Dopiero będąc
naprzeciw dziewczyny, Seth zauważył jak cholernie zmęczona była w tej chwili.
Nie było do ciężkie do wywnioskowania, skoro spała na stole w stołówce. Przy
jedzeniu niewiele osób zasypiało, chociaż trochę nie rozumiał wyboru miejsca. O
wiele by jej było, jakby wróciła do swojego pokoju i tam zasnęła. Wtedy żaden
bezczelny demon by jej nie przeszkadzał w tym, ale skoro już ją zaczepił to
zamierzał skorzystać z jej towarzystwa. Pojawił się niedawno i warto było
poznać kilka osób, z całą pewnością mogą umilić mu czas, a właśnie po to tutaj
przyszedł. No nie licząc tego nieszczęsnego terenu łowieckiego. Uwielbiał
nieśmiertelność, no prawie nieśmiertelność, ale miała swoją wadę. Ani on, ani
Gadriel nie mogli za długo przebywać w jednym miejscu, bo ludzie po latach w
końcu się orientowali, że coś było nie tak. W końcu bliźniaki się nie starzeli,
a kobiety nie umiały im się oprzeć, jeśli tego właśnie chcieli. Przyjemność
bycia potomkiem inkuba.
- Twoja skóra –
zwrócił na to uwagę bez pardonu chwytając jej rękę, podnosząc ją nieco i
wskazując to, o czym mówił. Nie umknęło jego uwadze to, że dziewczyna była
strasznie delikatna, gorzej niż porcelana. Czy była równie krucha? Zastanowiło
go to, ale nie zamierzał sprawdzać. Póki co, jeszcze nie chciał łamać
regulaminu, ale warto tu zwrócić uwagę na określenie jeszcze. – Słońce się od
niej odbija, a biorąc pod uwagę to, że wychowywałem się w podziemiach, dla mnie
to jest oślepiający blask – uśmiechnął się, tłumacząc o co mu chodziło i dusząc
w sobie parsknięcie śmiechem. Dziwiło go właściwie, że się nie zorientowała do
czego nawiązywał. Tak nieświadoma kobieta była wyjątkowo intrygująca. – Jestem Seth,
miło mi – przedstawił się, odkładając jej rękę i wyciągając na powitanie swoją
dłoń w jej kierunku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz