By
Tyna
|
22:28
|
Zdziwił się nieco, gdy poczuł smukłe palce Cristabel na swoim przedramieniu. Zaciskały się dość mocno, a marynarka marszczyła się pod naporem jej delikatnej dłoni. Nie zaoponował, a jedynie ustawił rękę w taki sposób, by było jej wygodniej. Uznał jej zachowanie za nietaktowne, ale nie upomniał dziewczyny, widząc, że ta jest bliska paniki. Mówiła bardzo cicho, w jej głosie słyszał niewielkie drżenie pełne strachu i niepewności wywołane tą niecodzienną sytuacją.
– Nie wiem – odparł po chwili, zauważając, że cień rozpłynął się gdzieś w ciemnościach korytarza. – Zapewniam cię, że nie ma tutaj niczego, czego powinnaś się bać.
Mówił bardzo spokojnie, będąc całkowicie pewnym własnych słów. Nawet jeśli coś im zagrażało, nie był przecież byle kim. Odkąd tylko pamiętał, zawsze mówiono o nim, że przoduje swojemu rodzeństwu w sile oraz umiejętnościach. Potrafił wygrać z każdą swoją siostrą oraz bratem nie tylko w wilczej, ale także w tej ludzkiej postaci. Zawsze potrafił sprostać wymaganiom nauczycieli, często nawet je przewyższał. Odebrał staranne nauki w tak wielu dziedzinach, że sam uważał, że niemożliwym jest, by cokolwiek mogłoby stanąć mu na drodze, a mało co potrafiło stanowić dla niego jakieś realne zagrożenie. Był przekonany, że nawet własnemu ojcu dałby radę. Nie martwił się, że coś, co tylko majaczyło gdzieś w ciemnościach, nie mając odwagi się nawet pokazać, może im zrobić jakąkolwiek krzywdę.
Aldert usłyszał głuchy szum tuż przy uchu. Odwrócił się gwałtownie i wyciągnął rękę, próbując złapać to „coś”, ale jego próby na nic się nie zdały, bo cień zdążył już zniknąć, a jako że mężczyzna nigdy nie narzekał na swój refleks i był on aż niewiarygodnie dobry, oznaczało to, że zjawa potrafiła znikać w zastraszającym tempie.
Postać pojawiła się tuż przy Cristabel, wyciągając chude ręce w stronę jej układających się na ramionach, rudych loków, które zaczęły się niekontrolowanie podnosić i opadać pod wpływem „dotyku” cienia. Kolejna lampa pękła, sprawiając, że korytarz już zupełnie pogrążył się w ciemności, a jedynie na jego końcu dało się zobaczyć jakieś niewielkie, blade światło mające źródło gdzieś za zakrętem. Wokół nich rozległ się złośliwy chichot odbijający się echem od ścian.
Nagle postać pojawiła się tuż przed nimi. Dopiero wtedy, z tak bliskiej odległości, Aldert był w stanie dostrzec jakiś konkretny zarys chłopięcej sylwetki i szerokiego uśmiechu na twarzy, której nie mógł się nawet dobrze przyjrzeć. Już miał zamiar się odezwać i domagać się wyjaśnień, ale nie zdążył – straszący ich chłopak szybko chwycił smocze jajo, które miała przy sobie stojąca obok niego dziewczyna, po czym tak po prostu zniknął niemalże od razu – na tyle szybko, by znowu umknąć Aldertowi, którego zaistniała sytuacja zaczęła już powoli irytować. Uważał za ujmę fakt, że ktoś w tak jawny sposób odważył się z niego zaigrywać. Chłopak pojawił się gdzieś na drugim końcu korytarza, a jedyne, co nauczyciel faktycznie mógł dokładnie dostrzec, było właśnie jajo ukradzione przestraszonej Cristabel, z którym cień zacząć uciekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz