By
Tyna
|
02:58
|
Rowena przez chwilę leżała w prawie zupełnym bezruchu, przytulając do siebie NamGiego, gdy skończyli, a ona dopiero wtedy zaczęła przypominać sobie o tym, że coś poza chłopakiem naprawdę istniało, chociaż trudno było jej w to uwierzyć. Powoli i z dość sporym trudem docierało do niej to, że w pokoju było ostatecznie dość ciemno, na korytarzu ktoś rozmawiał, a za oknem rozszalała się burza.
Dziewczyna usilnie potrafiła uspokoić oddech, gdy te wszystkie emocje i ogromne napięcie związane z jej pierwszym seksem w końcu opadły. Westchnęła głęboko, mając nadzieję, że to sprawi, że jej szybko bijące serce ostatecznie trochę zwolni, a w jej głowie nareszcie przestanie szumieć od tego wszystkiego, co się stało.
A jej jedyną myślą w tamtym momencie, była ta, za pomocą której Rowena z pełną mocą uświadomiła sobie, że cholernie cieszy się, że to NamGi był tym mężczyzną, z którym przeżyła swój pierwszy raz. Nie wyobrażała sobie, żeby w tym miejscu miałby się znaleźć ktoś inny. Tylko on się dla niej liczył, tylko on był dla niej ważny i tylko on był jej.
Nie chciała, żeby to się zmieniło, nawet jeśli nadal nie do końca rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi.
Jeszcze zanim chłopak znowu ją w siebie wtulił, szepcząc jej coś na wzór jakiegoś komplementu w tej sytuacji, pierwszy raz, odkąd w ogóle go poznała, nie pomyślała o tym, że NamGi jest obok niej, ale chce, żeby był przy niej także w przyszłości.
Dziwne to były myśli, ale w jakiś dziwny sposób cholernie przyjemne.
Rowena wtuliła się w niego mocno, delikatnie smagając ustami jego szczękę.
– Ty też, Słońce – mruknęła prosto w jego ciepłą skórę.
W tamtym momencie, gdy już oboje względnie się uspokoili, wszystko stało się takie cudownie błogie, zupełnie beztroskie, leniwe, powolne, ale nadal pełne tego ukochanego ciepła i czułości, które całych ich otulały.
– Cieszę się, że tu jesteś – oznajmiła cichutkim szeptem. – Wiesz o tym, prawda?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz