NamGi jeszcze raz troskliwie spojrzał na swój telefon, mając nadzieję, że poza rozbitym ekranem, działał względnie dobrze. Wprawdzie Azjata nie potrzebował komórki jakoś bardzo, bo przez ostatnie dwadzieścia lat przecież nie miał takiej wcale, ale odkąd zrozumiał jak łatwo i szybko mógł się dzięki niej komunikować z rodzeństwem, wolałby mieć ją cały czas przy sobie - najlepiej działającą.
— Nie wiem, chyba tak. Chyba działa, spokojnie — odparł łagodnie z uśmiechem, chociaż bez jakiejkolwiek pewności dotyczącej dalszego funkcjonowania jego telefonu. Po prostu nie chciał, żeby Jelly niepotrzebnie martwiła się możliwie przypadkowym i nieumyślnym zepsuciem jego komórki.
Liczył, że jeśli wystąpiła jakaś usterka, znajdzie kogoś, kto tanio mógłby pomóc mu się z nią uporać.
NamGi w końcu wstał z ziemi i z grymasem bólu na twarzy otrzepał czarne spodnie z kurzu brudnej podłogi.
— Nic szczególnego. Byłem w bibliotece po taką jedną książkę, a teraz szukam Baochenga, muszę go o coś zapytać — wyjaśnił spokojnie, chowając popękane urządzenie do kieszeni. Później zadarł głowę tak, by pytającym spojrzeniem mógł zerknąć w stronę żmii.
— A ty?
Liczył, że jeśli wystąpiła jakaś usterka, znajdzie kogoś, kto tanio mógłby pomóc mu się z nią uporać.
NamGi w końcu wstał z ziemi i z grymasem bólu na twarzy otrzepał czarne spodnie z kurzu brudnej podłogi.
— Nic szczególnego. Byłem w bibliotece po taką jedną książkę, a teraz szukam Baochenga, muszę go o coś zapytać — wyjaśnił spokojnie, chowając popękane urządzenie do kieszeni. Później zadarł głowę tak, by pytającym spojrzeniem mógł zerknąć w stronę żmii.
— A ty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz