Pierwszy raz w całym swoim życiu to NamGi chciał czuć jeszcze więcej ciepła i bliskości; chciał być bliżej niej, a najlepiej tak blisko, jak było to możliwe. I nie była to zwykła, pierwsza lepsza potrzeba bliskości fizycznej; choć to właśnie dla niej tracił głowę, ilekroć jej dłonie w ten cudowny sposób przesuwały się po jego ciele.
Chciał być bliżej niej pod każdym możliwym względem i w każdym kontekście; bliżej jej szybko bijącego serca, niezgłębionej duszy i w końcu cudownego ciała, które obsypywał bezwstydnymi pocałunkami.
NamGi przesuwał ciepłymi dłońmi wzdłuż jej ciała, starając zapamiętać się każdy kształt, każdą wypukłość, a nawet każdą najmniejszą bliznę, bo w najbardziej pokrętny sposób wierzył, że to właśnie te detale składają się na magię tej chwili i tę wyjątkową bliskość, która gęsto rozpościerała się między nimi.
Dong nie potrzebował też żadnych słów ani wyniosłych deklaracji; świst wydychanego powietrza, ciche westchnienia i pomruki, które połączone wspólnie tworzyły najprzyjemniejszy dźwięk na całym świecie, były dostateczną świadomością, że oboje pragnęli siebie tak samo.
NamGi nie oponował, kiedy sugestywność ruchów Roweny nakazała mu podążać jeszcze niżej.
Nim jednak ostatecznie zostawił jej pierś w spokoju, bez zbędnej delikatności przygryzł zassany sutek ostatni raz i zaczepnie przyciągając go w górę, w końcu ruszając dalej.
Sunął w dół, delikatne muskając ustami jej skórę, by dotrzeć tam, gdzie narodziła się kolejna bariera — spodnie.
I chociaż mógł, to nie od razu zabrał się za ponowne ściąganie jej ciuchów.
Zamiast tego, skubał i podgryzał jej biodra oraz linię brzucha tuż nad gumką jej spodni, raz na jakiś czas podrażniając delikatną skórą długimi, zmysłowymi pocałunkami, które łączyły się w cudowną, wilgotną ścieżkę wypieszczonych i gdzieniegdzie zaczerwienionych miejsc.
NamGi umyślnie zwlekał, leniwie pieszcząc jej ciało.
Chciał, żeby się niecierpliwiła.
Chciał, żeby pragnęła go jeszcze bardziej i jeszcze mocniej, tak, aby oszalała z pożądania nad tym jednym, wyczekanym momentem, kiedy w końcu będzie leżała pod nim naga.
I kiedy oczekiwanie zamieniło się w zwyczajną niecierpliwość, której już nie można było odmówić, palce Azjaty wsunęły się pod jej spodnie i gładko zaczęły zsuwać je w dół jej bezbłędnie długich nóg. Usta NamGiego pożądliwie smagały każdy milimetr jej nowo odkrytej skóry, dokładnie pieszcząc jej udo, kolano, łydkę, aż w końcu złożył ostatni pocałunek na jej kostce i odrzucił spodnie w kolejny kąt jej pokoju.
Od razu pochylił się nad jej twarzą i po raz kolejny złożył pocałunek na tych idealnych ustach, niemalże od razu wysuwając język naprzeciw jej własnego, by jeszcze jeden raz kompletnie zatracić się w smaku jej warg, nie opierając się wrażeniu, że nawet bez tej truskawkowej pomadki, smakują równie słodko, a może nawet słodziej.
— Cudownie smakujesz.
NamGi znów zsunął się niżej i w ostatniej chwili, kiedy miał już przystawić swoje głodne pocałunków wargi do jej ciepłej skóry na udzie, na jej biodrze dostrzegł tatuaż. Nim w ogóle zaczął zastanawiać się jak mógł go nie dojrzeć go wcześniej, ciekawsko pochylił się tak, by w pełnej okazałości móc przyjrzeć się idealnym konturom czarnego tuszu, który złożył się kształt zwierzęcej czaszki.
I chociaż tatuaż, jak na kobietę o tak słodkiej skórze, zdawał się naprawdę odważnie dziki, Azjata nie omieszkał się z zachwyconym uśmiechem stwierdzić, że cholernie jej pasował i sprawiał, że jej ciało wyglądało jeszcze cudowniej.
Przelotnie ucałował jej wytatuowane biodro i w końcu ruszył dalej by z pomrukiem niezadowolenia przygryźć materiał jej majtek i już po chwili leniwie pociągnąć je w dół, z palącym głodem w oczach, które jak zaczarowane wpatrywały się w jej cudowne ciało, czując jak od nadmiaru emocji i narastającego podniecenia zaczyna szumieć mu w głowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz