Khalid najpierw spojrzał zdziwiony na Sonię, a potem, kiedy w końcu zrozumiał sens jej słów, w nagłym przypływie rozbawienia, roześmiał się głośno, przez parę chwil nie mogąc nawet opanować łagodnego chichotu.
Nie spodziewał się, że coś tak prozaicznego jak feniks, mogłoby aż tak bardzo zaciekawić Sonię. Pomimo że kochał to kim był, sam uważał swoje pochodzenie za raczej oklepane, mało oryginalne, książkowe i jakieś takie powszednie.
Raza potrzebował kilku chwil, żeby przeanalizować falę zadanych przez nią pytań tak, by przynajmniej spróbować odpowiedzieć na część z nich, najlepiej jak tylko potrafił.
— Nie, nie — odparł zaraz z szerokim uśmiechem, kręcąc głową. — Moja ptasia forma to ... Bydle. Naprawdę wielkie bydle. Mógłbym robić za samolot wycieczkowy — zażartował gładko i kontynuował zaraz potem:
— Feniksy posługują się mową ptaków. Krótko mówiąc, skiełczę i trochę ćwierkam, kiedy próbuję powiedzieć cokolwiek. Słyszałem jakieś tam legendy, że śpiew feniksa jest bardzo kojący, ale nie wiem ile faktycznie jest w tym prawy — wzruszył ramionami i posłał jej uśmiech.
— A ogień pojawia się tylko jak faktycznie tego chcę... Problem w tym, że jeszcze nie do końca umiem to kontrolować ... No, wciąż się uczę — wyjaśnił i podszedł do lady, przy której siedział nieco skwaszony dozorca.
— Mógłbym prosić papiery do adopcji? — zagaił, a starzec bez słowa ani uśmiechu podał mu plik kartek i długopis, które Khalid szybko wręczył Sonii
— Gdybym tutaj miał ... Więcej miejsca nawet mógłbym ci się pokazać w tej pierwotnej formie — rzucił trochę zamyślony. — Hm, może jak wyjdziemy na powierzchnię?
Nie spodziewał się, że coś tak prozaicznego jak feniks, mogłoby aż tak bardzo zaciekawić Sonię. Pomimo że kochał to kim był, sam uważał swoje pochodzenie za raczej oklepane, mało oryginalne, książkowe i jakieś takie powszednie.
Raza potrzebował kilku chwil, żeby przeanalizować falę zadanych przez nią pytań tak, by przynajmniej spróbować odpowiedzieć na część z nich, najlepiej jak tylko potrafił.
— Nie, nie — odparł zaraz z szerokim uśmiechem, kręcąc głową. — Moja ptasia forma to ... Bydle. Naprawdę wielkie bydle. Mógłbym robić za samolot wycieczkowy — zażartował gładko i kontynuował zaraz potem:
— Feniksy posługują się mową ptaków. Krótko mówiąc, skiełczę i trochę ćwierkam, kiedy próbuję powiedzieć cokolwiek. Słyszałem jakieś tam legendy, że śpiew feniksa jest bardzo kojący, ale nie wiem ile faktycznie jest w tym prawy — wzruszył ramionami i posłał jej uśmiech.
— A ogień pojawia się tylko jak faktycznie tego chcę... Problem w tym, że jeszcze nie do końca umiem to kontrolować ... No, wciąż się uczę — wyjaśnił i podszedł do lady, przy której siedział nieco skwaszony dozorca.
— Mógłbym prosić papiery do adopcji? — zagaił, a starzec bez słowa ani uśmiechu podał mu plik kartek i długopis, które Khalid szybko wręczył Sonii
— Gdybym tutaj miał ... Więcej miejsca nawet mógłbym ci się pokazać w tej pierwotnej formie — rzucił trochę zamyślony. — Hm, może jak wyjdziemy na powierzchnię?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz