By
Tyna
|
04:12
|
Rowena pokiwała lekko głową, cały czas patrząc mu w oczy.
Zupełnie mu uwierzyła. Tak całkowicie, bez nawet najmniejszego zawahania. I przyjęła to w taki sposób, jakby to była najbardziej banalna i oczywista sprawa na świecie. Tak jakby ktoś jej właśnie powiedział, że niebo jest niebieskie, a słońce wstaje każdego ranka. Głównie dlatego, bo chciała, żeby był przy niej. Tak po prostu i tak naprawdę.
O dziwo, nawet jej to nie przytłaczało, chociaż było to wiążące i wymagało od niej jakiegoś zaangażowania. I teraz, kiedy byli oficjalnie razem, Rowena zdała sobie z tego sprawę. Nie przerażało jej to. Raczej cieszyło.
I w tamtym momencie mogła mieć tylko nadzieję, że jej nie oszuka, nie zostawi i będzie przy niej i dla niej - tak jak jej oznajmił z tym pięknym, słonecznym uśmiechem.
A ona była przekonana, że chce zrobić coś podobnego dla niego. I w tamtym momencie, gdy kolejny raz dotarł do niej tak prosty, lecz nieoczywisty fakt, że nie chce się z nim rozstawać, bo cholernie pragnie jego obecności, wsparcia i przede wszystkim ciepła w różnym wymiarze, zrozumiała, że ona chyba też nigdzie się nie wybiera. Dotarło do niej, że coraz rzadziej myśli o tym, by zacząć planować opuszczenie akademii, nawet jeśli miała głęboko w nosie to, czego chcieli i oczekiwali od niej rodzice, a miejscem, w którym czuła się najlepiej, było otwarte morze.
I sama nie wiedziała, co powinna o tym wszystkim myśleć.
Rowena położyła się na brzuchu, posłała NamGiemu jeden ze swoich uśmiechów - tych, które malowały się na jej ustach tylko w jego towarzystwie - po czym wsunęła dłoń w jego włosy, żeby trochę je pogłaskać i nieco ułożyć. Sama nie była pewna, dlaczego zaczęła to robić, ale sprawiało jej to przyjemność, ale zupełnie innego rodzaju.
– To... To dobrze – mruknęła cicho. – Chcę cię mieć przy sobie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz