Brunet spojrzał kątem oka na stającego obok niego bazyliszka, który zaczął przyglądać się jego zajęciu. Mruknął pod nosem przekleństwo i odwrócił się w stronę łóżka, aby zabrać tym razem spodnie. Na wzmiance o zapachu i smaku, który zdradził, że jest dżinnem, aż parsknął. Miał odruch przysunięcia pod nos ręki i powąchania jej. Był ciekaw czy sam mógł to wyczuć, czy tylko inne istoty – takie jak bazyliszek stojący obok niego – mogły to wyczuć.
– Ale się gapisz... – mruknął pod nosem Latynos zauważając skupione, jasne spojrzenie zza okularów na sobie. – Skoro bazyliszki zabijają wzrokiem, to jakim cudem, możesz się tak na mnie gapić?
Salviati miał zdecydowanie coś nie tak z instynktem przetrwania, bo posłał spojrzenie bazyliszkowi prosto w oczy. Może liczył, że serio padnie trupem i w końcu odejdzie za tęczowy mostek? Jakby nie patrzeć już dawno powinien smażyć się w piekle... Ale nie! Musiał, cholera jasna, obudzić się jako dżinn. A raczej jako Ifryt – czyli piroman z dodatkiem magicznych, trzech życzeń, które nawiasem mówią nie miał pojęcia jak mógłby spełnić. Przydałaby mu się książka pod tytułem "Początki małego, cholernego dżinna – czyli jak wszystko szybko można zjebać i spalić".
– Przed południem pojawiłem się tutaj i liczyłem, że do końca dnia opuszczę akademię – odpowiedział szczerze, czym sam się zaskoczył. A może już miał po prostu dość trzymania wszystkiego w sobie.
Plotka 3
Już wkrótce...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz