Obie młode kobiety przeżywały właśnie swoje własne, wewnętrzne rozterki. Hana zastanawiała się jak mogłaby przekonać dziewczynę do powrotu i odpoczynku w swoim pokoju. Jej wyraz twarzy wydawał się być młodej ogrzycy, nie tyle co zmęczony, co wycieńczony.
Wężowa długo się zastanawiała, zanim cokolwiek wyszło z jej ust. Hana widziała te oznaki słabości jakie okazywała Jelly. I dziwiło ją to, że się w ogóle zastanawia nad pójściem na zajęcia.
— Tym bardziej, jeśli chodzisz do łowców, to sobie odpuść — odchrząknęła, gdy jej głos wydał się być za bardzo chrypowaty. Oparła się na łokciu i położyła żuchwę na swojej piąstce, przyglądając się kobiecie z widocznym zaciekawieniem. Żywe węże zamiast włosów? A to Ci ciekawostka - pomyślała tylko. Na kolejne słowa Jelly, tylko ciężko westchnęła i wstała od stołu, podchodząc bliżej w stronę meduzy.
— W sumie, to nie jestem pewna co do swojej klasy — zaczęła powoli — To możemy zrobić tak, że pójdę z Tobą i będę Cię pilnować, a moją wymówką będzie to, że się zastanawiam nad zmianą klasy — wzruszyła ramionami, po czym nadstawiła sie, by tamta złapała ją pod ramię i oparła na niej swój ciężar.
— I tak nie chciało mi się iść na zajęcia dziś — puściła jej oczko i cicho zarechotała. Bo inaczej jej śmiechu nie dało się nazwać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz