Również pożegnał się z dziewczyną i westchnął. Miał przecież znaleźć sposób aby wrócić do Hiszpanii, a zamiast tego spędził pół dnia z nowopoznaną dziewczyną... jeśli mógł tak o Bubble powiedzieć. Nie wybrał klasy jeszcze i nie planował tego. Jedynie co, to pozwolił sobie wybrać pokój. Musiał w końcu się gdzieś przespać.
Przeciągnął się, aż usłyszał charakterystyczne strzyknięcie w plecach i ruszył do zachodniego skrzydła, gdzie miały być pokoje chłopaków. Zastanawiał się czy znajdzie je od razu. W końcu był tam tylko raz, gdy odkładał torbę spakowaną przez opiekuna. Że też nie udało mu się bardziej zaprotestować bądź namówić Simeone do pozostania w domu... Z drugiej strony go rozumiał. Miał go na utrzymaniu przez długie lata, a Gabriele nie panował nada nad swoimi mocami. Stanowił cholerne zagrożenie i problem.
Brunet zły na siebie i cały świat dookoła prychnął pod nosem i ruszył szybszym krokiem przez półmrok na korytarzu. Wcisnął dłonie w kieszenie bluzy żałując, że nie miał czasu zakupić zapasu papierosów. Musiał dowiedzieć się później czy w akademii lub na jej terenach był jakiś sklep...
Chłopak zwolnił krok dopiero na korytarzu, na którym znajdowały się drzwi od pokoi. Zmrużył oczy, gdy przed drzwiami, które z pewnością należały do pokoju zajętego przez Gabriele stał jakiś chłopak. Miał na sobie ciemny, gruby kożuch, do połowy łydki sięgające glany oraz jego szyja była owinięta szalem. Dla latynosa ubiór chłopaka wyglądał wręcz komicznie, jednak nie przez styl, ale ciepło jakie mu dawało. Sam tego już nie potrzebował. W końcu ciągle czuł bijące od środka ciepło. A przy swoim porywistym humorze to wręcz wydobywający się gorąc. Przystanął dość blisko białowłosego chłopaka i chrząknął.
– Modlisz się do tych drzwi? – spytał przyciągając uwagę nieznajomego. – Bo jeśli nie, to możesz się przesunąć i dać mi wejść do pokoju.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz