Nie mogła uwierzyć, że chłopak był tak cyniczny. Dopiero go poznała, a już zdawała się go nie lubić. Co więcej, może kiedyś była posłuszna. Wykonywała wszystkie rozkazy swoich rodziców, potrafiła przepraszać za nic, byle tylko dali jej spokój, żeby tylko dziś nie musiała płakać z bólu w ciemnej piwnicy. Ale kiedy uciekła wszystko się zmieniło. Zaczęła kontrolować sytuacje. To ona była górą i to zaczęło jej odpowiadać. Dominacja, wykorzystywanie mocy w celach manipulacji. Poczuła się pewna siebie i wolna, jak gdyby zyskała nową moc. A teraz miała pozwolić, aby jakiś dupek miał nad nią kontrole. Nie mogła tego znieść. Spojrzała na Vena, nie zamierzała pokazywać mu kartki. Nie chciała go niepokoić. Nie zamierzała jednak pozwolić nieznajomemu kontrolować sytuację. Zadzwonił dzwonek. Luna spojrzała na chłopaka i skinieniem głowy dała mu znać, aby odszedł. Kiedy wszyscy wyszli i została sam na sam z profesorem, który właśnie wszedł posprzątać klasę.
-O dzień dobry, Panie profesorze, może pomogę- powiedziała zagryzając wargi i siadając na biurku nauczyciela.
Mężczyzna nie protestował. Luna spojrzała w oczy profesora. Widziała wszystko. Nauczyciel miał niezwykle radosne dzieciństwo. Potrafił ryzykować w imię miłości. Cenił tą wartość nade wszystko.
-Proszę Pana, zastanawiałam się, oczywiście tylko za Pana zgodą, chciałam upiec ciasteczka nasączone eliksirem miłości- zaczęła nieśmiało- Bo widzi Pan, tak mało jest teraz wśród nas miłości. Niedawno były walentynki, powinniśmy pomóc uczynią wyrazić swe uczucia- dokończyła wciąż kokietująca uśmiechając się jego stronę.
-Oj, Luno, oczywiście, że chciałbym, lecz to nie byłoby rozsądne...
-Ależ profesorze...- przerwała mu- miłość nigdy nie jest rozsądna.
Nauczyciel wciąż jednak zdawał się nie być przekonany. Dziewczyna zerknęła na niego, czekając tylko na moment odwzajemnienia spojrzenia. Znów udało jej się wkraść do jego umysłu. Zaczęła szybko podsycać w jego głowie babeczkowy plan, tworzyła scenariusze, które zdawały się być mu własnymi. Po chwili przekonany już o słuszności planu rzekł:
-Dobrze zróbcie to, będę waszym sojusznikiem. Potrzebujemy miłości.
Mężczyzna uśmiechnął się w stronę Luny. dziewczyna zeskoczyła z krzesła zbliżyła się do profesora i pocałowała go w policzek. Po czym szybko wybiegła z klasy. Pierwsze co zrobiła to odnalazła Vena. Chłopak nie ruszył się za daleko zaniepokojony groźbami. Dziewczyna nie powiedziała mu nic o odmowie nieznajomego. Kiedy tylko go dostrzegła, złapała go za rękę i pociągnęła w stronę ciemnego korytarz.
-Chodź do mnie, mamy silnego sojusznika- powiedziała uśmiechając się.
-O dzień dobry, Panie profesorze, może pomogę- powiedziała zagryzając wargi i siadając na biurku nauczyciela.
Mężczyzna nie protestował. Luna spojrzała w oczy profesora. Widziała wszystko. Nauczyciel miał niezwykle radosne dzieciństwo. Potrafił ryzykować w imię miłości. Cenił tą wartość nade wszystko.
-Proszę Pana, zastanawiałam się, oczywiście tylko za Pana zgodą, chciałam upiec ciasteczka nasączone eliksirem miłości- zaczęła nieśmiało- Bo widzi Pan, tak mało jest teraz wśród nas miłości. Niedawno były walentynki, powinniśmy pomóc uczynią wyrazić swe uczucia- dokończyła wciąż kokietująca uśmiechając się jego stronę.
-Oj, Luno, oczywiście, że chciałbym, lecz to nie byłoby rozsądne...
-Ależ profesorze...- przerwała mu- miłość nigdy nie jest rozsądna.
Nauczyciel wciąż jednak zdawał się nie być przekonany. Dziewczyna zerknęła na niego, czekając tylko na moment odwzajemnienia spojrzenia. Znów udało jej się wkraść do jego umysłu. Zaczęła szybko podsycać w jego głowie babeczkowy plan, tworzyła scenariusze, które zdawały się być mu własnymi. Po chwili przekonany już o słuszności planu rzekł:
-Dobrze zróbcie to, będę waszym sojusznikiem. Potrzebujemy miłości.
Mężczyzna uśmiechnął się w stronę Luny. dziewczyna zeskoczyła z krzesła zbliżyła się do profesora i pocałowała go w policzek. Po czym szybko wybiegła z klasy. Pierwsze co zrobiła to odnalazła Vena. Chłopak nie ruszył się za daleko zaniepokojony groźbami. Dziewczyna nie powiedziała mu nic o odmowie nieznajomego. Kiedy tylko go dostrzegła, złapała go za rękę i pociągnęła w stronę ciemnego korytarz.
-Chodź do mnie, mamy silnego sojusznika- powiedziała uśmiechając się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz