By
Tyna
|
23:25
|
Rowena wybuchnęła gromkim, niepohamowanym śmiechem prosto w jego szyję. Przez chwilę nie mogła się nawet ruszyć, czując się zupełnie osłabiona przez to jego niedorzeczne pytanie, a w jej nadal przymkniętych oczach zbierały się pełne rozbawienia łzy, a twarz się rumieniła.
Jeszcze przed chwilą atmosfera była niemalże idealna. Mogła napawać się jego bliskością, czerpać czystą przyjemność z dotykania jego ciepłej skóry swoimi ustami, które chciały go wypieścić absolutnie całego, wsłuchiwać się w te cudowne, niezastąpione, głębokie westchnięcia i niewielkie pomrukiwania, które sprawiały, że i ją od czasu do czasu przechodziły rozkoszne dreszcze. Cieszyła się z jego bliskości i intymności tej chwili jak nigdy dotąd i pierwszy raz mieli okazję w taki sposób spędzać wspólne chwile.
Tymczasem NamGi gdzieś pomiędzy jej kolejnymi, słodkimi pocałunkami, zadał pytanie, które zupełnie ją rozbroiło. Nie mogła powstrzymać swojego śmiechu przez dłuższą chwilę. Rowena podniosła się powoli, nadal nie rozplątując ich nóg, a jej dłoń cały czas chowała się pod jego koszulką.
– Cholera jasna, NamGi... – mruknęła, po czym szybkim ruchem ręki wytarła łzy. – Kto ci wkręcił takie głupoty?
Rowena spojrzała na chłopaka z szerokim uśmiechem na ustach. Pierwszy raz, kiedy w ogóle zwróciła uwagę na niego i jego zapach, był moment, kiedy wpakował jej się do namiotu bez absolutnie żadnego ostrzeżenia zaraz na początku roku szkolnego. Już wtedy poczuła, że NamGi pachnie dość specyficznie. Chociaż wtedy jeszcze wydawał jej się być dość bezużyteczny i prezentował sobą postawę osoby, z którą nie chciałaby mieć nic wspólnego, zwróciła uwagę na to, że pachnie wyjątkowo. Inaczej i przyjemnie.
Wtedy jeszcze nie zdawała sobie sprawę z tego, że się od tego zapachu uzależni.
Wpatrując się w NamGiego, przypomniała sobie o ich pierwszym spotkaniu. O tym szoku, który widziała na jego twarzy, gdy zdał sobie sprawę z jej obecności i swojej pomyłce, o tym, jak szybko jej namiot wypełnił się jego zapachem.
Gdy przemknęło jej to przez myśl, mgliście doszła do wniosku, że było to jedno z najbardziej niezręcznych spotkań w jej życiu, ale nie oddałaby go za nic w świecie.
– Jeśli już musisz wiedzieć – odparła, po czym znowu się zaśmiała. – To pachniesz dość specyficznie, najcudowniej na całym świecie, ale na pewno nie żarciem.
Rowena nachyliła się znowu ku jego twarzy, po czym lekko musnęła ustami jego policzek.
– Pachniesz trochę człowiekiem, takim najbardziej zwyczajnym człowiekiem – mruknęła, po czym przeniosła usta na jego szyję z tej drugiej, jeszcze niewypieszczonej strony. – Trochę czymś innym, takim... uzależniającym, nieziemskim. Jakbym miała zgadywać, to tak właśnie by pachnieli bogowie – oznajmiła półszeptem, składając na jego wrażliwej skórze długi, czuły pocałunek. – Ale przede wszystkim pachniesz ciepło. Tak cudownie ciepło – oznajmiła na koniec, szepcząc mu prosto w usta, przesuwając dłonią po jego torsie.
Patrzyła prosto w jego oczy.
– I to wszystko nie ma żadnego związku ani z ryżem, ani jakikolwiek innym jedzeniem.
Dziewczyna przylgnęła do jego słodkich ust. I chociaż już od ich pierwszego pocałunki uważała, że są po prostu najlepsze na całym świecie w taki najbardziej oczywisty sposób, wtedy, gdy leniwie go całowała, naprawdę wyczuwała słodycz. Jakby znajomą słodycz.
– Chociaż smakujesz rozkosznie – oznajmiła, z wielkim trudem się od niego odklejając. – I jakoś tak słodko. Jadłeś coś słodkiego?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz