Vaherem oparł się barkiem o otwarte drzwi szafy, do której zmieszany nieco Gabriele wkładał swoje rzeczy. Bazyliszek śledził jego działania dokładnie, nerwy. Coś targało Salattim, no nikt normalny raczej nie znęcał się tak nad koszulkami, które były już tak pogniecione, że wyglądały jakby je ktoś psu z dupy wyciągnął.
— Pachniesz i smakujesz jak dżin. — Zamachał rozwidlonym jęzorem. — Rasy gadzie mają rozwinięty zmysł węchu, a raczej jest on połączony ze zmysłem smaku... Początkowo myślałem, że jesteś feniksem, ale zdradził cię zapach starej nafty i oleju, charakterystyczny dla dżinów.
Vaherem Viperios cholernie się cieszył, że jego współlokator okazał się dżinem, a nie feniksem. Nie przepadał za ptakami, chyba, że podanymi na talerzu. Raz walczył z ognistym ptakiem, długa, problematyczna walka, zakończona remisem, choć bazyliszek skończył poharatany. Vaherem miał tylko nadzieję, że nie trafi na żadnego feniksa w szkole, był niemal stuprocentowo pewien, że z jego temperamentem mogłoby się to zamienić w piekiełko. Zerknął na dżina, przypominał mu kibola, w każdym razie chuligana. Palił, wnioskując po zapachu, dobrze, przynajmniej Viperios miał od kogo żydzić fajki. No i warto byłoby rozgryźć sprawę spełniania życzeń przez Gabrysia, pomogłoby to w planie Viperiosa. Albinos westchnął i przeczesał przydługie włosy. Zamknąć dżina w lampie? Jak? Spróbować zabić i wypełnić lampę krwią, zamach naftą, durny, ryzykowny pomysł. Problematyczny dość. Dobra Vaherem, inne podejście. Jaką korzyść może przynieść potencjalna znajomość z antyspołecznym piromanem? Salatti wydawał się być typem człowieka, który chodziłby po blokowisku i zaczepiał ludzi, pytając ich, czy przypadkiem nie mają problemu, ale nie po to, żeby im wpierdolić, ale po to, by go rozwiązać. Na dłuższą metę, cóż, można spróbować, choć nie był to typ osoby, która odpowiadałaby wyobrażeniom Vaherema. Ale raczej wywrotowców i zimnych skurwysynów Nook of Wolves nie przyjmowało.
— Długo tu jesteś Rysiu? Poznałeś już kogoś ciekawego? Coś się działo, czy tu taka stypa? — zagaił bazyliszek nonszalancko dotykał współlokatora ogonem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz