Z leniwie rozchylonych ust NamGiego uciekło ciche, błogie westchnięcie, zmieszane pomrukiem przyjemności, kiedy miękkie wargi Roweny zaczęły smagać jego ciepłą skórę. Azjata zamknął oczy tak, by móc skupić się na niesamowitych pocałunkach dziewczyny bardziej, przysuwając się jeszcze odrobinkę bliżej do jej ciała w niemej prośbie o więcej.
Po ciężkim dniu wielogodzinnych zajęć, po których był zmęczony i obolały, bliskość Roweny i te delikatne pieszczoty, które rozluźniały jego spięte, posiniaczone ciało, było czymś więcej niż spełnieniem marzeń. Ostatni raz widzieli się wczoraj i spędzili ze sobą niemal cały dzień i całą noc, chociaż i tak przez te parę chwil osobno, Dong stęsknił się za jej bliskością tak, że teraz nie wyobrażał sobie wypuścić jej ze swoich ramion.
— Chyba po prostu trochę spanikowałem z tym wszystkim, wiesz — wyjaśnił cicho, kiedy jego dłoń zakradła się na plecy Roweny, by tam ostrożnie i powolutku podwinąć materiał jej koszulki i odkryć jej plecy. NamGi ułożył opuszki palców na linii jej kręgosłupa i powoli zaczął nimi przesuwać po jej mlecznej skórze, od czasu do czasu drażniąc paznokciami jej jedwabne ciało.
— Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, żeby nagle ktoś miał mi cię zabrać — westchnął i splątał swoje nogi z jej własnymi tak, by nie mogło być im już wygodniej.
Może to było odrobinę niedorzeczne, ale NamGi absolutnie zakochał się w cieple, które swoją bliskością i czułością dawała mu Rowena; było ono nieporównywalne z żadnym innym, które znał - to bijące od niej było lepsze, czulsze i cieplejsze od wszystkich.
— Tak? — mruknął rozanielony, kiedy jej usta nasunęły się na to jedno, szczególne miejsce na jego szyi, w którym przyjemność z pocałunków była najsilniejsza. Jego ciało przebiegł rozkoszny dreszcz, a on sam na krótki moment wstrzymał oddech, delektując się tą chwilą jak najdłużej.
— Ostatnio — zaczął, kiedy chociaż troszkę mógł się skupić. — Ostatnio ktoś mi powiedział, że pachnę jak chińskie jedzenie — westchnął przyjemnie i przygryzł dolną wargę, kiedy jego dłoń lawirowała od zapięcia jej biustonoszu aż do linii spodni, uznając oba za wyjątkowo niewygodne bariery.
— I zacząłem się zastanawiać jak ... Jak właściwie pachnę? Coś jak ... Ryż, może? — zapytał zakłopotany, bo raczej nie chciałby pachnieć jak przekąska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz