Uśmiechnął się szerzej.
— Wręcz promieniejesz szczęściem, jak mniemam, jeszcze nie miałaś zamiaru zerknąć do książki, panienko? — zagaił spokojnym tonem, pakując przybory szkolne i zeszyty do porządnej, skórzanej torby.
Wolał odrobić lekcje w pokoju, gdzie miał zapewnioną ciszę i spokój, Cerber wyjechał na jakiś czas, zostawiając bazyliszka samego, więc ten mógł cieszyć się porządkiem i prywatnością, choć rano, gdy zmierzał na kolejną lekcję zatrzymała go jedna osoba z administracji i powiedziała, że dokwaterowali mu kogoś do pokoju. Ven miał dużą nadzieję, że był to ktoś równie łagodny jak on, bynajmniej podobny do mężczyzny, który stał przed nim.
— Hmm? — Dlaczego miałby zrobić im krzywdę, przecież nie był zły? Po czym prawda trafiła w niego jak rozpędzony samochód w pieszego na przejściu. Zrozumiał nastawienie meduzy, którą wcześniej spotkał. Rasizm wobec gadów przekraczał wręcz skalę. Strach, lęk. Dlatego ich mordowano i nienawidzono, bo ktoś stwierdził, że są zagrożeniem. — A wyglądam na kogoś groźnego? — Ton jego głosu, z łagodnego, wysokiego spadł do zadziornego, głębszego. — Sonio, znasz stosunki feniksów i bazyliszków?
Zwrócił się do niej tak, że stali twarzą w twarz. Gdyby nie miał opaski na oczach, Rosjanka leżała, by już na ziemi, nienaturalnie zimna i sztywna. Ven nie spodziewał się, że zostanie tak łatwo wyprowadzony z równowagi, od ucieczki, nie zdarzało mu się wybuchać i robić scen. Czego jak czego, ale Ven Viperios nienawidził rasizmu, nawet jeśli nieznajomy był feniksem, wolał tego nie komentować i pozwolić mu żyć w spokoju, jednak kiedy ten ktoś rozpowszechniał plotki, a tym bardziej karmił nimi osóbkę, którą Ven Viperios uważał za wyjątkowo łagodną i przyjazną, nie mógł na to pozwolić.
— W skrócie, to, co teraz słyszysz to stereotyp bazowany na rasie, to tak jakby powiedzieć, że wszystkie smoki zieją ogniem. — Ven uśmiechnął się do dziewczyny szeroko, nieświadomy tego, że jego kły jadowe były w pełni widoczne. — Nie wyglądam jak potencjalne zagrożenie i nim nie jestem, używam swoich zdolności, gdy jestem do tego zmuszony, więc ty, nie masz się czego obawiać.
Przeniósł swoje spojrzenie na młodego Araba i nieznacznie poprawił opaskę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz