Chłopak był dziwny, jego zachowania i reakcje niepokojąco nienaturalne, wręcz sztuczne i przerażające. Przypominał Jelly trochę zwierzę, królika, chowanego w klatce laboratorium, który na końcu zostaje karmówką dla gada, z drugiej strony, dziecko, które zostało puszczone samopas w świat. Meduza nie zauważyła jednak nastolatka o pięknych, kręconych włosach i nieziemskich oczach, heterochromii, jednakże, gdy dostrzegła go już, poczuła się wręcz zaskakująco niezręcznie. Nie lubiła dużych grup ludzi, zwykle dlatego opuszczała zgromadzenia w wiosce.
Tym bardziej, że z taką istotą jak kruchy chłopiec wolała obcować w samotności.
Również się od niego odsunęła, utrzymując dystans, choć chciała go skrócić. Nieznajomy nie wydzielał zapachu, co było cholernie dziwne, gdyż każda, żywa istota miała swoją charakterystyczną woń. Kiedy ten wyciągnął rękę w jej kierunku przyjęła ją. Uścisnęła mu dłoń, czując delikatną skórę i nieregularny przepływ krwi, ciepło, które wydzielał przypominało bardziej promieniowanie lampy niż żywego stworzenia.
Słysząc jego imię, westchnęła. José Esperanza. Jej pierwszy język ludzki. Nadzieja, chłopiec dosłownie nosił nadzieję w swoim imieniu. Brzmiało pięknie, delikatnie, idealnie dla kogoś tak delikatnego.
— Hola José. — Na jej usta wpłynął delikatny uśmiech. Nie wiedziała dlaczego Esperanza wywoływał w niej takie emocje, jego nazwisko aktualnie kojarzyło jej się też z mikserem z jakiegoś powodu. Prychnęła cicho, przypominając sobie urządzenie. — Och, José, my nie mamy numerów identyfikacyjnych, to są imiona, ja nazywam się Jelly Gorgon.
Uniosła lekko brwi na wzmiankę o partii produkcyjnej, po czym spojrzała w oczy drugiego chłopaka.
— Moje oczy też są takie piękne? — wymsknęło jej się, gdy dotknęła palcami swoich skroni.
Po czym zaczęła kojarzyć fakty. Partie produkcyjne, numery identyfikacyjne, dziwny sposób wyrażania się. Brzmiało to tak jakby José był chowany pod kloszem, w klatce w domu jakiegoś świrniętego naukowca. W odosobnieniu, z dala od cywilizacji, życia, społeczeństwa, podobnie jak ona.
— Nie José, w tej Akademii wszyscy są po prostu dziwni, tak swoją drogą... Możesz mi powiedzieć, dlaczego nie pachniesz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz