Pożegnał się z Alexandrem, mając nadzieję, że ten, w przeciwieństwie do Donga jednak nie wybierze się do Mrocznej Dzielnicy. Lubił pracować w bibliotece, po dłuższej chwili, w trakcie, której pomagał uczniom, zdecydował się skończyć. Uprzątnął wszystkie książki karty biblioteczne, a następnie pożegnał się z bibliotekarką i wyszedł na korytarz. Temperatura powietrze była minimalnie wyższa niż w bibliotece, Ven przeciągnął się, pogrzebał w torbie, by wyciągnąć komórkę i zerknąć na godzinę. Nie stać go było na dobry telefon, kupił najtańszego rzęcha, jakiego mógł dostać, uciekając do NOW zabrał jedynie najpotrzebniejsze rzeczy, o smartfonie nie było mowy, zbyt łatwo namierzało się te urządzenia, a Ven bardzo nie chciał być znaleziony.
Pierwszy raz od wielu lat przespał noc bez strachu o swoje życie.
Nie miał zamiaru wracać do pokoju, nie przepadał specjalnie za zamkniętymi pomieszczeniami, lekcje postanowił odrobić w ogrodzie, niedaleko smoczarni, gdzie się udał. Pośród szumu liści, zapachu trawy i przyjemnych promieni słońca pisał esej, jednak po chwili do jego nozdrzy dotarł zapach Sonii, była gdzieś w pobliżu. Podniósł głowę znad papierów i zobaczył ją w towarzystwie nieznajomego mężczyzny. Pachnącego piachem, egzotycznym jedzeniem i niepokojąco dziwnymi kadzidłami, dymem. Łuski na skórze Vena uniosły się. Koty puszą swą sierść, gdy są zagrożone, węże zaś, stawiały łuski. Coś było z mężczyzną nie tak, skoro wywoływał w chłopcy tak duży lęk, że aż jego podświadomość przygotowywała do go potyczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz