych uczniów, jedzących w stołówce. Jelly miała tylko ogromną nadzieję, że nie trafi na kogoś znajomego, zmierzały w stronę wyjścia, już prawie były na korytarzu, gdy meduza zauważyła, że nie czuje w ogóle ciała. Runęła na posadzkę, ciągnąc za sobą ogrzycę. Powinno boleć, ale bólu nie poczuła, podobnie jak temperatury i mięśni, kości. Nie czuła ciała. Choćby chciała, nie mogła poruszyć żadną kończyną. Miała świadomość tego, co się dzieje, podobnie jak węże, wznoszące paniczny alarm. To nie mogło się dziać. Nie mogła tak po prostu paść na ziemię, była meduzą, wężem, pieprzonym siedmiometrowym wężem, a padła jak worek kartofli. Wokół było pełno ludzi, zamknęła oczy, z których spłynęło kilka łez. Musiała odsunąć dumę. Dopiero po przybyciu do Nook of Wolves zrozumiała, jak słaba jest i jak bardzo potrzebuje pomocy innych ludzi.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz